 |
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Pon 19:02, 16 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Ale zakończenie znów zostawiające czytelnika w napięciu |
żeby pozostawić czytelnika w odpowiednim nastroju oczekiwania
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 19:04, 16 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Wto 23:45, 17 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Jest dużo Adama i dużo mesmerysty...
***
Deszcz bębnił monotonnie o szybki okna, ciurkał powoli z płaszczyzny dachu. Mężczyzna niezgrabnymi ruchami rąk zbierał kilka drobnych rzeczy i wrzucał je do zniszczonej torby. Obrócił się jeszcze i zmierzył wzrokiem salon – na dogasającym kominku stał jeszcze blaszany dzbanek, na niskim stoliku leżała porzucona niedbale szachownica z rozpoczętą grą. Pionki i figury, zmieszane, stały niedbale z boku. Niektóre przewrócone, inne, stojące na baczność w pożarze dogasającego żaru. W metalowej, płytkiej misie leżały trzy jabłka. Mężczyzna podszedł bliżej i wziął jedno z nich do ręki – na ciemnej skórce widniał jaśniejszy ślad zapomnianego listka. Stał, wpatrując się w trzymane jabłko – i nie mógł się ruszyć.
- „Ach, biedny Yorick! Znałem go, Horacy.”
Mężczyzna drgnął, słysząc znajomy głos i upuścił jabłko. Obrócił się, zmieszany. Na szczycie schodów siedział Adam Carwright. Ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę ledwo odcinał się od cienia zalegającego piętro.
- Chociaż w sumie, powinieneś trzymać czaszkę dla pełnego efektu… - zażartował Adam. Może do tej hamletowskiej pozy bardziej by pasowało klasyczne „Być albo nie być, oto jest pytanie.”?
- „Słowa, słowa, słowa.” – wykrztusił w końcu mężczyzna.
- A już się bałem, że ten jeden raz Ci ich zabrakło, mesmerysto. – Adam wstał leniwym ruchem, i zszedł po schodach. Z półmroku powoli wyłaniała się wysoka, postawna sylwetka, spotęgowana przez migotliwe, wydłużone cienie przemykające się po ścianach, falujące wraz z zasłonami wydymanymi przez zimny wiatr. Maurice przełknął głośno ślinę.
- Jak mi się wydaję… – Adam zaczął powoli. – Coś cię gryzie. – Usiadł w wysokim, niebieskim fotelu i spojrzał na wciąż stojącego Maurice’a. – Usiądź, proszę. – zachęcił go uprzejmie.
Maurice usiadł bez słowa, przyciskając do siebie sfatygowaną torbę.
- Na każdego z nas przychodzi chwila słabości, kiedy niemal czuje się oddech pożegnalny uciekającej Fortuny… - szepnął.
- Jak na razie uciekasz ty, nie Fortuna. – trzeźwo zauważył Adam.
- W noc taką jak ta, kiedy niespokojna siła magnetyzmu… Fluidy uciekające z wnętrza płynnego jądra ziemi… - wyjąkał Maurice.
- Język ci się plącze. – Adam rzucił chłodno.
- Może jednak nastał czas, kiedy wyszukane metafory powinny ustąpić miejsca elegancji prostoty słów najprostszych? – zaproponował nieśmiało Maurice.
- Z miłą chęcią. – Adam uśmiechnął się lekko. – Czy teraz się dowiem, kto od ładnych kilku lat opowiada bajki moim dzieciom?
- Panie Cartwright, jeśli o to chodzi… mogę zapewnić, że intencje moje były czyste i niewinne jak przejrzyste źrenice pańskich dzieci… - spojrzał na Adama, na żar odbijający się w jego oczach i trwożliwie wzniósł oczy ku niebu.
- Ciekaw jestem do kogo wznosisz modły? – Adam spojrzał na niego surowo.
- Do gromowładnego Jowisza, jasnolicego Ptah, stojącego z Apisem u boku, do łagodnej Gai… do kogokolwiek, kto jest w stanie mnie wysłuchać nie pytając o zbyt wiele…
- Ja niestety, zapytam o kilka rzeczy. – Adam odchylił się nieco i oparł mocniej o wytarte oparcie fotela. – Jak masz na imię, chociażby? Bo nie zakładam, ze mamy tu do czynienia ze zwykłą zbieżnością nazwisk.
Maurice pokręcił głowa, starając się opanować świszczący oddech.
- Więc? – ponaglił go Adam.
- Już nie pamiętam. – przyznał się, z krzywym uśmiechem na twarzy. – Już podawałem się w życiu za różnych… Zawsze starałem się wybrać sobie imię i nazwisko pasujące do mojej aktualnej profesji; Leopold Virchow, Justynian Scaevola, Ruben Santi… Nawet Fortunat Lucky. Nie powiem, ostanie nie przyniosło mi szczęścia..
- Co za dużo… - mruknął pod nosem Adam.
- Mam wiele imion, wiele profesji… - ciągnął Maurice niespokojnie. – ale już nie pamiętam… kim byłem.
- Tragiczne. – zakpił Adam.
- Jako mesmerysta przyjąłem sobie imię Franz Anton Meersburg, dla uwiarygodnienia moich opowieści. – ciągnął Maurice. – A kiedy już odsiedziałem karę… w więzieniu… - przełknął z wysiłkiem ślinę – doszedłem do wniosku, że muszę coś zmienić w swoim życiu…
- Zmieniając po raz kolejny nazwisko? Podziwiam twoją wyobraźnię. – Adam podniósł brew lekko rozbawiony.
- Imiona maja wielką siłę. Nie wiemy nawet jakie linie narysujemy na białej kartce papieru, jakim jest bezwolne, niewinne dziecko, nadając mu imię. Nadajemy mu tym samym tożsamość, charakter, poddajemy je swojej woli… Czy byłby pan tym samym człowiekiem mając na imię Werter? Albo Walden?
- Może jednak do rzeczy? – zaproponował delikatnie Adam.
- Postanowiłem więc przybrać imię najbardziej uczciwego człowieka, jakiego znałem… Maurice’a Schawartza. – zakończył bezradnie mesmerysta.
- Czy ja dobrze pamiętam, że potem próbowałeś uciec z… - zaczął Adam
- Tak…
- Wyciągnąłeś niemal sto dolarów wróżąc ze złota… - przypominał sobie dalej Adam.
- Tak…
- Czy o czymś nie wiem? - Adam spojrzał uważnie na skulonego mężczyznę. – Jaki jest powód twojej ucieczki? Tym razem?
- Panie Cartwright… Można cenić różne rzeczy. – jęknął mesmerysta. – Niektórzy widzą swoje szczęście w złocie brzęczącym im w kieszeni, inni lokują swoje szczęście w bijącym sercu kruchej kobiety… A niekiedy, nieliczni… widzą szczęście w drobnych kroplach mgły zamarzającej na różowych gałęziach krzaków, zachwycają się kolorowym pyłkiem opadłym z delikatnego skrzydła motyla… pan Schawrtz ceni sobie swoją uczciwość, swoje nazwisko… To jest jego szczęście.
- Jestem oszustem i tchórzem… Zawsze nim byłem… ale jestem na tyle uczciwy, że mam wyrzuty sumienia, gdy zabiorę komuś coś, co tak bardzo ceni…
- A Indię porwałeś? – zdziwił się Adam.
- No błagam! - zirytował się mesmerysta. – Jestem tchórzem, oszustem i nieudacznikiem! Zdarzają mi się błędy w pracy!
Adam ukrył twarz w dłoniach.
- Zostajesz, chyba, że chcesz zostać zamknięty w celi. – wydusił z siebie po chwili, zduszonym głosem. – Jutro porozmawiam z panem Schwartzem i dowiem się, jak on postrzega sytuację. Jesteś tchórzem, drobnym oszustem… Ale…
- Ale?
- Ale tożsamość to masz niepowtarzalną. – zakończył Adam, majestatycznym ruchem podnosząc się z fotela.
***
Adam wszedł po schodach, kierując się do swojej sypialni. Kiedy znalazł się już na piętrze zobaczył, że z jednego pokoju wychyla się mała, jasnowłosa główka. Zatrzymał się i uśmiechnął do Cookie. Dziewczynka uśmiechnęła się do niego swoim promiennym uśmiechem i spojrzała pytająco. Podszedł bliżej i przyklęknął przy niej.
- Coś się stało młoda damo? – zapytał łagodnie.
Cookie uśmiechnęła się do niego nieśmiało i zaplotła ręce na plecach.
- Śniło mi się, że Granny jest bardzo smutny. I mu mokro w kopytka.– powiedziała w końcu, niepewnie.
- Granny?
- Granny Smith, źrebaczek. – uściśliła i podniosła na niego oczy.
Adam przegryzł lekko policzek, żeby się nie śmiać. July była słodkim dzieckiem – tak, jak by wskazywało na to jej przezwisko. Albo, wedle nowej teorii, była słodka, bo miała słodkie przezwisko.
- Źrebaczek jest cały i zdrowy. A ty powinnaś spać.
Kiwnęła głową, ale dalej stała w tym samym miejscu.
- Młoda damo, powinnaś iść spać. – zauważył Adam.
Cookie stała dalej w tym samym miejscu, bez słowa. Patrzyła na niego wielkimi, szarogranatowymi oczami, pytająco, nieśmiało.
- Coś jeszcze? – dopytał się, lekko zbity z tropu.
- Boi się ciemności. – usłyszał za sobą głos i jednocześnie zobaczył na dywanie jaśniejszy krąg światła. – Ale zaraz temu zaradzimy.
- Dobranoc Cookie. Dobranoc Candy. – obrócił się.
- Już prawie ranek. – zauważył on, lekko rozbawiony. – To była ciężka noc…
- Jeszcze się nie skończyła. – zauważył Adam. – „To pewnie wina księżyca; zanadto przybliżył się do ziemi, a to wpędza ludzi w szaleństwo.”. – wyrecytował w zamyśleniu.
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Wto 23:50, 17 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 7:20, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
O matko! Dobrze, że weszłam. Ostatnio jeżdżę samotnie tramwajem to i droga nie będzie się dłużyć.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18574
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 8:10, 18 Lut 2015 Temat postu: Pogaduchy |
|
|
Adam jak zawsze taki trzeźwy ,rzeczowy a nawet nieco zgryźliwy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 19:23, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Na szczycie schodów siedział Adam Carwright. Ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę ledwo odcinał się od cienia zalegającego piętro. |
Adama siedzącego na szczycie schodów chyba nigdy wcześniej nie widziałam. Jakoś Dortort nigdy go tam nie umieszczał. Miła odmiana.
senszen napisał: | - Postanowiłem więc przybrać imię najbardziej uczciwego człowieka, jakiego znałem… Maurice’a Schawartza. – zakończył bezradnie mesmerysta. |
Ta bezradność mnie zaskakuje. Rozmowa z Adamem też jest wyjątkowo poważna, wręcz pobrzmiewa w niej hymniczny, uroczysty, podniosły ton.
senszen napisał: | - Panie Cartwright… Można cenić różne rzeczy. – jęknął mesmerysta. – Niektórzy widzą swoje szczęście w złocie brzęczącym im w kieszeni, inni lokują swoje szczęście w bijącym sercu kruchej kobiety… A niekiedy, nieliczni… widzą szczęście w drobnych kroplach mgły zamarzającej na różowych gałęziach krzaków, zachwycają się kolorowym pyłkiem opadłym z delikatnego skrzydła motyla… pan Schawrtz ceni sobie swoją uczciwość, swoje nazwisko… To jest jego szczęście. |
Ładnie powiedziane.
senszen napisał: | - Jestem oszustem i tchórzem… Zawsze nim byłem… ale jestem na tyle uczciwy, że mam wyrzuty sumienia, gdy zabiorę komuś coś, co tak bardzo ceni… |
Niezwykły samokrytycyzm.
senszen napisał: | - Ale tożsamość to masz niepowtarzalną. – zakończył Adam, majestatycznym ruchem podnosząc się z fotela. |
Nie da się ukryć.
senszen napisał: | Cookie uśmiechnęła się do niego nieśmiało i zaplotła ręce na plecach.
- Śniło mi się, że Granny jest bardzo smutny. I mu mokro w kopytka.– powiedziała w końcu, niepewnie. |
Urocze. Dzieci mają swój niepowtarzalny świat.
senszen napisał: | - Jeszcze się nie skończyła. – zauważył Adam. – „To pewnie wina księżyca; zanadto przybliżył się do ziemi, a to wpędza ludzi w szaleństwo.”. – wyrecytował w zamyśleniu. |
W głowie Adama tej nocy tłoczą się cytaty i sceny. „Otello” to jedna z moich ulubionych sztuk Szekspira.
Senszen, odcinek nastrojowy, w którym powaga miesza się z uroczym akcentem w postaci dziecka.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:30, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Kurczę, a ja obstawiałam "Hamleta", ale człowiek może się przecież pomylić nieco ...
Mesmerysta wyjątkowo samokrytyczny. Może przez te fluidy płynące z płynnego jądra Ziemi ... no i bliskość Księżyca ... też pewnie ma wpływ ... chociaż wtedy, jesli wierzyć niektórym serialom, to wilkołaki grasują intensywniej. Ale wilkołaka Senszen nie wprowadziła do fanfika. Na razie. Pewnie nie wprowadzi, bo wizualnie nie pasuje. Do opowiadania oczywiście.
Adam z godnością siedzący na schodach - marzenie każdej fanki. Potem przemieścił się na niebieski fotel - też pięknie. Mesmerysta plącze się nieco w zeznaniach ... jakoś nie chce ujawnić swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Adam bardzo dużo o nim wie. Nawet o jego oszustwach Ale opowiadamia mesmerysty podobają mu się i dzieci też je lubią.
Cookie jest bardzo miła. Martwi się o źrebaczka, a Adam i Candy poważnie traktują jej słowa. Często dzieci bywają wyśmiewane za takie teksty ... i zmieniają się ... a tutaj - uspokojenie i rzeczowe rozwianie dziecięcych obaw. Piękny fragment.
Całość jak zwykle dopracowana i opracowana dokładnie, ozdobiona pięknymi, poetycznymi opisami i pełnymi humoru rozmowami..
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 20:34, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:41, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Ewelina napisał: | Kurczę, a ja obstawiałam "Hamleta" |
Trzy pierwsze cytaty pochodzą z "Hamleta", ostatni z "Otella".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 20:48, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
No właśnie, ja "obstawiałam" wszystkie cztery z "Hamleta" "Otella" słabo znam ...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 20:52, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Mada, jestem pod wrażeniem, gratuluje Przepraszam, nie wstawiłam już wczoraj przypisów... Muszę powiedzieć, że jestem nieco zaskoczona, ja sama odbierałam ten fragment jako mocno odrealniony i mało poważny
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 20:52, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 22:45, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen napisał: | Mężczyzna drgnął, słysząc znajomy głos i upuścił jabłko. Obrócił się, zmieszany. Na szczycie schodów siedział Adam Carwright. Ubrany w czarne spodnie i czarną koszulę ledwo odcinał się od cienia zalegającego piętro. |
Każdy drgnąłby na dźwięk tego głosu Adam siedzący na schodach ... rozmarzyłam się
Senszen napisał: | - „Słowa, słowa, słowa.” – wykrztusił w końcu mężczyzna.
- A już się bałem, że ten jeden raz Ci ich zabrakło, mesmerysto. – Adam wstał leniwym ruchem, i zszedł po schodach. |
To niemożliwe, żeby mesmeryście ich zabrakło
Senszen napisał: | - Może jednak nastał czas, kiedy wyszukane metafory powinny ustąpić miejsca elegancji prostoty słów najprostszych? – zaproponował nieśmiało Maurice.
- Z miłą chęcią. – Adam uśmiechnął się lekko. – Czy teraz się dowiem, kto od ładnych kilku lat opowiada bajki moim dzieciom? |
Zapowiada się ciekawie
Senszen napisał: | - Ja niestety, zapytam o kilka rzeczy. – Adam odchylił się nieco i oparł mocniej o wytarte oparcie fotela. – Jak masz na imię, chociażby? Bo nie zakładam, ze mamy tu do czynienia ze zwykłą zbieżnością nazwisk. |
Cały Adam. Rzeczowy i mocno stąpający po ziemi.
Senszen napisał: | - Imiona maja wielką siłę. Nie wiemy nawet jakie linie narysujemy na białej kartce papieru, jakim jest bezwolne, niewinne dziecko, nadając mu imię. Nadajemy mu tym samym tożsamość, charakter, poddajemy je swojej woli… Czy byłby pan tym samym człowiekiem mając na imię Werter? Albo Walden? |
Coś w tym jest. Imiona czy nam się podobają często wskazują na osobowość, charakter człowieka, a Adam nie mógłby mieć inaczej na imię ... to niemożliwe
Senszen napisał: | - Postanowiłem więc przybrać imię najbardziej uczciwego człowieka, jakiego znałem… Maurice’a Schawartza. – zakończył bezradnie mesmerysta. |
Niezły pomysł
Senszen napisał: | - Jestem oszustem i tchórzem… Zawsze nim byłem… ale jestem na tyle uczciwy, że mam wyrzuty sumienia, gdy zabiorę komuś coś, co tak bardzo ceni…
- A Indię porwałeś? – zdziwił się Adam.
- No błagam! - zirytował się mesmerysta. – Jestem tchórzem, oszustem i nieudacznikiem! Zdarzają mi się błędy w pracy! |
Taka samokrytyka Godne podziwu
Senszen napisał: | - Coś się stało młoda damo? – zapytał łagodnie.
Cookie uśmiechnęła się do niego nieśmiało i zaplotła ręce na plecach.
- Śniło mi się, że Granny jest bardzo smutny. I mu mokro w kopytka.– powiedziała w końcu, niepewnie. |
Urocze i przesłodkie
Senszen odcinek bardzo mi się spodobał. Trafnie dobrane cytaty z Szekspira. Rozmowa z mesmerystą bardzo ciekawa, trochę tajemnicza, odrealniona, ale też z konkretnymi pytaniami postawionymi przez Adama. Piękna. Czekam na ciąg dalszy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Śro 23:07, 18 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Ewelina
Cytat: | chociaż wtedy, jeśli wierzyć niektórym serialom, to wilkołaki grasują intensywniej. Ale wilkołaka Senszen nie wprowadziła do fanfika. Na razie. Pewnie nie wprowadzi, bo wizualnie nie pasuje. Do opowiadania oczywiście. |
Ewelina, wszystko da się zrobić Wilkołak, wampir... coś się wymyśli.Już tak dziwne rzeczy wkręcałam do opowiadań, że jeden wilkołak nie robi różnicy
ADA
Cytat: | Taka samokrytyka Godne podziwu  |
każdy ma czasem słabszy dzień i bierze go wtedy na krytykę
Mada
Cytat: | Adama siedzącego na szczycie schodów chyba nigdy wcześniej nie widziałam. Jakoś Dortort nigdy go tam nie umieszczał. Miła odmiana. |
a to mnie zaskoczyłaś Nie sądziłam, że ktoś zwróci uwagę na taki szczegół
Cieszę się, że wam się spodobało Dziękuję za komentarze
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Śro 23:44, 18 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 7:25, 20 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen przeczytałam, jutro skomentuję
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 15:53, 21 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Mężczyzna podszedł bliżej i wziął jedno z nich do ręki – na ciemnej skórce widniał jaśniejszy ślad zapomnianego listka. Stał, wpatrując się w trzymane jabłko – i nie mógł się ruszyć. |
Nawet takie szczegóły wyłuskujesz, no, no....
senszen napisał: |
- Chociaż w sumie, powinieneś trzymać czaszkę dla pełnego efektu… - zażartował Adam. Może do tej hamletowskiej pozy bardziej by pasowało klasyczne „Być albo nie być, oto jest pytanie.”? |
Adam jak zwykle lekko ironiczny...
senszen napisał: |
- Jak mi się wydaję… – Adam zaczął powoli. – Coś cię gryzie. – Usiadł w wysokim, niebieskim fotelu i spojrzał na wciąż stojącego Maurice’a. – Usiądź, proszę. – zachęcił go uprzejmie. |
...i spostrzegawczy.
senszen napisał: | - Ciekaw jestem do kogo wznosisz modły? – Adam spojrzał na niego surowo.
- Do gromowładnego Jowisza, jasnolicego Ptah, stojącego z Apisem u boku, do łagodnej Gai… do kogokolwiek, kto jest w stanie mnie wysłuchać nie pytając o zbyt wiele… |
A o to i odpowiedź.
senszen napisał: | - Mam wiele imion, wiele profesji… - ciągnął Maurice niespokojnie. – ale już nie pamiętam… kim byłem. |
Ciekawie się zaczyna.
senszen napisał: | ?
- Panie Cartwright… Można cenić różne rzeczy. – jęknął mesmerysta. – Niektórzy widzą swoje szczęście w złocie brzęczącym im w kieszeni, inni lokują swoje szczęście w bijącym sercu kruchej kobiety… A niekiedy, nieliczni… widzą szczęście w drobnych kroplach mgły zamarzającej na różowych gałęziach krzaków, zachwycają się kolorowym pyłkiem opadłym z delikatnego skrzydła motyla… |
Taa, no to czeka nas długa noc.....
senszen napisał: |
Adam przegryzł lekko policzek, żeby się nie śmiać. July była słodkim dzieckiem – tak, jak by wskazywało na to jej przezwisko. Albo, wedle nowej teorii, była słodka, bo miała słodkie przezwisko. |
Coś w tym jest...
senszen napisał: |
- Jeszcze się nie skończyła. – zauważył Adam. – „To pewnie wina księżyca; zanadto przybliżył się do ziemi, a to wpędza ludzi w szaleństwo.”. – wyrecytował w zamyśleniu. |
Zgadzam się.
Senszen odcinek niby senny, leniwy, na granicy zamyślenia, snu, półjawy. Mam wrażenie, że wszystkim po trochu udzielił się klimat księżyca zbyt blisko ziemi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Sob 16:00, 21 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Senszen odcinek niby senny, leniwy, na granicy zamyślenia, snu, półjawy |
może uda się trochę ruszyć z akcją... Powoli dochodzę do wniosku, że ten wilkołak, o którym wspomniała Ewelina jest niezłym pomysłem
Dziękuję za komentarz, mam nadzieję, że lektura się przydała w tramwaju
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 16:01, 21 Lut 2015, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:41, 21 Lut 2015 Temat postu: |
|
|
Senszen czy słowem napisałam, że mnie się nie podoba ten Twój leniwy klimat? Nie walcz z weną i naturą. Tak widać być musi. Mnie się podoba. Jak czytam Twoje kawałki to się prawie bujam w rytm niemrawego tempa akcji.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|