Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pióro strusia
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 46, 47, 48  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:58, 31 Maj 2015    Temat postu:

senszen napisał:
Ostrożnie podniosła się na łokciu i rozejrzała; drgnęła przerażona, kiedy z dziwnym łoskotem zsunęła się na ziemię kurtka, którą ktoś ją przykrył. Aintonette wzięła głęboki oddech i pomyślała, że byle porywacz nie będzie zadzierał z panną Cartwright. Nie jest w końcu pierwszą niewinną, bezbronną dziewczynką.

Ten porywacz zadbał, aby dziewczynka nie zmarzła, ma więc jakieś ludzkie odruchy. Aintonette jest pełna werwy i skora do działania.

senszen napisał:
Musi sobie dać radę… musi… się zastanowić, co by zrobił na jej miejscu Adam Cartwright.
Na pierwszym miejscu… na pewno by się nie dal porwać. Na drugim – pomyślała z niesmakiem – na pewno by nie zemdlał. Po trzecie… Gdzie jest Maurice?

Kapitalne rozważania. Czytałam z szerokim uśmiechem na ustach. Very Happy

senszen napisał:
powoli wodząc wzrokiem po słoikach i puszkach postawionych schludnie na półkach. Kimkolwiek był jej porywacz – był bardzo porządnym człowiekiem. Wszystko poustawiane było przejrzyście, niczego nie brakowało – na dolnej półce stał worek z mąką, suszoną fasolą i cukrem.

Myślę sobie, jakiś porywacz- pedant. Ale …

senszen napisał:
Naughty parsknęła śmiechem i usiadła, opierając się o otwarte drzwi – rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu – była w jednej z ICH, Cartwrightów, chatek gospodarczych.

… tu już zagadka odrobinę się wyjaśniła. Porywacz ma tupet! Shocked

senszen napisał:
Tata zawsze dbał, żeby wszystko w nich było na miejscu i niczego nie brakowało, na wszelki wypadek… choroby, burzy… W takiej chatce w końcu oświadczył się mamie. W czasie burzy.

Ach, rodzinne wspomnienia… przekazywane z pokolenia na pokolenie ….

senszen napisał:
Była dalej na terenie Ponderosy. Tata ja znajdzie, na pewno. Tata i Maurice. Nie pozwolą, żeby jej się coś stało

To pewne jak w banku. Mam nadzieję … Question

senszen napisał:
Miał zamiar poczekać jeszcze kilka godzin, póki chłopak nie wróci. Jak zawsze, kiedy zauważył jego nieobecność. Zawsze wtedy czekał… I zawsze, kiedy Francis wracał, częstował go płomiennym kazaniem. I zawsze, kiedy go beształ miał ochotę płakać z radości – że jego syn wrócił, cały i zdrowy.

No, nareszcie jakieś ludzkie odruchy.

senszen napisał:
Parafian traktował podobnie jak swoje dziecko – beształ ich jak szalony… ale jednocześnie cieszył się, że im się dobrze powodzi, że są szczęśliwi.

A to dopiero niespodzianka! Shocked Shocked Nigdy bym nie powiedziała ani nie pomyślała.

senszen napisał:
- Perennis, dom Adama Cartwrighta. – wyjaśnił Oak – potrzebujemy pastora… - głos mu się załamał. – Dla Maurice’a.

Wiesz, Senszen, to nieładnie tak straszyć ludzi i to w niedzielę wieczorem.
Odcinek, mimo że krótki, bogaty w nowe informacje i bardzo ciekawy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:14, 31 Maj 2015    Temat postu:

Cytat:
myślałam myślałam... i nie wymyśliłam zbyt wiele. Fragment jest krótki, wena nie chciała współpracować...

Fakt, fragment jest krótki, ale bardzo ciekawy
Cytat:
Ostrożnie podniosła się na łokciu i rozejrzała; drgnęła przerażona, kiedy z dziwnym łoskotem zsunęła się na ziemię kurtka, którą ktoś ją przykrył. Aintonette wzięła głęboki oddech i pomyślała, że byle porywacz nie będzie zadzierał z panną Cartwright.

Dzielna dziewczynka, ale przecież to córka Adama, więc inaczej być nie może
Cytat:
Na pierwszym miejscu… na pewno by się nie dal porwać. Na drugim – pomyślała z niesmakiem – na pewno by nie zemdlał. Po trzecie… Gdzie jest Maurice?

To pewne, że tata Adam by nie zemdlał, ale nie wymagajmy zbyt dużo od małej dziewuszki. No, i właśnie, gdzie jest Maurice?
Cytat:

Naughty stanęła zaskoczona. Wpatrywała się w pełne półki i próbowała pohamować swoje przerażenie – znajdowała się w obcym miejscu, sama – a na dodatek, ktoś chyba planował ją tu trzymać dłużej, bo przygotował zapasy jedzenia.

To faktycznie zaskakujące. Aż taki porządek – dziwne.
Cytat:
Naughty parsknęła śmiechem i usiadła, opierając się o otwarte drzwi – rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu – była w jednej z ICH, Cartwrightów, chatek gospodarczych. Teraz już poznawała. Tata zawsze dbał, żeby wszystko w nich było na miejscu i niczego nie brakowało, na wszelki wypadek… choroby, burzy… W takiej chatce w końcu oświadczył się mamie. W czasie burzy.

Przynajmniej wyjaśniło się, że Naughty znajduje się w Ponderosie, co nie zmienia faktu, że niepokój jej rodziców sięga pewnie zenitu (mój też).
Cytat:
Pani Canaday robiła listę, Cookie bawiła się, naśladując swoją matkę i numerowała niektóre rzeczy. Umiała pisać cyfry tylko do dziewięciu, wiec każdą kolejną dziewiątkę oznaczała kwiatkiem innego koloru. Pani Canaday pozwoliła jej nawet rysować te kwiatki na spisie.

Urocze. Cookie w przyszłości na pewno będzie wspaniałą panią domu

Cytat:
Tata ja znajdzie, na pewno. Tata i Maurice. Nie pozwolą, żeby jej się coś stało.

Oczywiście, że nie pozwolą. Nie chciałabym znaleźć się w skórze porywacza, gdy Adam go dorwie.

Cytat:

Pastor napił się zimnej kawy i przypomniał sobie rozmowę z Adamem Cartwrightem. „Czarna esencja grzechu” – spojrzał w ciemną, mulista toń i uśmiechnął się pod nosem. Parafian traktował podobnie jak swoje dziecko – beształ ich jak szalony… ale jednocześnie cieszył się, że im się dobrze powodzi, że są szczęśliwi.

Czyżby pastor nie był taki zły na jakiego wygląda. Ciekawe … może jeszcze wyjdzie na ludzi i pokaże cieplejsze oblicze
Cytat:
- Pastorze – wyjąkał Oak Galen. – Musi pastor przyjechać do Perennis.
- Proszę? – Wyjąkał pastor, odstawiając gwałtownie filiżankę na stół.
- Perennis, dom Adama Cartwrighta. – wyjaśnił Oak – potrzebujemy pastora… - głos mu się załamał. – Dla Maurice’a.

O, nie tylko nie to. To nie może być prawda!!! Senszen, nie rań serca mego, nie wysyłaj Maurice’a na chmurkę … proszę, proszę, proszę
Senszen, odcinek mimo, że krótki jest ciekawy i pełen istotnych informacji. Zakończyłaś bardzo mocnym akcentem. I, jak tu przetrwać do następnego odcinka?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pon 7:19, 01 Cze 2015    Temat postu:

Bardzo wam dziękuję za długie, ciekawe i miłe komentarze Smile
Cytat:
Wiesz, Senszen, to nieładnie tak straszyć ludzi i to w niedzielę wieczorem.

Madastraszyłabym, gdybym napisała, że kolejny odcinek będzie za trzy tygodnie... Mam nadzieję, ze uda się go napisać znacznie szybciej... Wtedy się wszystko wyjaśni.
ADA
Cytat:
Nie chciałabym znaleźć się w skórze porywacza, gdy Adam go dorwie.

zastanawiam się, który będzie miał gorzej; ten, którego szuka Candy... czy ten, na którego dybie Adam...

Ta emotikonka z czarnymi włosami jest urocza Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:17, 01 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
Musi sobie dać radę… musi… się zastanowić, co by zrobił na jej miejscu Adam Cartwright.
Na pierwszym miejscu… na pewno by się nie dal porwać. Na drugim – pomyślała z niesmakiem – na pewno by nie zemdlał. Po trzecie… Gdzie jest Maurice?

No właśnie … co by zrobił jej doskonały tata?

Cytat:
Kimkolwiek był jej porywacz – był bardzo porządnym człowiekiem. Wszystko poustawiane było przejrzyście, niczego nie brakowało – na dolnej półce stał worek z mąką, suszoną fasolą i cukrem. Na górnej… Naughty wyciągnęła rękę i ściągnęła z niedowierzaniem jedną puszkę.
Brzoskwinie?

Kimkolwiek jest posiada wyrafinowany gust … zapewne. Naughty nie grozi głód

Cytat:
Naughty parsknęła śmiechem i usiadła, opierając się o otwarte drzwi – rozejrzała się raz jeszcze po pomieszczeniu – była w jednej z ICH, Cartwrightów, chatek gospodarczych. Teraz już poznawała. Tata zawsze dbał, żeby wszystko w nich było na miejscu i niczego nie brakowało …W kącie leżały koce, które się regularnie wietrzyło, w spiżarni zawsze się uzupełniało na bieżąco zapasy…

Teraz dopiero się zorientowała, że to jej tata robił listę produktów znajdujących się w spiżarni

Cytat:
To oznaczało, że jej porywacz nie zabrał jej daleko. Była dalej na terenie Ponderosy. Tata ja znajdzie, na pewno. Tata i Maurice. Nie pozwolą, żeby jej się coś stało.

Naughty myśli logicznie. Jeśli jest tak blisko domu, to rosną szanse na jej odnalezienie przez rodzinę

Cytat:
Francis wymknął się gdzieś, korzystając z chwili zamieszania.
… Chłopak był w trudnym wieku, nie chciał słuchać.

Ciekawe, gdzie się ten synalek włóczy? Trochę podejrzana sprawa … może znów uwodzi jakąś dziewczynę?

Cytat:
A teraz… bał się o niego. Jeżeli mieszkańcy miasta rzeczywiście mogli uwierzyć w czary, czarownice… Pastor wzdrygnął się.

I niespodzianka – pastor jest rozsądnym człowiekiem. Nie wierzy w czarownice

Cytat:
Miał zamiar poczekać jeszcze kilka godzin, póki chłopak nie wróci. Jak zawsze, kiedy zauważył jego nieobecność. Zawsze wtedy czekał… I zawsze, kiedy Francis wracał, częstował go płomiennym kazaniem. I zawsze, kiedy go beształ miał ochotę płakać z radości – że jego syn wrócił, cały i zdrowy.

Jest ojcem kłopotliwego syna. Kochającym ojcem, choć chyba surowym. W każdym razie ma dobre chęci i usiłuje wyjaśnić Francisowi różnicę między dobrem i złem

Cytat:
Pastor napił się zimnej kawy i przypomniał sobie rozmowę z Adamem Cartwrightem. „Czarna esencja grzechu” – spojrzał w ciemną, mulista toń i uśmiechnął się pod nosem. Parafian traktował podobnie jak swoje dziecko – beształ ich jak szalony… ale jednocześnie cieszył się, że im się dobrze powodzi, że są szczęśliwi.

W dodatku duszpasterz ma poczucie humoru i nie jest zazdrosnym człowiekiem. Przeciwnie, cieszy się, gdy komuś się wiedzie … to cenna i rzadka cecha
Cytat:
Powinien pojechać do Ponderosy i szczerze porozmawiać z Adamem Cartwrightem. O czarownicach, upiorach… i plotkach.

No właśnie. Ktoś rozsiewa plotki a wszystko może skrupić się na Indii … lepiej zapobiec krzywdzie niewinnej kobiety. To … bardzo dobry pastor i człowiek

Cytat:
- Pastorze – wyjąkał Oak Galen. – Musi pastor przyjechać do Perennis.
- Proszę? – Wyjąkał pastor, odstawiając gwałtownie filiżankę na stół.
- Perennis, dom Adama Cartwrighta. – wyjaśnił Oak – potrzebujemy pastora… - głos mu się załamał. – Dla Maurice’a.

I to … jak mawia jedna z koleżanek – kartofel między oczy … Maurice wybiera się na chmurkę To bardzo smutne

Ciekawy odcinek. Podziwiam zaradność i rozwagę Naughty. Cóż, to przecież córka Adama. Nie może być inna.
Pastor mnie zaskoczył mnie. Nie jest oschłym, zapatrzonym w siebie człowiekiem – okazał się troskliwym ojcem i odpowiedzialnym duszpasterzem. Bardzo interesująca postać. Tylko syn … jednak niepodobny do taty mi się wydaje
No i co z Maurice’m? Oby jednak nie to najgorsze … Lubię go i trzymam za niego kciuki. Calość bardzo ciekawa, pelna niespodziewanych zwrotów akcji, opinii o ludziach i zawiązków kolejnych zagadek


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pon 16:39, 01 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:15, 01 Cze 2015    Temat postu:

Jeśli Naughty ciągle jest na terenie Ponderosy to są całkiem duże szanse na szybkie jej odnalezienie. Ciekawe jak dalej sobie będzie radzić?
Maurice'em nie jest chyba za dobrze skoro chcą przybycia pastora, ale może jednak nie będzie z nim tak źle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 6:29, 02 Cze 2015    Temat postu:

Senszen nie musisz pisać długich kawałków żeby mnie oczarować Very Happy Mam nadzieję, że uda mi się napisać wieczorem więcej. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:52, 04 Cze 2015    Temat postu:

senszen napisał:
myślałam myślałam... i nie wymyśliłam zbyt wiele. Fragment jest krótki, wena nie chciała współpracować...

Krótko nie znaczy absolutnie źle, a już na pewno w Twoim przypadku.
senszen napisał:
Aintonette wzięła głęboki oddech i pomyślała, że byle porywacz nie będzie zadzierał z panną Cartwright.

Ach te geny.
senszen napisał:

Naughty stanęła zaskoczona. Wpatrywała się w pełne półki i próbowała pohamować swoje przerażenie – znajdowała się w obcym miejscu, sama – a na dodatek, ktoś chyba planował ją tu trzymać dłużej, bo przygotował zapasy jedzenia.

Mimo przerażenia dziewczynka włączyła myślenie.
senszen napisał:

Oglądała puszkę, obracając ja powoli. Na etykiecie wymalowana została duża czwórka i różowy kwiatek.

Czyżby jakiś trop?
senszen napisał:
Pani Canaday robiła listę, Cookie bawiła się, naśladując swoją matkę i numerowała niektóre rzeczy. Umiała pisać cyfry tylko do dziewięciu, wiec każdą kolejną dziewiątkę oznaczała kwiatkiem innego koloru. Pani Canaday pozwoliła jej nawet rysować te kwiatki na spisie.
To oznaczało, że jej porywacz nie zabrał jej daleko. Była dalej na terenie Ponderosy.

No proszę jak to czasem dobrze gdy dzieci biorą udział w robieniu zapasów.
senszen napisał:

Pastor westchnął ciężko i spojrzał w ciemne resztki kawy, brunatny osad pozostawiony na jasnych ściankach glinianej, topornej nieco filiżanki. Chłopak był w trudnym wieku, nie chciał słuchać.

O czyżby problemy wychowawcze? Owieczka wychodzi zagrody?
senszen napisał:

- Pastorze – wyjąkał Oak Galen. – Musi pastor przyjechać do Perennis.
- Proszę? – Wyjąkał pastor, odstawiając gwałtownie filiżankę na stół.
- Perennis, dom Adama Cartwrighta. – wyjaśnił Oak – potrzebujemy pastora… - głos mu się załamał. – Dla Maurice’a.

A cóż to się dzieje? Niepokojąca końcówka.
Senszen krótko a treściwie. Nie wiem jak Ty wpadasz na te opisy, ale czytam z uwielbieniem w oczach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 19:14, 04 Cze 2015    Temat postu:

Aga bardzo dziękuje za sympatyczny komentarz Very Happy Jak zawsze bardzo mi miło, ze dalej się wam podoba Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:26, 05 Cze 2015    Temat postu:

Podoba, podoba...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 0:24, 17 Cze 2015    Temat postu:

Udało się nico dłużej tym razem... mam nadzieję, ze wam się spodoba Smile Pisało się ciężko, bohaterowie nie chcą współpracować z weną Wink


***

India siedziała w fotelu bujanym, trzymając na kolanach Cookie. Dziewczynka mało uważnie przeglądała album ze zdjęciami, z książki rozbrzmiewała prosta, lekko starta melodia pozytywki. W końcu nastąpił jeden, lekko rozedrgany dźwięk – i muzyka ustała. W nastałej ciszy wyraźniej słychać było ciche tykanie zegara, brzęczenie pojedynczych owadów latających nad miską z owocami. W całej tej leniwej, spokojnej pozornie harmonii dźwięków słyszało się fałszywą nutę. W drobnych, otaczających ja dźwiękach – słyszała narastającą, przerażająca ją ciszę.
India zacisnęła mocniej zęby, połknęła wzbierające niej łzy i pogłaskała Cookie po gładkiej grzywce. Czuła się nieswojo. Wszystko było tu jakby obce, nawet cisza. Wolałaby być teraz w swoim własnym domu, gdzie mimo wszystko – do tej pory – czuła się bezpiecznie. Ale wolała też nie zostawiać Marie samej w pustym domu.
- Cookie, już dosyć zabawy, powinnaś już dawno leżeć w łóżku – powiedziała, siląc się na spokojny ton.
- Ale jest już jasno – dziewczynka wzniosła na nią lekko zaspane oczy. – I tutaj nie ma mojego łóżeczka. W kolorze łóżeczkowym.
- Kochanie… jestem pewna, że tutaj łóżko jest tak samo wygodne jak i Twoje. Ma tylko inny odcień łóżeczkowego.
- Ono jest białe mamo – sprostowała poważnie Cookie. – A moje jest łóżeczkowe. Czemu ten pan krzyczał coś o czarownicach? Jestem czarownicą?
India odetchnął przez nos.
- Nie jesteś czarownicą, a łóżeczko na pewno jest wygodne – łagodnie dopowiedziała India i delikatnie odgarnęła córce kosmyki spadające na oczy.
- Ale moje zrobił tata. I jest najlepsze – Cookie uparcie powtórzyła. – A może jestem? Taką małą? To by było ciekawe, prawda?
- Cookie – jęknęła India. – Ale to łóżeczko jest zrobione przez pana Adama, jestem pewna, ze umie zrobić on równie wygodne łózko co twój tata. I gdybyś była czarownica, to bym o tym wiedziała.
Cookie spuściła oczy i zaczęła szarpać uszy królikowi.
- Moje jest wygodne – szepnęła. – Zrobisz mojemu królikowi buty? – zapytała niepewnie, zmieniając gwałtownie temat.
- Mogę spróbować… a do czego mu buty? – zaryzykowała pytanie India.
- Żeby mógł je zdjąć, kiedy idzie spać – dziewczynka uśmiechnęła się do niej szerokim uśmiechem. Oczy jej się zrobiły jaśniejsze, bardziej błękitne, blade do tej pory policzki zaróżowiły się.
- Porozmawiamy w takim razie jutro – India pocałowała córkę w czubek głowy. Dziewczynka objęła ją w talii, wtuliła buzię w obejmujące ją ramiona.

Wtedy rozbrzmiał zegar – wybijając wyraźnie kolejne godziny. India drgnęła, spojrzała zmęczona na porcelanową, malowaną w niebieskie kwiaty tarczę. Wciąż było wcześnie, dopiero zaczynał się dzień. Kiedy pogłos ostatniego gongu przebrzmiał, dało się usłyszeć rżenie koni i gwar męskich głosów. Na szczycie schodów pojawiła się rozpromieniona Marie i zbiegła lekko po stopniach.
- To na pewno Adam – szepnęła roześmianym głosem. – Na pewno ją znalazł.
Wyciągnęła rękę do gałki drzwi, India przytuliła do siebie mocniej dziecko, z niepokojem patrząc na Marie.

***

Peggy wyglądała niespokojnie przez barierkę. Na dole, przy małym stoliku przy palenisku, stali mężczyźni. Różni – wysocy, niscy, krępi i szczupli. Pracownicy rancza. Niewiele mówili, Ben Cartwright rzucał jedynie krótkie, treściwe polecenia.
W niebieskim fotelu, odwrócony do niej bokiem, siedział Adam Cartwright. Barki miał pochylone, głowę opuszczoną. Włosy spadały mu w lekkim nieładzie na wysokie czoło. Dłonie miał kurczowo zaciśnięte na jabłku, które wziął z misy stojącej na stole.
Peggy mocniej przycisnęła się do drewnianej tralki. Bardzo mu współczuła… Nigdy jeszcze nie widziała go tak wstrząśniętego i wyprowadzonego z równowagi… Zapamiętała go jako najmilszego dorosłego, z jakim miała okazję rozmawiać. Zawsze był dla niej uprzejmy, słuchał jej bajek, pomagał pleść uzdę dla kucyka…
Ben pochylił się nad Adamem i spojrzał mu w oczy, pieszczotliwym ruchem położył mu dłonie na uszach. Szepnął coś i Adam podniósł na niego oczy. Kiwnął głową i wstał – z każdym ruchem nabierając coraz więcej energii.
Margaret poczuła jak dławi ją w gardle. Ale była pewna, ze teraz już wszystko będzie w porządku.
Salon po chwil opustoszał. Pozostał jedynie żarzące się drewno w palenisku i wymiętoszone jabłko na stoliku – pomięty, skruszały listek próbował jeszcze powiewać w ciepłych podmuchach powietrza, powgniatana skórka chwytała ciepłe, czerwonawobiałe odblaski ognia.
Drwa lekko trzeszczały powoli dogasając. Peggy zgarnęła fałdy domowej sukienki i zeszła cicho po schodach, starając się nie nadepnąć na luźny stopień. Przeszła na palcach przez salonik i doszła do paleniska. Wzięła pogrzebacz i zaczęła rozgrzebywać żar. Z popielatej masy popiołu strzeliły żółte iskry i cynobrowe języki ognia. Wyciągnęła dłoń, by poczuć ciepło – kiedy usłyszała otwierane drzwi. Odwróciła się gwałtownie, chwytając pogrzebacz w obie ręce.
W otwartych drzwiach stał doktor Harper. W obronnym geście wyciągnął przed siebie torbę lekarską.
- Jestem lekarzem, spokojnie, nie mam złych zamiarów…
Peggy powoli opuściła pogrzebacz, wpatrując się intensywnie w młodego lekarza. W półmroku nie widziała go dokładnie – poznawała jednak linie twarzy, zarys szczupłego nosa, gładkiego podbródka. I błyszczące, spokojne, brązowe oczy.
- Spokojnie, nazywam się Harper… Byłem tu już wcześniej… Zakładałem gips Twojemu ojcu…
- Ojczymowi – machinalnie sprostowała Peggy.
- Racja, ojczymowi… - lekarz uśmiechnął się lekko. – Ty masz na imię Margaret.
- Powiedzieli mi, że potrzebny jest lekarz, dla pana Schwartza… - uzupełnił po chwili.
- Pan Schwartz… - Peggy spojrzała zaskoczona na lekarza. – Nie… dla Maurice’a. Lekarz dla Maurice’a… On mieszka w Perennnis. To jest Ponderosa.
- Ach… Nigdy nie myślałem, że da się pomylić stokrotkę z sosną.*- lekarz westchnął lekko, opuścił w końcu torbę i podszedł bliżej. – Bardzo dziękuję w takim razie… tu pomoc nie jest potrzebna? – upewnił się.
- Raczej nie… nie sądzę… - wyjąkała Margaret. I poczuła jak zimno, które czuła do tej pory ustępuje fali gorąca zalewającej ją od stóp do głów.
- Zawsze… gotów jestem przyjechać w każdej chwili. Peggy. – doktor Harper uśmiechnął się do niej raz jeszcze. – Bądź zdrowa.
- Wtedy nie przyjedziesz. Nie będziesz miał powodu.
- Warto się upewnić… czy wszyscy moi pacjenci są zdrowi. Od czasu do czasu. – Lekarz zamrugał powiekami, ukłonił się lekko i wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi.

***
Cookie w końcu zasnęła, trzymając w rączkach jego bandanę. Otulił ją kołdrą, tak jak zawsze to robił w domu. Obrócił się, żeby spojrzeć na Indię – siedziała na skraju łóżka. Milczała.
- Ty też powinnaś się położyć, Independence. Miałyście ciężką noc, powinnyście odpocząć. Obie.
- Ty też miałeś ciężką noc. I ciężki dzień. Też powinieneś się położyć i odpocząć – łagodnie zwróciła mu uwagę.
- Dobrze wiesz, ze to niemożliwe – jęknął lekko i usiadł na łóżku obok niej. Opadł na plecy z wyraźną ulgą wyciągając się na miękkim łóżku.
- Widzisz, to łóżko nie trzeszczy – spokojnie zauważyła India
Mężczyzna spojrzał na nią lekko przerażony. Usiadł gwałtownie i wziął jej twarz w dłonie.
- Independence, czy ty się dobrze czujesz? Ty… żartujesz?
- Czy to źle? – zamrugała niespokojnie.
Milczał przez chwilę, intensywnie wpatrując się w jej oczy.
- Zostało porwane dziecko… tobie ktoś groził… A ty jesteś spokojna.
- Znajdziecie ją, na pewno. Wiem to.
- Jesteś… zbyt spokojna – przeciągnął kciukiem po jej gładkim policzku. – Niepokoję się o Ciebie. Zachowujesz się jak…
- Bez serca czy jak szalona? – zapytała chłodno, drżącym głosem. – Staram się być spokojna, staram się nie płakać i… nie wiem już co mam mówić… i…
Candy westchnął lekko i przytulił ją do siebie.
- To nie tak…Przepraszam… - szepnął. – Martwię się o was…
Usłyszeli pukanie do drzwi. Candy niechętnie odsunął się od Indii.
- Muszę iść – spojrzał na nią niespokojnie. Zachowywała się spokojnie ale na twarzy, w oczach… miała wypisane wszystkie te uczucia, które tak starał się tej nocy w sobie stłumić.
- Wszystko będzie dobrze – przytulił ja do siebie raz jeszcze i pocałował.
- Wiem – odwzajemniła pocałunek. – Znajdziecie Naughty, wszystko wróci do normy… I my znów zaczniemy normalnie rozmawiać.
Odetchnął i spróbował się do niej uśmiechnąć. Pogłaskała go po policzku.
- Nie musisz się teraz uśmiechać – zauważyła.

***
- Pan Schwartz chce porozmawiać z pastorem - oznajmił doktor Harper.
- Doktorze, czy… on… - jęknął Oak i spojrzał z niepokojem na lekarza.
- Po prostu chce porozmawiać z pastorem – wyjaśnił Harper. – Twierdzi, że musi ukoić cierpienie egzystencjalne.
- Czy to znaczy… - Oak wziął głęboki oddech.
- To raczej nic nie znaczy – mruknął pod nosem lekarz i zaczął zapinać torbę. – Pacjentowi fizycznie nic nie dolega. Patorze…
Pastor skinął głową i otworzył drzwi do sypialni. Na łóżku siedział mężczyzna, słysząc, ze ktoś wchodzi do pokoju – podniósł głowę i wyciągnął doń rękę.
Za pastorem zamknęły się drzwi.




* stokrotka to po łacinie Bellis perennis.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:46, 17 Cze 2015    Temat postu:

Cytat:
W końcu nastąpił jeden, lekko rozedrgany dźwięk – i muzyka ustała. W nastałej ciszy wyraźniej słychać było ciche tykanie zegara, brzęczenie pojedynczych owadów latających nad miską z owocami. W całej tej leniwej, spokojnej pozornie harmonii dźwięków słyszało się fałszywą nutę. W drobnych, otaczających ja dźwiękach – słyszała narastającą, przerażająca ją ciszę.

Jak zwykle poetyczny, plastyczny piękny opis prozaicznej rzeczywistości

Cytat:
- Ale jest już jasno – dziewczynka wzniosła na nią lekko zaspane oczy. – I tutaj nie ma mojego łóżeczka. W kolorze łóżeczkowym.

Rozczulające i urocze. Łóżeczko w kolorze łóżeczkowym … logiczne … tylko w takim dziecko może usnąć

Cytat:
- Kochanie… jestem pewna, że tutaj łóżko jest tak samo wygodne jak i Twoje. Ma tylko inny odcień łóżeczkowego.
- Ono jest białe mamo – sprostowała poważnie Cookie. – A moje jest łóżeczkowe.

To łóżeczko jest jednak białe. Cookie nie pozwoli się oszukać

Cytat:
- Ale moje zrobił tata. I jest najlepsze – Cookie uparcie powtórzyła.

Jeśli zrobił tata, to z pewnością jest najlepsze. Cookie ma rację

Cytat:
- Moje jest wygodne – szepnęła. – Zrobisz mojemu królikowi buty? – zapytała niepewnie, zmieniając gwałtownie temat.
- Mogę spróbować… a do czego mu buty? – zaryzykowała pytanie India.
- Żeby mógł je zdjąć, kiedy idzie spać – dziewczynka uśmiechnęła się do niej szerokim uśmiechem.

Przecież to oczywiste. Jak można pytać o tak proste rzeczy?

Cytat:
W niebieskim fotelu, odwrócony do niej bokiem, siedział Adam Cartwright. Barki miał pochylone, głowę opuszczoną. Włosy spadały mu w lekkim nieładzie na wysokie czoło. Dłonie miał kurczowo zaciśnięte na jabłku, które wziął z misy stojącej na stole.

Piękny opis zaniepokojonego Adama, choć koleżanka mogłaby mu darować ro wysokie czoło … mogłoby być pokryte opadającymi hebanowymi kosmykami,
Wysokie czoło sugeruje

Cytat:
Zapamiętała go jako najmilszego dorosłego, z jakim miała okazję rozmawiać. Zawsze był dla niej uprzejmy, słuchał jej bajek, pomagał pleść uzdę dla kucyka…

Dzięki niemu zachowała miłe wspomnienia z dzieciństwa

Cytat:
Odwróciła się gwałtownie, chwytając pogrzebacz w obie ręce.
W otwartych drzwiach stał doktor Harper. W obronnym geście wyciągnął przed siebie torbę lekarską.
- Jestem lekarzem, spokojnie, nie mam złych zamiarów…

I kolejny doktorek oberwałby. Czy koleżanki nie lubią Służby Zdrowia? Jakieś porachunki?

Cytat:
- Spokojnie, nazywam się Harper… Byłem tu już wcześniej… Zakładałem gips Twojemu ojcu…
- Ojczymowi – machinalnie sprostowała Peggy.

Biedny Will. Mieć nogę w gipsie to nic przyjemnego

Cytat:
- Powiedzieli mi, że potrzebny jest lekarz, dla pana Schwartza… - uzupełnił po chwili.
- Pan Schwartz… - Peggy spojrzała zaskoczona na lekarza. – Nie… dla Maurice’a. Lekarz dla Maurice’a… On mieszka w Perennnis. To jest Ponderosa.

Lekarz nie tylko o mało co nie oberwał, ale pomylił adresy i teraz kolejny raz odbędzie podróż do pacjenta

Cytat:
Bardzo dziękuję w takim razie… tu pomoc nie jest potrzebna? – upewnił się.
- Raczej nie… nie sądzę… - wyjąkała Margaret. I poczuła jak zimno, które czuła do tej pory ustępuje fali gorąca zalewającej ją od stóp do głów.
- Zawsze… gotów jestem przyjechać w każdej chwili. Peggy. – doktor Harper uśmiechnął się do niej raz jeszcze. – Bądź zdrowa.

Nie jestem pewna. Zdaje się, że Peggy chyba chętnie przyjęłaby pomoc przystojnego medyka. On zdaje się też przepełniony jest … chęcią niesienia tejże pomocy Ale i tak życzy jej zdrowia

Cytat:
Cookie w końcu zasnęła, trzymając w rączkach jego bandanę. Otulił ją kołdrą, tak jak zawsze to robił w domu.

Tatuś jest jednak niezastąpiony
Cytat:
- Jesteś… zbyt spokojna – przeciągnął kciukiem po jej gładkim policzku. – Niepokoję się o Ciebie.

Candy troszczy się o całą swoją rodzinę

Cytat:
- Pan Schwartz chce porozmawiać z pastorem - oznajmił doktor Harper.
- Doktorze, czy… on… - jęknął Oak i spojrzał z niepokojem na lekarza.
- Po prostu chce porozmawiać z pastorem – wyjaśnił Harper. – Twierdzi, że musi ukoić cierpienie egzystencjalne.

To będzie z pewnością bardzo interesująca rozmowa

Cytat:
- Czy to znaczy… - Oak wziął głęboki oddech.
- To raczej nic nie znaczy – mruknął pod nosem lekarz i zaczął zapinać torbę. – Pacjentowi fizycznie nic nie dolega. Patorze…
Pastor skinął głową i otworzył drzwi do sypialni. Na łóżku siedział mężczyzna, słysząc, ze ktoś wchodzi do pokoju – podniósł głowę i wyciągnął doń rękę.

No to sobie porozmawiają

Bardzo piękne opisy – poetyczne, romantyczne, plastyczne. Akcja coraz bardziej się komplikuje. Dramatyzm wzrasta. Naughty nadal się nie odnalazła. Na szczęście Maurice ma jedynie problemy egzystencjalno – emocjonalne. Myślę, że po rozmowie z pastorem cierpienie Maurice’a wydatnie się zmniejszy a pastora … niekoniecznie. W razie czego … lekarz jest blisko i pastora poratuje. Całość bardzo ciekawa, starannie opracowana i przyjemnie się ją czyta No i kiedy się odnajdzie Naughty?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Śro 2:54, 17 Cze 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 6:40, 17 Cze 2015    Temat postu:

Ale niespodzianka! Jak miło Senszen, że wkleiłaś kolejny odcinek. Skomentuję wieczorem

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 15:47, 17 Cze 2015    Temat postu:

Ewelina bardzo dziękuje za obszerny, ciekawy i barwny komentarz Smile
Cytat:
To będzie z pewnością bardzo interesująca rozmowa

jestem przekonana, że będzie pasjonująca... Jak bardzo - o tym się jeszcze sama muszę przekonać Smile
Cytat:
Piękny opis zaniepokojonego Adama, choć koleżanka mogłaby mu darować to wysokie czoło … mogłoby być pokryte opadającymi hebanowymi kosmykami,
Wysokie czoło sugeruje...

chcę zauważyć, że hebanowe kosmyki mu spadają na czoło... i nie ukrywajmy, nazywajmy rzeczy po imieniu - wysokie czoło to wysokie czoło, ... to... . I tyle, nic więcej nie miałam na myśłi Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:40, 17 Cze 2015    Temat postu:

senszen napisał:
- Cookie, już dosyć zabawy, powinnaś już dawno leżeć w łóżku – powiedziała, siląc się na spokojny ton.
- Ale jest już jasno – dziewczynka wzniosła na nią lekko zaspane oczy. – I tutaj nie ma mojego łóżeczka. W kolorze łóżeczkowym.

Cookie marudzi. Czytałam rozmowę matki i córki, zastanawiając się, czy India straci cierpliwość. Na szczęście tak się nie stało. Very Happy

senszen napisał:
– Zrobisz mojemu królikowi buty? – zapytała niepewnie, zmieniając gwałtownie temat.
- Mogę spróbować… a do czego mu buty? – zaryzykowała pytanie India.
- Żeby mógł je zdjąć, kiedy idzie spać – dziewczynka uśmiechnęła się do niej szerokim uśmiechem.

Zabawne i logiczne na swój sposób. Laughing

senszen napisał:
Na szczycie schodów pojawiła się rozpromieniona Marie i zbiegła lekko po stopniach.
- To na pewno Adam – szepnęła roześmianym głosem. – Na pewno ją znalazł.
Wyciągnęła rękę do gałki drzwi, India przytuliła do siebie mocniej dziecko, z niepokojem patrząc na Marie.

Marie bardzo wierzy w możliwości Adama. India nie podziela jej pewności. Rolling Eyes

senszen napisał:
W niebieskim fotelu, odwrócony do niej bokiem, siedział Adam Cartwright. Barki miał pochylone, głowę opuszczoną. Włosy spadały mu w lekkim nieładzie na wysokie czoło. Dłonie miał kurczowo zaciśnięte na jabłku, które wziął z misy stojącej na stole.

Na jabłku z pewnością pozostaną ślady użytkowania. Wink

senszen napisał:
Salon po chwil opustoszał. Pozostał jedynie żarzące się drewno w palenisku i wymiętoszone jabłko na stoliku

A nie mówiłam?!

senszen napisał:
- Ach… Nigdy nie myślałem, że da się pomylić stokrotkę z sosną.*- lekarz westchnął lekko, opuścił w końcu torbę i podszedł bliżej. – Bardzo dziękuję w takim razie… tu pomoc nie jest potrzebna? – upewnił się.
- Raczej nie… nie sądzę… - wyjąkała Margaret. I poczuła jak zimno, które czuła do tej pory ustępuje fali gorąca zalewającej ją od stóp do głów.

Jaki miły, ciepły fragmencik. Może i do Peggy uśmiechnie się słoneczko? Może zostanie panią doktorową? Smile Oboje poczuli jakieś wibracje, fluidy ...

senszen napisał:
Mężczyzna spojrzał na nią lekko przerażony. Usiadł gwałtownie i wziął jej twarz w dłonie.
- Independence, czy ty się dobrze czujesz? Ty… żartujesz?
- Czy to źle? – zamrugała niespokojnie.
Milczał przez chwilę, intensywnie wpatrując się w jej oczy.
- Zostało porwane dziecko… tobie ktoś groził… A ty jesteś spokojna.

Candy, widzisz tylko wierzchnią warstwę, więc i twój wniosek jest … powierzchowny. Confused

senszen napisał:
Pacjentowi fizycznie nic nie dolega. Patorze…
Pastor skinął głową i otworzył drzwi do sypialni. Na łóżku siedział mężczyzna, słysząc, ze ktoś wchodzi do pokoju – podniósł głowę i wyciągnął doń rękę.
Za pastorem zamknęły się drzwi.

Nareszcie dobra wiadomość.

Senszen, piękny opis rozpoczynający odcinek – tykanie zegara, melodia pozytywki, cisza, nawet latająca mucha ma u Ciebie swój urok. Nie wiem jak inni, ale ja jakoś nie odczułam Twych problemów z weną.
Mam nadzieję, że doktor Harper zagości na dłużej. Z miejsca go polubiłam. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:34, 18 Cze 2015    Temat postu:

Senszen po raz kolejny mnie zaskakujesz i to w pozytywnym znaczeniu. Po prostu brak mi słów. Z każdym kolejnym opowiadaniem rozwijasz się coraz bardziej, a każda kolejna notka tylko na tym zyskuje. Oby tak dalej.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Senszen Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 46, 47, 48  Następny
Strona 32 z 48

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin