Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:05, 03 Paź 2014    Temat postu:

Cieszę się i czekam Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 21:09, 03 Paź 2014    Temat postu:

Mada, bardzo ciekawy fragment Smile Billy jest naprawdę milutkim chłopcem, spokojnym, bystrym... Dialogi są urocze Smile Obszerniej skomentuję później Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:20, 03 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Kimberly nie wie, że Adaś wdowiec to i nieuważnie się przyjrzała....Rolling Eyes albo uważnie tylko skrzętnie ukryła emocje. Wszak to Adam!

Oczywiście, że to Adam! Trzeba jednak pamiętać o tym, że dziewczyna niedawno straciła narzeczonego, którego bardzo kochała. Tuż przed ślubem. Przez to inaczej postrzega rzeczywistość i pewnych rzeczy po prostu nie zauważa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:26, 03 Paź 2014    Temat postu:

Pamiętamy, pamiętamy....jednakowoż myślę, że Billy nieświadomie zainteresował ją przystojnym wdowcem o smutnych oczach niepozwalającym tykać fotki żony. Very Happy Tylko ona jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy Rolling Eyes chyba...bo chyba nie wywiniesz nam jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji Confused

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:31, 03 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
...bo chyba nie wywiniesz nam jakiegoś niespodziewanego zwrotu akcji Confused

To zdanie potraktuję jak pytanie retoryczne. Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:35, 03 Paź 2014    Temat postu:

...a jednak nie dałaś się podpuścić....myślałam, że straciłaś czujność Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Sob 15:33, 04 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Jeśli się bał, to tylko tego, że komuś w tym mieście może stać się krzywda, bo Monster lubił patrzeć na ludzkie cierpienie…

Przezwisko (nazwisko?) bardzo trafione więc
Cytat:
Malec otworzył buzię z zachwytu, patrząc na kolorowe cukierki, umieszczone w wielkich, szklanych słojach. Adam przyglądał mu się z uśmiechem, myśląc, jak niewiele trzeba, aby sprawić dziecku przyjemność.

A potem apetyt na życie wzrasta i świat zaczyna kusić Very Happy
Cytat:
A mógłbyś mi jeszcze kupić taki jeden ciemny cukierek, zwinięty w spiralę?

Pojętny chłopiec Very Happy
Cytat:
ale potrafił też wykorzystać w życiu codziennym.

Z tym to czasem jest trudno
Cytat:
Bardzo zainteresowała go pieczątka przybijana na papierowych kartkach. Adam pomyślał, że mógłby coś takiego zrobić na potrzeby synka. Billy miałby nową, oryginalną zabawkę.

Zabawka, która bawi i fascynuje nawet niektórych dorosłych
Cytat:
Hoss najczęściej brał swego synka na ręce, dzięki temu nie musiał wysłuchiwać narzekań Lucy na porwane lub pobrudzone dziecięce spodenki. Adam nie miewał takich kłopotów. Billy, oczywiście lubił biegać, śmiać się i dokazywać, ale we właściwym miejscu i czasie. Teraz szedł obok taty, za którym wprost przepadał.

Dziecko idealne Very Happy
Cytat:
- Wyśmienicie i słodko – odparł chłopiec, pokazując cukierki.

Padłam… takie celne riposty w tym wieku…
Cytat:
Każdy chciał być pierwszy na miejscu zdarzeń.

Niestety, chyba raczej, żeby popatrzeć Confused
Cytat:
Cartwright dotknął kapelusza, przyglądając się badawczo siostrze szeryfa. Kimberly obrzuciła go nieuważnym spojrzeniem i kiwnęła głową na znak zgody. Adam przykucnął i spojrzał w oczy Billy’emu.
- Zostaniesz z panią, dobrze? Przyjdę po ciebie … za jakiś czas – obiecał, poprawiając mu kołnierzyk koszulki.
- Dobrze, tato – powiedział chłopiec i podszedł do Kimberly

Problem rozwiązany… ale może pojawić się niedługo inny dylemat Very Happy
Cytat:
zapytała niepewnie, bo do tej pory nie opiekowała się dziećmi.

Przynajmniej trafiło się jej grzeczne i spokojne
Cytat:
Adam i Dan wracali utrudzeni, malowniczo ubrudzeni, przysypani kurzem.

Nie wątpię Laughing
Cytat:
-Właściwie … bez powodu – Adam lekko zmarszczył brwi. – Tak sobie rozmawiamy …
Dan zrobił dziwną minę, ale nic nie powiedział. Doszedł do wniosku, że czasem pewne uwagi lepiej zachować tylko dla siebie.

Pewnie Rolling Eyes tak sobie rozmawiamy… bez powodu Laughing

Bardzo dobry odcinek, świetnie napisany, przemyślany, ciekawy i dowcipny Smile Postać synka Adama jest urocza a intryga wokół postaci pastora i jego starego znajomego coraz bardziej intrygująca Very Happy
Czekam na ciąg dalszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:53, 04 Paź 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Problem rozwiązany… ale może pojawić się niedługo inny dylemat Very Happy

Cóż, życie bywa trudne... Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:43, 06 Paź 2014    Temat postu:

* * * * *

Dan wszedł do swego biura i zamknął drzwi. Usiadł przy biurku, zastanawiając się, od czego powinien zacząć poszukiwania sprawcy zniszczenia kościoła. Myślenie szło mu jakoś opornie. Doszedł do wniosku, że dobre jedzenie, jakie serwuje jego siostra, tylko go rozleniwia. Była u niego zaledwie trzy dni, a już zaczynał się przyzwyczajać do korzyści płynących z jej obecności. Wrócił myślami do dzisiejszego posiłku. Gdy zjawili się w domu po przeszukaniu gruzów, przejęty Billy powitał ich słowami: „Tato, ale jesteś brudny!”, czym wprawił Adama w niemałe zakłopotanie. Kimberly bez słowa przyszykowała im wodę, ręczniki i mydło. Zanim usiedli do stołu, umyli twarze i ręce. Siostra przygotowała spore porcje jajecznicy, zapowiadając, że następnego dnia sama musi wybrać się na zakupy, bo te robione przez Dana są mało urozmaicone. Uśmiechnął się przepraszająco, zgadzając się na wszystko. Adam, pozornie skupiony na posiłku, w rzeczywistości obserwował Kimberly i swojego synka. Mówił niewiele.
Dan przeciągnął się na krześle. Musiał wziąć się do roboty i to jak najszybciej. Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, w biurze pojawił się pastor Gambon. Znowu był sobą. Wszedł energicznym krokiem, podszedł do szeryfa i usiadł naprzeciwko niego. Jego wzrok wyrażał determinację. Dan przyjrzał mu się z aprobatą. Zawsze lubił ludzi zdecydowanych w działaniu.
- Domyślam się, kto wysadził kościół - powiedział dźwięcznym głosem.
- Słucham.
- Mówią na niego Monster – poinformował pastor. – To szuler i rewolwerowiec. Człowiek zdolny do wszystkiego. Przyjechał do miasta kilka dni temu.
- Wiem, o kim pastor mówi – przyznał się Dan. – Zwróciłem na niego uwagę, gdy byłem w saloonie. Skąd jednak to podejrzenie?
- Znam tego człowieka z dawnych lat – wyznał spokojnym głosem. – Jest naprawdę niebezpieczny i nieobliczalny.
- Cóż, … szukałem go dziś rano, ale nikt nic o nim nie wie – zauważył, z namysłem przyglądając się swemu rozmówcy. – Nie zameldował się w hotelu, a od wczorajszej nocy nikt go nie widział.
- Przedwczorajszą noc spędził w miejskiej stajni – duchowny popisał się wiedzą, której nie posiadał szeryf.
- Pastor go obserwował? – Dan wzmógł czujność.
- Owszem. Zastanawiałem się, co knuje ten osobnik, ale ja także straciłem go z oczu wczorajszej nocy.
- Czy jest jeszcze coś, o czym chciałby mi pastor powiedzieć?
- Nie, nic więcej nie mam do dodania.
Dan pokiwał głową. Zastanawiał się, co wielebny ukrywa, o czym mu nie mówi. Jego znajomość z takim Monsterem była co najmniej dziwna, bo raczej nie zakładał, że poznali się przypadkiem. Był pewien, że tych dwóch coś łączyło. Gambon wstał i wyszedł, zostawiając szeryfa samego ze swoimi myślami.
Wieczór zapadał nad miastem, otulając je nieprzeniknioną ciemnością. Dan wyszedł na zewnątrz na nocny obchód. Doszedł do wniosku, że koniecznie musi pomyśleć o zastępcy, godnym zaufania pomocniku, który nie ma żony i dzieci, jest dyspozycyjny i nie boi się ryzyka. Chyba będzie musiał poradzić się Adama w kwestii wyboru. Może jego brat Joe by się nadawał?
Pozapalane w domach lampy nieznacznie rozświetlały drogę, którą co wieczór przemierzał. W saloonie jak zwykle było tłoczno i gwarno. Po ulicy snuli się nieliczni przechodnie. Gdzieś w oddali szczekał pies. Dan doszedł do domku panny Curtis. Przez niezbyt szczelnie zasłonięte okno zobaczył Elizabeth siedzącą przy stole i sprawdzającą uczniowskie zeszyty. Lewą dłoń opierała na czole. Wyglądała na zmęczoną. Nagle podniosła wzrok, jakby wyczuła, że ktoś na nią patrzy. Nie mogła go zobaczyć, ale poczuł się jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Czym prędzej poszedł dalej, nie oglądając się za siebie.

* * * * *

W Ponderosie po kolacji toczyła się dyskusja na temat dzisiejszych wydarzeń. Dzieci odesłano do łóżek. Lucy miała im opowiedzieć bajkę i dopilnować, aby chłopcy spokojnie zasnęli. Na dole Ben nie mógł usiedzieć w fotelu. Krążył zdenerwowany informacją o zniszczeniu kościoła. Wiadomość go wzburzyła, gdyż miał niemały udział w jego budowie i niedawnym remoncie. Nie lubił wyrzucać pieniędzy w błoto. Hoss i Joe nie zamierzali dzisiejszego wieczoru grać w warcaby. Adam nawet nie sięgnął po książkę.
- Co za szubrawiec mógł to zrobić? – głośno zastanawiał się Ben, przystając przy kominku.
- Jakiś łotr spod ciemnej gwiazdy – mina Hossa dobitnie świadczyła o tym, że chętnie temu komuś porachowałby wszystkie kości.
- Dan z pewnością go znajdzie – Adam starał się uspokoić wzburzone nastroje.
- Znajdzie albo i nie! – zawyrokował podniecony Joe. – Łobuz może się wywinąć.
- Widzę, że rozsadza cię chęć działania – zauważył najstarszy brat, rzucając mu taksujące spojrzenie.
- A żebyś wiedział! – odgryzł się młodzieniec. – Nie zamierzam siedzieć z założonymi rękami. W przeciwieństwie do ciebie …
Adam wstał z fotela i zrobił krok w kierunku Joe. Między nimi natychmiast pojawił się Ben.
- Chyba się zapominasz – ojciec z wyrzutem spojrzał na swego beniaminka. – Ty masz coś do zarzucenia Adamowi? Adamowi, który …
- Pa, wystarczy – przerwał mu ostro brunet. – Sam potrafię się bronić. No dalej, Joe. Co chcesz mi powiedzieć?
- Już nic – chłopak ochłonął i zaczęło mu się robić głupio. – Poniosło mnie, po prostu.
- Skoro tak palisz się do działania, jedź jutro do miasta i pomóż szeryfowi – zaproponował. – Ja i Hoss zajmiemy się ranczem.
Ben kiwnął przyzwalająco głową. Mężczyźni rozeszli się w różnych nastrojach do swoich pokoi. Joe cieszył się, że będzie mógł się wykazać. Hoss chciał jak najszybciej porozmawiać z Lucy i usłyszeć jej opinię na temat zaistniałych wydarzeń. Ben odnosił wrażenie, że nie nad wszystkim panuje i to mu dokumentnie popsuło humor. Adam wszedł do swojej sypialni, zapalił lampę i stanął przy oknie. Jasna tarcza księżyca działała na niego odprężająco. Nie miał ochoty na sen. Zaczął przerzucać książki w poszukiwaniu czegoś nastrojowego. W ręce wpadł mu „Świerszcz za kominem”, opowiadanie Karola Dickensa. Lubił tę ciepłą opowieść o zwykłych ludziach. Nie było tam wstrząsających wydarzeń, dynamicznej akcji. Zamiast tego czytelnik otrzymywał odrobinę magii. Chyba tego właśnie w tej chwili potrzebował.
Zdjął buty i rozpiął koszulę. Właśnie miał zamiar wygodnie ułożyć się na łóżku, gdy jego wzrok przyciągnął mały duszek w białej koszulce nocnej.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zapytał zaskoczony.
- Tato … - Billy podszedł do Adama, który usiadł na krawędzi łóżka. – Nie będziemy już chodzić do kościoła?
- Oczywiście, że będziemy.
- Ale kościoła nie ma – zauważył chłopiec, siadając obok niego.
- Pastor będzie odprawiał niedzielne nabożeństwa w szkole, dopóki nie zbudujemy nowego.
- Tato, … pójdziemy jeszcze do tej ładnej pani?
- Do jakiej pani? – zadał pytanie, choć wiedział, o kim mowa.
- Do Kimberly.
- Nie wiem …może …
- Ona ma takie same smutne oczy jak ty - zauważył synek.
Adam spojrzał na Billy’ego zaskoczony jego spostrzegawczością. Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć. Chłopczyk wcale nie czekał na odpowiedź. Przytrzymując się jego ramienia, podniósł się i pocałował ojca w policzek.
- Dobranoc, tato – powiedział, zsuwając się z łóżka.
- Dobranoc, synku.
Adam nie miał już chęci na czytanie książki. Nieuważnie odłożył ją na półkę. Kimberly Stevenson… W rzeczywistości była jeszcze ładniejsza, niż na zdjęciu, które kiedyś pokazał mu Dan. Nie poświęciła mu dziś zbyt wiele uwagi. Patrzyła na niego tylko wtedy, gdy musiała. Może to i dobrze, przecież nie miał zamiaru zaprzątać sobie nią głowy. Spojrzał na fotografię żony i przeświadczony o słuszności swoich przekonań zgasił lampę.

* * * * *

W mieście zaczynał się zwykły o tej porze ruch. Otwierano sklepy. Drogą niespiesznie przejeżdżały wozy. Tu i ówdzie ktoś przemknął konno. Kilka kobiet wybrało się po zakupy. Wymieniały miedzy sobą najświeższe ploteczki. Dwie rozmawiały, stojąc przed biurem szeryfa. Pastor Gambon szedł w kierunku ruin kościoła. Gdy przechodził obok poczty, z zaułka wyszedł Monster, celując do niego z rewolweru. Tak się ustawił, że nie był widoczny z ulicy.
- Podobała ci się moja wiadomość? – zapytał, wskazując brodą gruzowisko.
- Po co tu przyjechałeś? – chciał wiedzieć pastor.
- John, … przecież wiesz …
- Powiedz mi.
- Pamiętasz Nowy Orlean?
- Pamiętam, że rzuciłeś się wtedy na mnie z nożem – powiedział Gambon, dotykając blizny na szczęce.
- A o Rose zapomniałeś? – zimny głos Monstera nieprzyjemnie drażnił uszy.
- Zawsze o niej pamiętam, ale Rose już nie ma.
- Przez ciebie.
- To ty ją zabiłeś – przypomniał zimnym głosem pastor.
- Zabrałeś mi ją. Omamiłeś pięknymi słowami. Zaczęła mnie unikać, ale dla ciebie zawsze miała czas. Nie mogłem na to pozwolić.
- Odebrałeś jej życie. Czego chcesz jeszcze?
- Wyrównania rachunków.
Gambon spojrzał z niedowierzaniem na Monstera. Doszedł do wniosku, że nigdy nie zrozumie tego człowieka. Kiedyś, dawno temu obaj należeli do bandy Glassa i napadali na dyliżanse. Czerpali z tego niemałe korzyści. Gambon zrezygnował po tym, jak członkowie bandy dokonali zbiorowego gwałtu na młodej dziewczynie, która jechała do Colorado Springs. Monster zabił wówczas wszystkich pasażerów dyliżansu, nie chcąc zostawiać niepotrzebnych świadków. Nie chciał też pozwolić na to, aby John odszedł. Tropił go niczym łowną zwierzynę. Pech chciał, że po dwóch latach natknęli się na siebie w Nowym Orleanie. Znowu doszło do spięcia za sprawą kobiety. Miała na imię Rose i była aktorką. Monster ją adorował, ale z marnym skutkiem. John osiągnął dużo więcej. Rose w krótkim czasie zapałała do niego uczuciem. Nie dane im było jednak nacieszyć się sobą. Monster w swym chorym umyśle uroił sobie, że jeśli sam nie może mieć tej kobiety na własność, innym też nie pozwoli. Zabił ją po którymś spektaklu i chciał usunąć też Gambona. Gdy nie udał mu się zamach na jego życie, próbował go wrobić w morderstwo aktorki. John wyjechał z miasta, umiejętnie zacierając za sobą ślady. Zmienił swoje życie i przez kilkanaście lat usiłował zapomnieć o tym, kim był kiedyś. Teraz przeszłość w postaci Monstera go dopadła i szczerzyła kły.
- Nareszcie będziemy kwita – powiedział bandyta, wykrzywiając swą szpetną twarz.
Gambon wstrzymał oddech. Wiedział, że Monster nie spudłuje. Nie z takiej odległości. Strzał padł w chwili, gdy nieświadoma niczego Josephine Nolan wyszła z poczty, stając między pastorem, a rewolwerowcem. Osunęła się z jękiem na ziemię. Ktoś krzyknął. Monster ulotnił się w okamgnieniu. Z różnych stron zaczęli nadbiegać ludzie. W ich kierunku pędził Joe, który właśnie przyjechał. Z biura wypadł szeryf Stevenson. Pastor klęczał nad ranną, która bladła coraz bardziej. Joseph opadł na kolana, patrząc z niedowierzaniem na białą bluzkę kobiety, na której wykwitła duża, czerwona plama.
- Nie smuć się, Joe. Przecież ja nie umieram – powiedziała, wyciągając w jego kierunku rękę. Z jej ust wypłynęła cienka strużka krwi. Nie zdołała dotknąć jego policzka. Jej ręka opadła bezładnie.

* * * * *

Pogrzeb Josephine Nolan przyciągnął tłumy. Szkoła nie zdołała pomieścić przybyłych. Wszyscy patrzyli na Gambona. Nie znali jego niechlubnej przeszłości, ale różne plotki zaczęły krążyć po mieście. Obwiniali go. Szybko połączyli fakty - zniszczenie kościoła, zamach na duchownego. Domyślali się, że wielebny nie był człowiekiem bez skazy. Przestali mu ufać. Pastor czuł ciężar ich spojrzeń. W oczach wielu ludzi wyczytał oskarżenie, żal, niedowierzanie. Stali chmurni i zasępieni. Pogoń, którą natychmiast zorganizował szeryf w celu ujęcia sprawcy, nie przyniosła żadnego rezultatu. Monster był nie lada mistrzem w zacieraniu śladów. Jakby zapadł się pod ziemię. Gambon zdawał sobie jednak sprawę, że ten zwyrodnialec krąży gdzieś w okolicy i z pewnością ma zamiar wrócić i dokończyć dzieła.
Ludzie jakoś niemrawo opuszczali cmentarz. Z niedowierzaniem spoglądali na kopczyk świeżej ziemi. Wciąż pamiętali wdowę Nolan – kobietę energiczną, wyzywająco piękną, kuszącą, a przede wszystkim żywą. Choć w tych rejonach śmierć w wyniku postrzału nie była czymś wyjątkowym, trudno było uwierzyć w to, że Josephine już nigdy nie przejdzie ulicami ich miasta i nie dostarczy nowych plotek. Było to tak zadziwiające, że niemal nierealne.
Pastor Gambon, opuszczając cmentarz, podjął ostateczną decyzję. Nie potrzebował wiele czasu, aby się spakować. Dyliżans odchodził za godzinę. Z walizką w ręku wszedł do biura szeryfa. W środku zastał Dana Stevensona i Adama Cartwrighta. Spojrzeli na niego zaskoczeni.
- Pastor gdzieś się wybiera? – zapytał szeryf, patrząc na jego torbę podróżną.
- Wyjeżdżam – poinformował go suchym tonem. – Stanowię zagrożenie dla tego miasta. Monster jest nieobliczalny. Jeśli tu wróci i mnie nie zastanie, nie będzie miał powodu, aby tu zostać. Ruszy moim śladem.
- Niech pastor nie wyjeżdża – usiłował go przekonać Stevenson. – Poradzimy sobie z nim.
- Prędzej czy później wpadnie w nasze ręce – poparł go Adam.
- Jestem odpowiedzialny za śmierć pani Nolan – stwierdził. – Nie chcę mieć więcej nikogo na sumieniu.
- To był wypadek – zauważył szybko Dan. – Nikt pastora nie obwinia.
- Wie pan równie dobrze jak ja, że to nieprawda – pastor uśmiechnął się smętnie.
- Ludzie są poruszeni zaistniałą sytuacją – powiedział usprawiedliwiająco Adam. – Ale w końcu zapomną. Przecież pastor tak wiele zrobił dla tego miasta i jego mieszkańców.
- Teraz to nieważne – stwierdził stanowczo. – Po prostu muszę wyjechać.
- Nie zdołamy pastora przekonać? – upewnił się jeszcze szeryf.
- Nie.
Obaj podali mu rękę na pożegnanie. Gdy drzwi się za nim zamknęły, spojrzeli na siebie przygnębieni. Obu nurtowało pytanie, czy Gambon przeżyje starcie z Monsterem. Wiedzieli, że kiedyś dojdzie do konfrontacji – wcześniej czy później.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:58, 06 Paź 2014    Temat postu:

Jednak szkoda mi wdowy Nolan.
Ten Monster to chyba jakiś psychopata


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:24, 06 Paź 2014    Temat postu:

Mada mam jedno podstawowe zastrzeżenie do Twojego fragmentu....dlaczego wstawiłaś go tak wcześnie? Mad ...ale wytrzymam Confused

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 21:23, 06 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:32, 06 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Wstrząsająca ta historia pastora.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:37, 06 Paź 2014    Temat postu:

Evil or Very Mad

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 21:14, 06 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:48, 06 Paź 2014    Temat postu:

...a w nosie ...poczytam ustawy Mad

Mada napisał:
Adam, pozornie skupiony na posiłku, w rzeczywistości obserwował Kimberly i swojego synka.

Pewnie przypomniał sobie szczęśliwe czasy w trójkę.
Mada napisał:
Gambon wstał i wyszedł, zostawiając szeryfa samego ze swoimi myślami.

O tak Dan ma o czym myśleć Confused
Mada napisał:
Curtis. Przez niezbyt szczelnie zasłonięte okno zobaczył Elizabeth siedzącą przy stole i sprawdzającą uczniowskie zeszyty. Lewą dłoń opierała na czole. Wyglądała na zmęczoną.

Coś ten szeryf nieśmiały w stosunku do panny Curtis. Jeszcze jej okiennic nie naprawił nie wymienił wypaczonych desek? Surprised
Mada napisał:
- Ona ma takie same smutne oczy jak ty - zauważył synek.
Adam spojrzał na Billy’ego zaskoczony jego spostrzegawczością.

Ogólnie dzieci są spostrzegawcze i szczere do bólu...no ale to dziecko Adama i nie powinno go nic zadziwić w jego zachowaniu... Rolling Eyes
Mada napisał:
Strzał padł w chwili, gdy nieświadoma niczego Josephine Nolan wyszła z poczty, stając między pastorem, a rewolwerowcem.

O matko! Shocked Może i narobiłaby jeszcze bigosu, ale śmierci jej nie życzyłam Confused
Historia pastora przerażająca wręcz, mimo, że uciekł w porę przeszłość bezlitośnie go ściga.
Mada napisał:

Obaj podali mu rękę na pożegnanie. Gdy drzwi się za nim zamknęły, spojrzeli na siebie przygnębieni.

Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Pastor pojawił się, porwał tłumy i znika jak kamfora. Aj....Crying or Very sad akurat go polubiłam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 19:49, 06 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:15, 06 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Wrócił myślami do dzisiejszego posiłku. Gdy zjawili się w domu po przeszukaniu gruzów, przejęty Billy powitał ich słowami: „Tato, ale jesteś brudny!”, czym wprawił Adama w niemałe zakłopotanie. Kimberly bez słowa przyszykowała im wodę, ręczniki i mydło.

Billy wrodził się w tatusia. Mały czyścioszek Smile
Mada napisał:
Zanim zdążył wykonać jakikolwiek ruch, w biurze pojawił się pastor Gambon. Znowu był sobą. Wszedł energicznym krokiem, podszedł do szeryfa i usiadł naprzeciwko niego. Jego wzrok wyrażał determinację. Dan przyjrzał mu się z aprobatą. Zawsze lubił ludzi zdecydowanych w działaniu.

Spodobał mi się pastor Gambon w tej swojej determinacji i chęci działania, szkoda tylko, że jak się później okazało Monster zrobił swoje Confused
Mada napisał:
Dan doszedł do domku panny Curtis. Przez niezbyt szczelnie zasłonięte okno zobaczył Elizabeth siedzącą przy stole i sprawdzającą uczniowskie zeszyty. (...) Nagle podniosła wzrok, jakby wyczuła, że ktoś na nią patrzy. Nie mogła go zobaczyć, ale poczuł się jak złodziej złapany na gorącym uczynku. Czym prędzej poszedł dalej, nie oglądając się za siebie.

Zdaje się, że Dan wpadł, jak śliwka w kompot. Very Happy Mam nadzieję, że Elizabeth też tak wpadnie Wink
Cytat:
Zdjął buty i rozpiął koszulę. Właśnie miał zamiar wygodnie ułożyć się na łóżku, gdy jego wzrok przyciągnął mały duszek w białej koszulce nocnej.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? – zapytał zaskoczony.
- Tato … - Billy podszedł do Adama, który usiadł na krawędzi łóżka. – Nie będziemy już chodzić do kościoła?
(...)
- Tato, … pójdziemy jeszcze do tej ładnej pani?
- Do jakiej pani? – zadał pytanie, choć wiedział, o kim mowa.
- Do Kimberly.
- Nie wiem …może …
- Ona ma takie same smutne oczy jak ty - zauważył synek.

A ta scena bardzo mnie wzruszyła. Mały duszek - śliczne określenie Smile i dobry obserwator. Adam ma wspaniałego synka.
Mada napisał:
W mieście zaczynał się zwykły o tej porze ruch. Otwierano sklepy. Drogą niespiesznie przejeżdżały wozy. Tu i ówdzie ktoś przemknął konno. Kilka kobiet wybrało się po zakupy. Wymieniały miedzy sobą najświeższe ploteczki. Dwie rozmawiały, stojąc przed biurem szeryfa.

Bardzo fajny opis. Poczułam się tak jakbym tam była Smile
Mada napisał:
Kiedyś, dawno temu obaj należeli do bandy Glassa i napadali na dyliżanse.

Wreszcie poznaliśmy tajemnicę pastora Gambona. Był przestępcą, a udało mu się zmienić życie, tylko, że przeszłość nie pozwala mu zapomnieć i żyć normalnie. Rolling Eyes
Mada napisał:
Gambon wstrzymał oddech. Wiedział, że Monster nie spudłuje. Nie z takiej odległości. Strzał padł w chwili, gdy nieświadoma niczego Josephine Nolan wyszła z poczty, stając między pastorem, a rewolwerowcem. Osunęła się z jękiem na ziemię.

Przez przypadek wdowa Nolan ocaliła pastora. Myślę, ze pastor zaciągnął swoisty dług wdzięczności i jeszcze wróci do Virginia City. Taka mam nadzieję Smile

Mada odcinek bardzo ciekawy, dużo się działo. Było dramatycznie, rodzinnie i troszkę romantycznie. Super Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 8 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin