Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:11, 09 Paź 2014    Temat postu:

Końca na razie nie planuję. Tak naprawdę to nawet nie wiem, jaki będzie ten koniec. Confused Zdarza mi się to po raz pierwszy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:49, 10 Paź 2014    Temat postu:

Nie odkryję Ameryki...ale kiedyś musi być ten pierwszy raz...Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:49, 10 Paź 2014    Temat postu:

* * * * *

Kimberly rozejrzała się po sklepie. Nie była jedyną klientką. Kilka kroków dalej stała jakaś młoda kobieta w szarobrązowej sukience i wybierała jabłka. Oglądała je wyjątkowo dokładnie, jakby chciała mieć pewność, że kupi idealne sztuki. Kimberly zwróciła na nią uwagę, gdyż blondynka już kilka razy z ciekawością zerknęła w jej stronę. Zastanawiała się, kim jest i dlaczego tak ciasno związuje włosy, nie pozwalając im swobodnie spływać po plecach. Wyglądałaby zdecydowanie korzystniej, gdyby je rozpuściła i przewiązała błękitną wstążką.
Wzięła z półki puszkę brzoskwiń, tak na wszelki wypadek. Miała zamiar upiec ciasto. Jeszcze nie zdecydowała, czy będzie to placek czy szarlotka. Dana nie było, wyjechał po otrzymaniu telegramu od szeryfa z Carson City. Kimberly prosiła brata, aby przy okazji kupił prezent dla Billy’ego. Wiedziała, co chce mu dać na urodziny. Wczoraj obeszła wszystkie sklepy w Virginia City i nie znalazła tego, czego szukała. Miała nadzieję, że Dan będzie miał więcej szczęścia. Z początku nie miała zamiaru korzystać z zaproszenia pana Cartwrighta, ale brat umiejętnie zagrał na jej uczuciach, mówiąc, że Billy ją polubił i na pewno ucieszy się na jej widok. Ten mały chłopczyk budził w niej macierzyńskie uczucia, o które siebie nie podejrzewała. Był taki uroczy i słodki. Nie chciała sprawić mu zawodu.
Podeszła do kontuaru z puszką brzoskwiń i poprosiła sprzedawcę o funt kawy.
- Podobno pani brat wyjechał z miasta – zagadnął ją mężczyzna.
- Został wezwany do Carson City – wyjaśniła, nie wdając się w szczegóły. – Joseph Catwright będzie go zastępował.
- Kiedy wraca?
- Pojutrze.
- To dobrze – odetchnął z ulgą sprzedawca. – Nie mam nic przeciwko Joe, ale czuję się bezpieczniej, gdy szeryf Stevenson jest na miejscu.
Kimberly uśmiechnęła się w jego stronę i włożyła zakupy do koszyka. Zanim wyszła, usłyszała, jak mężczyzna zwrócił się do blondynki:
- Czym mogę służyć panno Curtis? Coś jeszcze oprócz jabłek?
- Poproszę o ćwierć funta herbaty – odpowiedziała kobieta.
Kim wracała niespiesznie do domu. Zastanawiała się, co będzie robić przez te kilka dni, sama, w obcym miejscu. Mieszkanie lśniło czystością. Sprzątanie było jej sprzymierzeńcem w walce ze wspomnieniami o Michaelu. Tak bardzo za nim tęskniła. Był takim wspaniałym człowiekiem, oddanym, szlachetnym i kochającym. Mieli tyle planów na przyszłość. Nie mogła wprost uwierzyć, że jej narzeczony nie żyje… Znów łzy napłynęły jej do oczu. Szybko zamrugała, aby je odpędzić. Rozejrzała się spłoszona. Nie chciała, aby ktoś był świadkiem jej słabości.
Dochodziła do domu, gdy z naprzeciwka nadjechał z zawrotną szybkością wóz. Woźnica miał problem z opanowaniem konia, który pędził na złamanie karku. Kimberly uskoczyła z drogi i wbiegła na ganek. Za jej przykładem usiłowała pójść panna Curtis, która również wracała do domu, ale potknęła się i wylądowała na ziemi. Kim odstawiła koszyk i szybko do niej podbiegła.
- Nic się pani nie stało? – zapytała, pomagając jej wstać i zbierając rozsypane jabłka.
- Chyba nie – stwierdziła Elizabeth, spoglądając na swe brudne ręce i zastanawiając się, jak ma nimi otrzepać zakurzoną spódnicę.
- Zapraszam do mnie – zaproponowała bez namysłu Kimberly.
Panna Curtis nie wahała się ani sekundy. Wiedziała, kim jest ta piękna szatynka. Podobieństwo do brata było aż nadto widoczne. Poza tym scena w sklepie rozwiała jej wszelkie wątpliwości. Od jakiegoś czasu nurtowało ją pytanie, jak wygląda w środku mieszkanie Dana Stevensona. Teraz miała okazję skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością. Domek, w którym mieszkał szeryf, nie był jego własnością. Wynajmował go od pana White’a, który zajmował się w tym mieście również kwaterunkiem.
Kimberly otworzyła drzwi, po czym zaprowadziła nową znajomą do swojej sypialni. Za parawanem stała miska, do której nalała wody z dzbanka. Sprawdziła, czy mydło jest na swoim miejscu i wyszła w poszukiwaniu świeżego ręcznika. Elizabeth z ciekawością rozejrzała się po pokoju. Jej uwagę, oprócz artystycznie wykonanej pozytywki, przyciągnęło zdjęcie stojące na toaletce. Przedstawiało przystojnego mężczyznę, do którego jak ulał pasowało określenie „prawdziwy dżentelmen”. Ponieważ ręce zaczynały ją coraz bardziej piec, czym prędzej je umyła. Na środku lewej dłoni widniało zadrapanie, które lekko krwawiło. Wyjęła chusteczkę i przyłożyła ją do rany. Kim wróciła z ręcznikiem i zmarszczyła brwi, widząc, co się stało.
- Trzeba to czymś przemyć, żeby nie wdało się zakażenie – zadecydowała.
Przyniosła z kuchni buteleczkę z ciemnego szkła do połowy wypełnioną płynem. Z szuflady wyjęła pas białego płótna i oderwała kawałek. Wprawnie zajęła się ręką Elizabeth.
- Mój brat w dzieciństwie często się kaleczył – wyjaśniła, widząc pytający wzrok blondynki. – Napatrzyłam się za wszystkie czasy. Gotowe – poinformowała po chwili z zadowoleniem.
- Dziękuję.
- Właściwie już się poznałyśmy, choć nie zostałyśmy sobie przedstawione – stwierdziła z uśmiechem siostra Dana. – Jestem Kimberly Stevenson – wyciągnęła rękę.
- Elizabeth Curtis – lekko uścisnęła podaną dłoń, nie bardzo wiedząc, co dalej.
Kim przejęła inicjatywę. Zaczęły rozmawiać o ciastach, a skończyły na ostatniej powieści Balzaca. Zanim się spostrzegły, minęła godzina, a później druga. W końcu blondynka powiedziała, że musi już iść, ale obiecała, że wpadnie pojutrze i pomoże jej w upieczeniu szarlotki. Gdy Elizabeth wyszła, Kimberly pomyślała, że zupełnie przypadkiem poznała osobę, w której widziała swoją przyszłą przyjaciółkę.

* * * * *

Dziś rano Billy otrzymał od swojego taty wspaniały prezent. W zagrodzie czekał na niego czekoladowy kucyk przewiązany czerwoną wstążką. Chłopiec zaniemówił ze szczęścia, wpatrując się z niedowierzaniem w śliczne stworzenie, które odtąd miało być jego własnością.
- Mogę go dotknąć? – zapytał z przejęciem.
- Oczywiście – stwierdził uśmiechnięty Adam, otwierając zagrodę.
Billy podszedł i delikatnie pogłaskał kucyka. Adam przykucnął obok, przyglądając mu się z sercem przepełnionym miłością. Synek stanowił sens jego istnienia i tylko myśl o nim pozwoliła mu przetrwać najcięższe chwile. Uszczęśliwiony chłopiec odwrócił się w stronę Adama i mocno się do niego przytulił.
- Kocham cię, tato.
- Ja też, synku. Najbardziej na świecie.
Ben, który obserwował ich z oddali, otarł łzę wzruszenia. Uwielbiał swego wnuczka. Zrobiłby dla niego wszystko, podobnie jak dla Adama. Jego najstarszy syn był wspaniałym ojcem. Zasługiwał na miłość i szczęście. Billy stał się jego oczkiem w głowie, ale nie mógł wypełnić dość istotnej luki w jego sercu. Mimo tego, że Adam każdą wolną chwilę poświęcał ukochanemu synkowi, czuł się bardzo samotny. Ben o tym wiedział, ale nic nie mógł na to poradzić. Przez pierwsze miesiące po śmierci Coleen, wciąż z niepokojem patrzył na syna. Bał się, że Adam wyjedzie z Ponderosy. Tygodnie mijały, przechodziły w miesiące… Adam został. Ben odetchnął z ulgą, dziękując Opatrzności. Obiecał sobie wówczas, że nigdy nie będzie wtrącał się w życie osobiste swego syna. Jak do tej pory, słowa dotrzymał. Wciąż nie tracił jednak nadziei, że los Adama kiedyś się odmieni …


* * * * *

Ben, który był pomysłodawcą urodzinowego pikniku, zadbał o wszystko. Nad jezioro zostały przetransportowane dwa stoły i ławy – dla tych, którym nie bardzo odpowiadało siedzenie na ziemi. Na trawie rozłożono koce. Ilość piknikowych koszy oraz ich zawartość starczyłaby dla pułku wojska, więc nestor rodu Cartwrightów wiedział, że nikt z tego przyjęcia głodny nie wróci. Oprócz rodziny zaproszono: Elizabeth Curtis – ze względu na jej dawną przyjaźń z Coleen, Roya, którego uważano za przyjaciela rodziny oraz Harry’ego Glenistera z córką. Ci ostatni zostali włączeni w poczet gości na wyraźną prośbę Josepha, który postanowił bliżej zapoznać się z panną Victorią. Dziewczyna osiągnęła właśnie interesujący go wiek, więc młodzieniec zapragnął przetestować na niej swój uwodzicielski urok. Wśród gości brakowało Dana Stevensona i Kimberly, którzy spóźniali się już co najmniej kwadrans. Adam zaczął się zastanawiać, czy w ogóle przyjadą. Wciąż łapał się na tym, że patrzy w kierunku drogi. Aby ukryć zdenerwowanie, wdał się w rozmowę z Royem na temat plusów i minusów emerytury.
Billy i Toby biegali podekscytowani, już sami nie wiedząc, gdzie się zatrzymać. Chcieli być we wszystkich miejscach jednocześnie. Było tyle osób i każdy mówił o czymś interesującym. Synek Hossa chwilowo zapomniał o swej urazie do starszego kuzyna. Poczuł takową dziś rano, gdy zobaczył, co syn Adama dostał od swojego taty. Kucyk wzbudził w Tobym głębokie uczucie zazdrości. Malec poczuł się tak nieszczęśliwy, że jego płacz z pewnością był słyszany aż w Virginia City. Na nic się zdała obietnica taty, że kupi mu podobnego czy zapewnienia dziadka, iż Billy z pewnością pozwoli mu pojeździć na czekoladowym koniku. Wszyscy po kolei usiłowali przemówić mu do rozsądku, przekonać, uspokoić, a nawet przekupić kawałkiem ciasta. Nic nie skutkowało. Mały wył i tupał nogami. Bezsilny Hoss patrzył bezradnym wzrokiem wokół. Adam nie miał zamiaru się mieszać, choć czuł wyrzuty sumienia, że swym prezentem dla Billy’ego wywołał takie zamieszanie. W końcu Lucy straciła cierpliwość i wymierzyła klapsa drącemu się Toby’emu. Zaskoczony malec ucichł w okamgnieniu. Otworzył usta ze zdziwienia, patrząc łzawymi oczyma na swoją mamę, która przykucnęła, spojrzała mu prosto w oczy, powiedziała stanowczym głosem: „Dosyć!”, a następnie pocałowała w oba policzki. Toby tego dnia więcej już nie płakał.
Adam odczuł ulgę, gdy w oddali zobaczył bryczkę. Dan powoził z wprawą i wyjątkową szybkością. Zatrzymał się w cieniu drzewa i zgrabnie zeskoczył, w locie łowiąc spojrzenie panny Curtis. Pomógł wysiąść siostrze, która wyglądała tak, jakby miała ochotę uciec.
- Wszystko będzie dobrze – szepnął jej uspokajająco do ucha. – To mili ludzie. Sama się przekonasz.
Uśmiechnęła się z przymusem. Żałowała, że nie została w domu. Nie sądziła, że będzie tu tyle osób. Zawsze czuła się niepewnie wśród obcych. Cała spięta zdążyła zrobić zaledwie dwa kroki, gdy pojawił się przed nią uśmiechnięty Billy. Gdy spojrzała na jego słodką buzię, napięcie prysło jak bańka mydlana.
- Mam już cztery lata – powiedział z dumą.
- Bardzo zaawansowany wiek – przyznała z powagą Kimberly.
- Już niedługo będę duży i silny. Tak jak tata – zapewnił.
- Nie wątpię – zgodziła się z uśmiechem, wyłapując wzrok Adama, który właśnie szedł w ich kierunku. – Mam coś dla ciebie – powiedziała szybko, kierując się w stronę wozu.
Zaciekawiony Billy poszedł jej śladem. Kimberly sięgnęła po pakunek i podała go chłopcu. Przykucnęła, aby nie patrzeć na dziecko z góry.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba – powiedziała i w tej samej chwili poczuła na swoim karku czyjeś spojrzenie.
- Tato, mogę rozpakować? – zapytał chłopiec, spoglądając na Adama.
- Oczywiście, przecież to prezent – wyjaśnił zaciekawiony nie mniej od Billy’ego tym, co znajduje się w środku.
Dziecko z przejęciem rozchyliło papier. Z małych płuc wyrwało się westchnienie zachwytu. Tuż przed sobą malec miał przepiękną zabawkę – pozytywkę w kształcie karuzeli. Do pionowych, cieniutkich drążków przytwierdzono barwnie ubranych jeźdźców na koniach. Nakręcony mechanizm wprawiał w ruch postaci ludzi i zwierząt, które zaczynały się obracać wokół osi w rytm radosnych, niezbyt głośnych dźwięków. Całość wieńczyła cyrkowa kopuła w biało-czerwone pasy. Zanim Adam zdążył cokolwiek powiedzieć, Billy podał mu zabawkę, a sam mocno przytulił się do Kimberly.
- To znaczy, że ci się podoba? – upewniła się ujęta jego zachowaniem.
- Jest śliczna – potwierdził chłopczyk. – Prawda, tato?
- Wspaniała – przyznał zadowolony Adam.
- Kimberly wysłała mnie po ten prezent aż do Carson City – włączył się Dan, który do tej pory z boku obserwował całą scenę. Przywitał się z Adamem i rozejrzał się wokół z ciekawością. Roy z Harrym z godnością posilali się kawałkami pieczonego kurczaka. Obok na kocu siedział Hoss z rodziną. Lucy podawała mu coraz to nowe przysmaki, patrząc na niego z pobłażliwością, w której było też dużo tkliwości. Toby dzielnie sekundował tacie w jedzeniu, choć z wiadomych względów były to ilości raczej znikome. Na sąsiednim kocu we wdzięcznej pozie spoczywała panna Victoria emablowana przez Josepha. Dziewczyna miała spuszczone oczy i zaróżowione policzki. Joe dwoił się i troił, aby zaimponować swą wymową tej nieśmiałej pannie. W końcu wzrok Dana natrafił na osobę, której szukał. Elizabeth Curtis rozmawiała z Benem. Miała na sobie beżową sukienkę z białym, haftowanym kołnierzykiem i jak zwykle, ciasno upiętą fryzurę. Dan poczuł przemożną ochotę, aby do niej podejść, powyciągać wszystkie szpilki z jej włosów i dożywotnio je skonfiskować. Najpierw jednak musiał zaopiekować się siostrą, którą należało przedstawić gościom i gospodarzom.
Kimberly musiała przyznać, że Dan miał rację. Wszyscy okazali się bardzo mili i sympatyczni. Nie było zadęcia, sztuczności i oziębłości. Ucieszyła się, gdy wśród zaproszonych gości zobaczyła Elizabeth. Po chwili obie siedziały na kocu rozłożonym w cieniu drzewa, delikatnie skubiąc przeróżne smakołyki. Jak na zawołanie zjawił się Billy i usadowił się obok Kimberly.
- Jesteś głodny? – zapytała łagodnie szatynka.
- Nie – chłopiec pokręcił główką. – Już jadłem.
W pobliżu koca usiadł kolorowy motyl – rusałka admirał, którego żółto-brązowe skrzydła, nakrapiane małymi, białymi plamkami delikatnie się poruszały i przykuwały uwagę.
- Tato! – krzyknął ściszonym głosem Billy. – Zobacz, jaki ładny.
Adam, który od jakiegoś czasu szukał okazji, aby się dosiąść, szybko wykorzystał szansę. Motyl wachlował się skrzydełkami i ani myślał odlatywać. Po chwili dołączył do niego danaus plexippus, potocznie zwany monarchą – większy od swego kolegi, ale podobnie ubarwiony. Wszyscy poddali się magii chwili. Niestety, motyle miały widocznie jakieś swoje ważne sprawy, bo postanowiły odlecieć.
- Tato, dokąd one poleciały? – dopytywał się Billy.
- Ten większy, zwany monarchą jest motylem wędrownym – wyjaśnił z powagą Adam. – Może rozpoczął już swą podróż i kieruje się ku Argentynie. Taki motyl może przelecieć prawie dwa tysiące mil.
- Czyli bardzo dużo – podsumował Dan, bezceremonialnie siadając obok siostry.
Elizabeth, która od dawna marzyła o tym, aby przebywać w towarzystwie Adama, ze zdziwieniem stwierdziła, że przestało jej na tym zależeć. Nadal uważała, że jest bardzo przystojny i pociągający, ale nie budził już w niej takich emocji jak kiedyś. Serce biło jej szybko, ale było to spowodowane bliskością kogoś innego…

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:53, 10 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Końca na razie nie planuję. Tak naprawdę to nawet nie wiem, jaki będzie ten koniec. Confused Zdarza mi się to po raz pierwszy.


I bardzo dobrze. Wtedy nie tylko my będziemy miały niespodziankę, ale i nasza Autorka

Ale niespodzianka jest kolejny fragment ... biegnę czytać ...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Pią 21:56, 10 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:00, 10 Paź 2014    Temat postu:

Fajnie, że wkleiłaś....poczytam do snu, uległam przeziębieniu i moje samopoczucie nie odbiega za bardzo od tej emotikonki

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 22:04, 10 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Podeszła do kontuaru z puszką brzoskwiń i poprosiła sprzedawcę o funt kawy.
- Podobno pani brat wyjechał z miasta – zagadnął ją mężczyzna.
- Został wezwany do Carson City – wyjaśniła, nie wdając się w szczegóły. – Joseph Catwright będzie go zastępował.
- Kiedy wraca?
- Pojutrze.
- To dobrze – odetchnął z ulgą sprzedawca. – Nie mam nic przeciwko Joe, ale czuję się bezpieczniej, gdy szeryf Stevenson jest na miejscu.

W takim miasteczku wszyscy wszystko wiedzą… A mieszkańcy czują się bezpiecznie gdy szeryf jest na miejscu Very Happy
Cytat:
Dochodziła do domu, gdy z naprzeciwka nadjechał z zawrotną szybkością wóz. Woźnica miał problem z opanowaniem konia, który pędził na złamanie karku. Kimberly uskoczyła z drogi i wbiegła na ganek. Za jej przykładem usiłowała pójść panna Curtis, która również wracała do domu, ale potknęła się i wylądowała na ziemi. Kim odstawiła koszyk i szybko do niej podbiegła.
- Nic się pani nie stało? – zapytała, pomagając jej wstać i zbierając rozsypane jabłka.

Nikomu nic się nie stało Very Happy To dobrze
Cytat:
Od jakiegoś czasu nurtowało ją pytanie, jak wygląda w środku mieszkanie Dana Stevensona. Teraz miała okazję skonfrontować swoje wyobrażenia z rzeczywistością.

Dobrze, że nie konfrontowała tego wcześniej, przed sprzątaniem…
Cytat:
Synek stanowił sens jego istnienia i tylko myśl o nim pozwoliła mu przetrwać najcięższe chwile. Uszczęśliwiony chłopiec odwrócił się w stronę Adama i mocno się do niego przytulił.
- Kocham cię, tato.
- Ja też, synku. Najbardziej na świecie.
Ben, który obserwował ich z oddali, otarł łzę wzruszenia. Uwielbiał swego wnuczka. Zrobiłby dla niego wszystko, podobnie jak dla Adama.

Urocze, pięknie napisane… i nostalgiczne, prawie smutne
Cytat:
Ci ostatni zostali włączeni w poczet gości na wyraźną prośbę Josepha, który postanowił bliżej zapoznać się z panną Victorią. Dziewczyna osiągnęła właśnie interesujący go wiek, więc młodzieniec zapragnął przetestować na niej swój uwodzicielski urok.

Jestem w szoku Shocked szybko mu przeszło Shocked
Cytat:
W końcu Lucy straciła cierpliwość i wymierzyła klapsa drącemu się Toby’emu. Zaskoczony malec ucichł w okamgnieniu. Otworzył usta ze zdziwienia, patrząc łzawymi oczyma na swoją mamę, która przykucnęła, spojrzała mu prosto w oczy, powiedziała stanowczym głosem: „Dosyć!”, a następnie pocałowała w oba policzki. Toby tego dnia więcej już nie płakał.

Laughing
Cytat:
Tuż przed sobą malec miał przepiękną zabawkę – pozytywkę w kształcie karuzeli. Do pionowych, cieniutkich drążków przytwierdzono barwnie ubranych jeźdźców na koniach. Nakręcony mechanizm wprawiał w ruch postaci ludzi i zwierząt, które zaczynały się obracać wokół osi w rytm radosnych, niezbyt głośnych dźwięków. Całość wieńczyła cyrkowa kopuła w biało-czerwone pasy.

Piękna zabawka… przypomina mi się fragment serialu Mad Men…
Cytat:
Dan poczuł przemożną ochotę, aby do niej podejść, powyciągać wszystkie szpilki z jej włosów i dożywotnio je skonfiskować.

Można spróbować Very Happy
Cytat:
Adam, który od jakiegoś czasu szukał okazji, aby się dosiąść, szybko wykorzystał szansę.

Wszystko im sprzyja Very Happy
Cytat:
Czyli bardzo dużo – podsumował Dan, bezceremonialnie siadając obok siostry.

Temu też Very Happy
Mada, piękny odcinek Very Happy Czytałam z przyjemnością Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:11, 10 Paź 2014    Temat postu:

Kim i Elizabeth chyba dobrze się rozumieją i będą z nich przyjaciółki.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Camila dnia Pią 22:12, 10 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:59, 10 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Z początku nie miała zamiaru korzystać z zaproszenia pana Cartwrighta, ale brat umiejętnie zagrał na jej uczuciach, mówiąc, że Billy ją polubił i na pewno ucieszy się na jej widok. Ten mały chłopczyk budził w niej macierzyńskie uczucia, o które siebie nie podejrzewała. Był taki uroczy i słodki. Nie chciała sprawić mu zawodu.

Dan postąpił bardzo sprytnie. Billy faktycznie jest niezwykle słodkim dzieciaczkiem. Każdy uległby jego urokowi Very Happy
Mada napisał:
Kim wracała niespiesznie do domu. Zastanawiała się, co będzie robić przez te kilka dni, sama, w obcym miejscu. Mieszkanie lśniło czystością. Sprzątanie było jej sprzymierzeńcem w walce ze wspomnieniami o Michaelu. Tak bardzo za nim tęskniła. Był takim wspaniałym człowiekiem, oddanym, szlachetnym i kochającym. Mieli tyle planów na przyszłość. Nie mogła wprost uwierzyć, że jej narzeczony nie żyje… Znów łzy napłynęły jej do oczu.

Kim bardzo tęskni za zmarłym narzeczonym. Będzie potrzebowała sporo czasu, żeby pogodzić się z taką stratą Confused
Mada napisał:
Kimberly uskoczyła z drogi i wbiegła na ganek. Za jej przykładem usiłowała pójść panna Curtis, która również wracała do domu, ale potknęła się i wylądowała na ziemi. Kim odstawiła koszyk i szybko do niej podbiegła.
- Nic się pani nie stało? – zapytała, pomagając jej wstać i zbierając rozsypane jabłka.
- Chyba nie – stwierdziła Elizabeth, spoglądając na swe brudne ręce i zastanawiając się, jak ma nimi otrzepać zakurzoną spódnicę.
- Zapraszam do mnie – zaproponowała bez namysłu Kimberly.

Jak przeczytałam ten fragment, pomyślałam sobie, że byłoby fajnie, gdyby obie panie zaprzyjaźniły się i jak później się okazało Kim miała podobne myśli:
Cytat:
Gdy Elizabeth wyszła, Kimberly pomyślała, że zupełnie przypadkiem poznała osobę, w której widziała swoją przyszłą przyjaciółkę.


Mada napisał:
Dziś rano Billy otrzymał od swojego taty wspaniały prezent. W zagrodzie czekał na niego czekoladowy kucyk przewiązany czerwoną wstążką. Chłopiec zaniemówił ze szczęścia, wpatrując się z niedowierzaniem w śliczne stworzenie, które odtąd miało być jego własnością.

Billy podszedł i delikatnie pogłaskał kucyka. Adam przykucnął obok, przyglądając mu się z sercem przepełnionym miłością. Synek stanowił sens jego istnienia i tylko myśl o nim pozwoliła mu przetrwać najcięższe chwile. Uszczęśliwiony chłopiec odwrócił się w stronę Adama i mocno się do niego przytulił.


Mada wzruszyłaś mnie tym fragmentem o Adamie i Billy'm, takim ciepłym i jednocześnie smutnym, nostalgicznym.

Mada napisał:
W końcu Lucy straciła cierpliwość i wymierzyła klapsa drącemu się Toby’emu. Zaskoczony malec ucichł w okamgnieniu. Otworzył usta ze zdziwienia, patrząc łzawymi oczyma na swoją mamę, która przykucnęła, spojrzała mu prosto w oczy, powiedziała stanowczym głosem: „Dosyć!”, a następnie pocałowała w oba policzki. Toby tego dnia więcej już nie płakał.

Syn Hossa jest bardzo niesfornym dzieckiem. Ciekawe po kim to ma, bo chyba nie po ojcu Smile Lucy jest fantastyczna. Zadziałała błyskawicznie. Biedny Toby skoro był taki zaskoczony, to raczej zbyt często nie obrywał Very Happy
Mada napisał:
Żałowała, że nie została w domu. Nie sądziła, że będzie tu tyle osób. Zawsze czuła się niepewnie wśród obcych. Cała spięta zdążyła zrobić zaledwie dwa kroki, gdy pojawił się przed nią uśmiechnięty Billy. Gdy spojrzała na jego słodką buzię, napięcie prysło jak bańka mydlana.

Kim wciąż ma obiekcje czy powinna wychodzić do ludzi, ale zdaje się, że synek Adama zdobył jej serce Smile
Mada napisał:
Elizabeth Curtis rozmawiała z Benem. Miała na sobie beżową sukienkę z białym, haftowanym kołnierzykiem i jak zwykle, ciasno upiętą fryzurę. Dan poczuł przemożną ochotę, aby do niej podejść, powyciągać wszystkie szpilki z jej włosów i dożywotnio je skonfiskować.

Nie wątpię, że Dan miał ochotę to zrobić. Myślę, że gdyby nadarzyła mu się okazja to pewnie by to zrobił Very Happy
Mada napisał:
Elizabeth, która od dawna marzyła o tym, aby przebywać w towarzystwie Adama, ze zdziwieniem stwierdziła, że przestało jej na tym zależeć. Nadal uważała, że jest bardzo przystojny i pociągający, ale nie budził już w niej takich emocji jak kiedyś. Serce biło jej szybko, ale było to spowodowane bliskością kogoś innego…

No i proszę uczucia Elizabeth kierują się wyraźnie w stronę Dana. Bardzo mnie to cieszy. Gorzej pewnie będzie z Kim i Adamem. Jedno i drugie bardzo doświadczone przez los. Obawiam się, ze trudno będzie im zaakceptować to kiełkujące w nich uczucie.

Mada przeczytałam jednym tchem. Bardzo mi się podobało. Wzruszenie przeplatało się z uśmiechem. Spodobał mi się bardzo opis motyli
Cytat:
W pobliżu koca usiadł kolorowy motyl – rusałka admirał, którego żółto-brązowe skrzydła, nakrapiane małymi, białymi plamkami delikatnie się poruszały i przykuwały uwagę.

Po chwili dołączył do niego danaus plexippus, potocznie zwany monarchą – większy od swego kolegi, ale podobnie ubarwiony. Wszyscy poddali się magii chwili.

Ja też uległam tej magii. Ślicznie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 11:02, 19 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:14, 10 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Fajnie, że wkleiłaś....poczytam do snu, uległam przeziębieniu i moje samopoczucie nie odbiega za bardzo od tej emotikonki

Aga, przykro mi, że się źle czujesz, ale to powyższe stwierdzenie rozśmieszyło mnie do łez. Rozumiem, że moje opowiadanie miało za zadanie Cię uśpić. Ciekawe, czy się udało. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:24, 11 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Cieszę się ,że Elizabeth ,zaczyna zdawać sobie sprawę ,że zależy jej na Danie.
Bo bardzo do siebie pasują.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 8:38, 11 Paź 2014    Temat postu:

Mada nie zasnęłam...Laughing doczytałam do końca Very Happy mówiąc "do snu" miałam na myśli zabranie komórki do wyrka Rolling Eyes
Mada napisał:

- Nic się pani nie stało? – zapytała, pomagając jej wstać i zbierając rozsypane jabłka.
- Chyba nie – stwierdziła Elizabeth, spoglądając na swe brudne ręce i zastanawiając się, jak ma nimi otrzepać zakurzoną spódnicę.
- Zapraszam do mnie – zaproponowała bez namysłu Kimberly.

Bardzo się cieszę na to ich wymuszone przez los spotkanie. Very Happy
Mada napisał:

Kim przejęła inicjatywę. Zaczęły rozmawiać o ciastach, a skończyły na ostatniej powieści Balzaca. Zanim się spostrzegły, minęła godzina, a później druga. W końcu blondynka powiedziała, że musi już iść, ale obiecała, że wpadnie pojutrze i pomoże jej w upieczeniu szarlotki. Gdy Elizabeth wyszła, Kimberly pomyślała, że zupełnie przypadkiem poznała osobę, w której widziała swoją przyszłą przyjaciółkę.

Widać, że Kimberly mimo, że w obcym mieście jest śmiała w przeciwieństwie do nieco zahukanej Elizabeth, ale może to dobrze? Przeciwieństwa się przyciągają.
Mada napisał:

- Kocham cię, tato.
- Ja też, synku. Najbardziej na świecie.
Ben, który obserwował ich z oddali, otarł łzę wzruszenia. [i]Uwielbiał swego wnuczka. Zrobiłby dla niego wszystko, podobnie jak dla Adama. Jego najstarszy syn był wspaniałym ojcem. Zasługiwał na miłość i szczęście. Billy stał się jego oczkiem w głowie, ale nie mógł wypełnić dość istotnej luki w jego sercu. Mimo tego, że Adam każdą wolną chwilę poświęcał ukochanemu synkowi, czuł się bardzo samotny.

Cały ten fragment pełen emocji, opartych na tragicznych wspomnieniach.
Mada napisał:
Aby ukryć zdenerwowanie, wdał się w rozmowę z Royem na temat plusów i minusów emerytury.

Tak, zaiste taki temat na pewno obniża ciśnienie. Laughing
Mada napisał:

- Mam już cztery lata – powiedział z dumą.

Mój też ma cztery więc nieświadomie robię porównania do Billy'ego Laughing
Mada napisał:
Tuż przed sobą malec miał przepiękną zabawkę – pozytywkę w kształcie karuzeli....

Sądząc po jego ekscytacji chyba konik i karuzela przodują w konkursie na atrakcyjność prezentu Rolling Eyes
Mada napisał:

Adam, który od jakiegoś czasu szukał okazji, aby się dosiąść, szybko wykorzystał szansę.

Oj Adam gdyby nie motyle to lipa jednym słowem Laughing
Mada napisał:

Elizabeth, która od dawna marzyła o tym, aby przebywać w towarzystwie Adama, ze zdziwieniem stwierdziła, że przestało jej na tym zależeć. Nadal uważała, że jest bardzo przystojny i pociągający, ale nie budził już w niej takich emocji jak kiedyś. Serce biło jej szybko, ale było to spowodowane bliskością kogoś innego…

Cieszę się miłość do jednego mężczyzny mogłaby kolidować w związku z wykluwającą się przyjaźnią dziewczyn....bo dopowiadam sobie, że tak będzie Rolling Eyes
Mada mnie też się podobał przerywnik z motylami przy okazji człowiek tradycyjnie się czegoś dowiedział, albo odświeżył pamięć Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 12:51, 11 Paź 2014    Temat postu:

Senszen, masz rację, dobrze się stało, iż Elizabeth nie widziała mieszkania Dana przed gruntownym sprzątaniem. Skąd jednak ten szok w przypadku Joe? Przecież mu zawsze szybko przechodziło. Wszak od ponad dwóch tygodni błąkał się sam. Rolling Eyes

senszen napisał:
Cytat:
Tuż przed sobą malec miał przepiękną zabawkę – pozytywkę w kształcie karuzeli. Do pionowych, cieniutkich drążków przytwierdzono barwnie ubranych jeźdźców na koniach. Nakręcony mechanizm wprawiał w ruch postaci ludzi i zwierząt, które zaczynały się obracać wokół osi w rytm radosnych, niezbyt głośnych dźwięków. Całość wieńczyła cyrkowa kopuła w biało-czerwone pasy.

Piękna zabawka… przypomina mi się fragment serialu Mad Men…

Nie znam tego serialu. Pamiętam natomiast scenę z „Lalki”, gdy Ignacy Rzecki nakręcał zabawki w sklepie. Gdy oglądam ten odcinek, zawsze sobie myślę, że wtedy zabawki były naprawdę ładne i niepowtarzalne. Smile

ADA, synek Hossa jest w specyficznym wieku i jego zachowanie chyba nie odbiega od normy. To Billy jest wyjątkiem w tym przypadku. Dziękuję za ślicznego motylka. CUDO.

Aga, cieszę się, że moje opowiadanie Cię nie uśpiło. Tak sobie tylko żartowałam. Laughing
Kimberly musiała sobie radzić sama przez kilka lat, wśród obcych ludzi, w obcym miejscu. To spowodowało, że jest śmielsza od Elizabeth.
Tobie również dziękuję za rusałkę pawika. ŚLICZNOŚCI.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Sob 15:10, 11 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:38, 12 Paź 2014    Temat postu:

Ciekawa jestem, czy rano Aga będzie musiała rzucać monetą. Laughing

* * * * *

Dwa tygodnie później
Kimberly rozwiesiła wypraną pościel w ogrodzie. Sprawdziła, czy wszystkie sztuki wiszą równo i weszła do domu. Wstawiła do pieca biszkopty, powkładała suche naczynia do szafki i wyszorowała podłogę. Zrobiła prawie wszystko, co na dzisiaj zaplanowała. Pozostało jej jeszcze zajrzeć do spiżarni i uzupełnić zapasy. Po upieczeniu ciastek zamierzała wybrać się na zakupy. Trzeba było dokupić jajek, herbaty, suszonej wołowiny. Zdjęła codzienną sukienkę, zastanawiając się, co ma na siebie założyć. Wciąż czuła opory przed włożeniem czegoś w jasnych, żywych barwach. Tak, jakby kolorem różowym czy pistacjowym kalała pamięć o narzeczonym. Wiedziała, że żałobę nosi się w sercu, ale nie miała odwagi wyciągnąć ręki po barwy, które kojarzyły jej się ze szczęściem i radością. Wybrała w końcu sukienkę w kolorze granatowym i kapelusz gustownie przybrany niezapominajkami. Dan miał wrócić dopiero następnego dnia. Wraz z Josephem transportował więźnia do Nevada State Prison. Na czas ich nieobecności Roy zgodził się czuwać nad bezpieczeństwem miasta.
Kimberly została obsłużona w sklepie przez samego właściciela Randy’ego Hale’a, który wyraźnie nadskakiwał pięknej klientce. Robił wszystko, aby ją zatrzymać i zainteresować różnymi produktami. W końcu grzecznie, acz stanowczo mu podziękowała i wyszła na zewnątrz. Odetchnęła z ulgą. Nie lubiła namolnych sprzedawców. Przysłoniła oczy ręką przed silnie operującym słońcem, żałując, że zapomniała o parasolce. Tuż obok zatrzymał się wóz, z którego zwinnie zeskoczył uśmiechnięty Adam Cartwright. Na pikniku zaczęli sobie mówić po imieniu. Spędzili wówczas wszyscy razem bardzo miłe popołudnie, które wspominali z sentymentem. Rozmawiali, śmiali się, Dan dowcipkował i tryskał humorem. Kimberly szybko połączyła jego dobry nastrój z obecnością Elizabeth, która okazywała jej bratu spore zainteresowanie. Zastanawiała się, kiedy wreszcie oboje zdadzą sobie sprawę ze swoich uczuć. Na razie udawali, że nic się nie dzieje. Adam chyba też coś zauważył. Widziała, że przyglądał się Danowi z domyślnym uśmiechem.
Teraz też wydawał się usatysfakcjonowany. Adamowi towarzyszył Billy. Wszyscy troje się przywitali, ciesząc się z tego spotkania. Najbardziej zadowolony był Adam, któremu obowiązki nie pozwoliły ostatnio bywać w mieście i przez to zaniedbał kontakty towarzyskie. Lucy pojechała z Tobym na kilka dni do swojej matki, Joe wyjechał, więc na niego spadło zaopatrzenie Ponderosy i uregulowanie spraw bankowych. Gdy Kimberly się o tym dowiedziała, szybko zaproponowała:
- To może wezmę Billy’ego ze sobą? Właśnie upiekłam biszkopty – mrugnęła porozumiewawczo do chłopca.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu – wymawiał się Adam, zadowolony z takiego obrotu sprawy.
- Żaden kłopot – stwierdziła, wyciągając rękę do malca, który bez oporów podał jej swoją. – Poczytamy sobie jakieś bajki.
- Też chętnie bym posłuchał – zauważył mimochodem Adam.
- Mówią, że mężczyźni nigdy nie dorastają … - Kimberly rzuciła z pozoru niewinną uwagę.
- Tata wyrósł – wtrącił się Billy, który przysłuchiwał się do tej pory rozmowie dorosłych. – Jest prawie tak samo wysoki jak wujek Hoss, wyższy od wujka Joe.
- Jesteś spostrzegawczy – zauważyła Kim, uśmiechając się do chłopca.
- Wujek Joe chyba jeszcze rośnie – zastanawiał się na głos Billy. – Nie ma włosów na piersiach, a tata ma… i to dużo.
Adam czym prędzej zakrył dłonią usta synka, maskując zakłopotanie lekkim uśmiechem.
- Billy, może lepiej byś opowiedział Kimberly o kucyku – zaproponował, chcąc skierować myśli chłopca na inne tory. – Wrócę najszybciej, jak to będzie możliwe – obiecał, patrząc przelotnie na oboje, po czym szybko wszedł do sklepu.
Po chwili wrócił i ostrożnie wyjrzał. Kim i Billy szli, trzymając się za ręce, w kierunku domku szeryfa. Chłopiec miał uniesioną twarz, coś mówił. Dziewczyna coś mu odpowiedziała. Zapatrzył się na ten obrazek i dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że sprzedawca o coś go pyta. Odwrócił się i podszedł do kontuaru. Musiał zająć się zakupami.
Randy Hale poszedł na zaplecze i dosyć długo nie wracał. Adam zaczął się niecierpliwić. Każda minuta wydawała mu się cenna. Sprzedawca jakoś się nie spieszył, snuł się po sklepie. Kompletował zamówienie dosyć niemrawo i Cartwright zaczynał tracić cierpliwość. Aby czymś się zająć, zaczął przenosić skrzynki na wóz. Na końcu listy znajdowała się fasola. Gdy w końcu Randy ją przyniósł, Adam odetchnął z ulgą. Przykrył zakupy brezentem i udał się do banku. Tam obsłużono go szybko i fachowo. Wychodząc, natknął się na burmistrza, który poprosił go o chwilę rozmowy na temat projektu nowego kościoła. Poszli do jego biura. Chwila przeciągnęła się i to znacznie. Adam co jakiś czas nerwowo spoglądał na duży zegar stojący przy ścianie. Zdawał sobie sprawę, że nadużywa życzliwości Kimberly, ale sprawa odbudowy kościoła była dosyć pilna i nie mógł zbyć burmistrza byle czym. Gdy w końcu był wolny, skierował wóz w stronę domku szeryfa. Zastukał energicznie, ale nikt się nie pojawił. Przekręcił gałkę, ale drzwi okazały się zamknięte. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewał. Zaczął się zastanawiać, gdzie podziali się Billy i Kimberly. Postanowił okrążyć dom i sprawdzić wejście z drugiej strony. Dotarł do tylnej ściany i stanął zaskoczony. Na kocu, w cieniu drzewa leżała Kim, przytulając do siebie Billy’ego. Przytrzymywała go prawą ręką. Oboje spali. Rozłożona przed nimi książka, a właściwie strony, na których się zatrzymali, świadczyły o tym, że przeczytali nie jedną, ale kilka bajek. Billy miał lekko zaróżowione policzki, oddychał równo i spokojnie. Kimberly wyglądała bezbronnie i uroczo. Adam bał się poruszyć. Patrzył zauroczony, nie zdając sobie sprawy z tego, że się uśmiecha – nie tylko ustami, ale także oczyma, w których zapaliło się dawno niewidziane światełko. W jednej chwili zrozumiał, że już nic nie będzie takie jak dawniej, że od dziś wszystko się zmieni. Nie mógł dłużej się oszukiwać. Kimberly, zupełnie niespodziewanie, stała się częścią jego życia, w ogóle o to nie zabiegając. Odkąd pojawiła się w Virginia City, jego myśli często podążały w jej stronę. Do tej pory starał się tego nie roztrząsać, teraz nie mógł i nie chciał zaprzeczać oczywistym faktom. Obrazek, który miał przed sobą, zawładnął jego sercem. Nieświadomie podszedł bliżej i jego kroki spowodowały, że Kimberly otworzyła oczy. Dostrzegła go, uniosła głowę i lekko uśmiechnęła. Podniosła się z wdziękiem, kładąc palec na ustach. Adam ostrożnie wziął Billy’ego na ręce. Dziewczyna zabrała ze sobą książkę i starając się nie robić hałasu, weszli do domu. Kimberly przygotowała poduszeczkę, sprawdzając jej miękkość, a po tym, jak Adam ułożył chłopca na sofie, przykryła go swoim jedwabnym szalem. Billy mruknął coś przez sen, ale się nie obudził. Dorośli przeszli do kuchni.
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było – zaczął ściszonym głosem Adam. – Burmistrz myśli o budowie nowego kościoła i poprosił mnie o przygotowanie projektu.
- Zaprojektujesz kościół? – spytała zaskoczona.
- Skończyłem studia w Bostonie, architekturę i inżynierię – poinformował.
- Nie wiedziałam – przyznała, patrząc na niego z zainteresowaniem.
Adam doszedł do wniosku, że oczy Kimberly są wyjątkowo piękne, wręcz hipnotyzujące.
- Zostaniesz na kolację? – zapytała pod wpływem impulsu.
- Jeśli to nie będzie kłopot…
- Ależ skąd – zaoponowała z dużą dozą życzliwości. – Nie lubię samotnych posiłków.
Zajęła się przygotowywaniem kolacji, a Adam – na jej prośbę – opowiadał o Bostonie. Mówił o najstarszym amerykańskim uniwersytecie Harvard University, założonym w 1636 roku, o znaczeniu portu w morskiej żegludze, o wspaniałych rezydencjach wybudowanych wzdłuż głównej arterii miasta, o domach kupieckich, które specjalizowały się w krawiectwie lub jubilerstwie. Kimberly słuchała go z dużym zainteresowaniem, od czasu do czasu zadając pytania. Nie sądziła, że na takim odludziu może spotkać tak światłego i interesującego mężczyznę. Po raz pierwszy od swego przyjazdu do Virginia City dobrze przyjrzała się Adamowi Cartwrightowi i doszła do wniosku, że … jest na co popatrzeć.

* * * * *
Adam obszedł cały dom, sprawdzając, czy drzwi są zamknięte na zasuwę, okna zasłonięte i zabezpieczone przed nocą. Wszyscy już dawno spali, tylko on jeden nie miał ochoty na sen. Usiadł w swoim ulubionym fotelu, oddając się rozmyślaniom o Kimberly. Nie byli zbyt długo sami, bo Billy szybko się obudził i przyszedł do nich, do kuchni. Kolację zjedli we troje. Marchewka z duszonym groszkiem pobudziła wyobraźnię chłopca, który zastanawiał się, dlaczego to warzywo ma pomarańczowy kolor, a nie na przykład niebieski. Rozbawiona Kimberly kręciła głową na znak niewiedzy, a Adam po raz kolejny miał okazję się popisać. Powiedział synkowi, że są różne rodzaje marchwi – białe, żółte, pomarańczowe, a nawet fioletowe. Dodał, że najbardziej popularną barwę marchewka zawdzięcza Holendrom, którzy wyhodowali odmianę w takim kolorze. Kolacja minęła szybko, jego zdaniem zbyt szybko. Wcale nie miał ochoty wracać do Ponderosy. Nie chciał się rozstawać z Kimberly – ani teraz, ani nigdy. Pragnął zamknąć ją w swoich ramionach i poczuć miękkość jej ust. Uświadomił to sobie w chwili, gdy żegnał się z siostrą Dana na ganku. Spadło to na niego jak grom z jasnego nieba. Urwał w pół zdania i stracił wątek. Kim spojrzała na niego pytającym wzrokiem, więc wymyślił coś naprędce, teraz nawet nie pamiętał, co jej powiedział. Chyba coś o pogodzie na jutro.
Wstał z fotela i wolno zaczął wchodzić po schodach. Dziś, gdy zobaczył śpiącą Kimberly, przytuloną do Billy’ego, uświadomił sobie, że ją kocha. Zastanawiał się, jak do tego doszło. Zaczął odtwarzać w pamięci wszystkie spotkania. Doszedł do wniosku, że już podczas kolacji po przeszukaniu gruzów kościoła coś drgnęło w jego sercu. Często o niej myślał, a potem na pikniku spędził w jej towarzystwie dużo czasu, lepiej ją poznał, posłuchał tego, co ma do powiedzenia, przyjrzał się dokładnie z każdej strony, poobserwował jej relację ze swym synkiem i po prostu stracił głowę.
Uśmiechnął się do swoich myśli, wypełnionych obrazami Kimberly i wszedł do pokoju. Podszedł do lampy, chcąc ją przykręcić i wtedy jego wzrok padł na fotografię zmarłej żony. Zatrzymał się z wyciągniętą ręką. Wydawało się, że Coleen patrzy na niego z wyraźną pretensją. Poczuł wyrzuty sumienia. Czy miał prawo układać sobie życie na nowo, myśleć o szczęściu u boku innej kobiety po tragedii, która spotkała jego rodzinę? Czuł się jak zdrajca. Wiedział, że czeka go bezsenna noc.
Adam nie miał pojęcia, że nie tylko on przeżywa rozterki. W Virginia City Kimberly od dwóch godzin przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Nie pozwalało jej poczucie winy. Spędziła bardzo miły wieczór z Adamem i Billym. Przez chwilę poczuła się szczęśliwa i wolna od przygnębiających wspomnień. A tak przecież nie powinno być! Nie chciała się tak czuć. Nie zasługiwała na Michaela i jego miłość, skoro po miesiącu od jego śmierci zainteresowała się innym mężczyzną. Nie rozumiała tego… Nie planowała…Nie chciała… Wstała, założyła szlafrok i poszła do kuchni. Postanowiła podgrzać mleko. Miała nadzieję, że ciepły napój pozwoli jej wreszcie zasnąć.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:50, 12 Paź 2014    Temat postu:

Mada piękny, romantyczny i pełen ciepła fragment Smile
Mada napisał:
Tuż obok zatrzymał się wóz, z którego zwinnie zeskoczył uśmiechnięty Adam Cartwright. Na pikniku zaczęli sobie mówić po imieniu. Spędzili wówczas wszyscy razem bardzo miłe popołudnie, które wspominali z sentymentem. Rozmawiali, śmiali się, Dan dowcipkował i tryskał humorem. Kimberly szybko połączyła jego dobry nastrój z obecnością Elizabeth, która okazywała jej bratu spore zainteresowanie. Zastanawiała się, kiedy wreszcie oboje zdadzą sobie sprawę ze swoich uczuć.

Wynika z tego, że piknik faktycznie był niezwykle udany Kim i Adam zaczęli mówić sobie po imieniu, co znaczy, że są na dobrej drodze do bliższego poznania się. Ciekawe kiedy Dan i Elizabeth przestaną udawać, że nie są sobą zainteresowani Rolling Eyes
Mada napisał:
- To może wezmę Billy’ego ze sobą? Właśnie upiekłam biszkopty – mrugnęła porozumiewawczo do chłopca.
- Nie chciałbym sprawiać kłopotu – wymawiał się Adam, zadowolony z takiego obrotu sprawy.

A to cwaniak z Adama Laughing przez dziecko do serca Kim Very Happy Niezły pomysł
Mada napisał:
- Tata wyrósł – wtrącił się Billy, który przysłuchiwał się do tej pory rozmowie dorosłych. – Jest prawie tak samo wysoki jak wujek Hoss, wyższy od wujka Joe.
- Jesteś spostrzegawczy – zauważyła Kim, uśmiechając się do chłopca.
- Wujek Joe chyba jeszcze rośnie – zastanawiał się na głos Billy. – Nie ma włosów na piersiach, a tata ma… i to dużo.
Adam czym prędzej zakrył dłonią usta synka, maskując zakłopotanie lekkim uśmiechem.

Fantastyczny i bardzo dowcipny fragment Billy, jak każde dziecko w jego wieku, szczery, aż do bólu. Uwaga o wujku Joe prześmieszna, ale i zgodna z prawdą. No, cóż owłosionego torsu to Joe nie miał i widocznie musiało to mocno utkwić w główce Billy'go. Mały porównał torsy taty i wujka i doszedł do właściwych wniosków Laughing Laughing Laughing
Mada napisał:
Po chwili wrócił i ostrożnie wyjrzał. Kim i Billy szli, trzymając się za ręce, w kierunku domku szeryfa. Chłopiec miał uniesioną twarz, coś mówił. Dziewczyna coś mu odpowiedziała. Zapatrzył się na ten obrazek

Amor bardzo mocno pracuje nad Adamem i prawie jest jego Wink
Mada napisał:
Randy Hale poszedł na zaplecze i dosyć długo nie wracał. Adam zaczął się niecierpliwić. Każda minuta wydawała mu się cenna. Sprzedawca jakoś się nie spieszył, snuł się po sklepie.

Wyczuwam konkurencję
Mada napisał:
W jednej chwili zrozumiał, że już nic nie będzie takie jak dawniej, że od dziś wszystko się zmieni. Nie mógł dłużej się oszukiwać. Kimberly, zupełnie niespodziewanie, stała się częścią jego życia, w ogóle o to nie zabiegając. Odkąd pojawiła się w Virginia City, jego myśli często podążały w jej stronę. Do tej pory starał się tego nie roztrząsać, teraz nie mógł i nie chciał zaprzeczać oczywistym faktom. Obrazek, który miał przed sobą, zawładnął jego sercem.

Czyli mamy nowy rozdział w życiu Adama. Very Happy
Mada napisał:
Po raz pierwszy od swego przyjazdu do Virginia City dobrze przyjrzała się Adamowi Cartwrightowi i doszła do wniosku, że … jest na co popatrzeć.

Piękny wniosek
Mada napisał:
Dziś, gdy zobaczył śpiącą Kimberly, przytuloną do Billy’ego, uświadomił sobie, że ją kocha. Zastanawiał się, jak do tego doszło. Zaczął odtwarzać w pamięci wszystkie spotkania. Doszedł do wniosku, że już podczas kolacji po przeszukaniu gruzów kościoła coś drgnęło w jego sercu. Często o niej myślał, a potem na pikniku spędził w jej towarzystwie dużo czasu, lepiej ją poznał, posłuchał tego, co ma do powiedzenia, przyjrzał się dokładnie z każdej strony, poobserwował jej relację ze swym synkiem i po prostu stracił głowę.

Amor zakończył swoją pracę Reszta należy do Adama. Wchodzi w najpiękniejszy stan zakochania, jakim jest utrata głowy Very Happy
Mada napisał:
W Virginia City Kimberly od dwóch godzin przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Nie pozwalało jej poczucie winy. Spędziła bardzo miły wieczór z Adamem i Billym. Przez chwilę poczuła się szczęśliwa i wolna od przygnębiających wspomnień. A tak przecież nie powinno być! Nie chciała się tak czuć. Nie zasługiwała na Michaela i jego miłość, skoro po miesiącu od jego śmierci zainteresowała się innym mężczyzną. Nie rozumiała tego… Nie planowała…Nie chciała…

Tu amor będzie musiał jeszcze trochę popracować. Kim zawładnęło poczucie windy. Czuję, że możemy mieć tu problem. Obawiam się, że Kim podświadomie będzie broniła się przed tą miłością Rolling Eyes

Mada fragment jak zwykle niezwykle dopracowany z mnóstwem ciekawych szczegółów, takich jak choćby o marchewce. Przyznam się, że do tej pory nie zastanawiałam się nad jej kolorem. Od dziś, gdy będę jadła marchewkę będę patrzeć na nią przez pryzmat "wykładu" Adama Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Nie 11:10, 19 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 6:45, 13 Paź 2014    Temat postu:

Nowy fragment Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 10 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin