Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 7:53, 13 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Nowe uczucie zaczęło kiełkować ,ale oboje mają ciągle poczucie winy wobec swoich dawnych partnerów.
Przedstawiłaś to bardzo pięknie ,subtelnie i z wielkim wyczuciem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:11, 13 Paź 2014    Temat postu:

Miłość przyszła do nich sama i raczej jej już nie zniknie z ich życia.
Jednak nie będzie im łatwo po tych wydarzeniach stworzyć związku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:59, 13 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Ciekawa jestem, czy rano Aga będzie musiała rzucać monetą. Laughing

To prawie wygląda na zmowę Cool Laughing
Mada napisał:
Kimberly szybko połączyła jego dobry nastrój z obecnością Elizabeth, która okazywała jej bratu spore zainteresowanie. Adam chyba też coś zauważył. Widziała, że przyglądał się Danowi z domyślnym uśmiechem

Hm, może Adam i Kim zawiążą spisek by zeswatać Dana i Elizabeth?
Mada napisał:

- Wujek Joe chyba jeszcze rośnie – zastanawiał się na głos Billy. – Nie ma włosów na piersiach, a tata ma… i to dużo.
Adam czym prędzej zakrył dłonią usta synka, maskując zakłopotanie lekkim uśmiechem.

Spostrzeżenia bezbłędne Laughing Jednak myślę, że Kim już dawno zauważyła chaszcze wydobywające się spod koszuli Adama. Rolling Eyes
Mada napisał:
W jednej chwili zrozumiał, że już nic nie będzie takie jak dawniej, że od dziś wszystko się zmieni.....

Bardzo pięknie przedstawiłaś przemyślenia obojga na temat rodzącego się mimochodem uczucia. Very Happy
Mada napisał:
Nie sądziła, że na takim odludziu może spotkać tak światłego i interesującego mężczyznę. Po raz pierwszy od swego przyjazdu do Virginia City dobrze przyjrzała się Adamowi Cartwrightowi i doszła do wniosku, że … jest na co popatrzeć.

No raczej nie mogła dojść do innych wniosków Rolling Eyes
Mada napisał:
. Wydawało się, że Coleen patrzy na niego z wyraźną pretensją. Poczuł wyrzuty sumienia.

Nie tylko nie wyrzuty sumienia!
Mada napisał:
Nie pozwalało jej poczucie winy. Spędziła bardzo miły wieczór z Adamem i Billym. Przez chwilę poczuła się szczęśliwa i wolna od przygnębiających wspomnień. A tak przecież nie powinno być!
Nie chciała się tak czuć. Nie zasługiwała na Michaela i jego miłość, skoro po miesiącu od jego śmierci zainteresowała się innym mężczyzną. Nie rozumiała tego… Nie planowała…Nie chciała…

Nie, nie tylko nie wyrzuty sumienia Surprised Myślę, że dla obojga ważnym łącznikiem z barykadowaniem się przed miłością będzie Billy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 16:44, 14 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Odetchnęła z ulgą. Nie lubiła namolnych sprzedawców.

Cóż, nikt nie lubi Smile
Cytat:
z którego zwinnie zeskoczył uśmiechnięty Adam Cartwright.

Adam odzyskał choć trochę humoru Smile Widać piknik był bardzo udany.
Cytat:
Zastanawiała się, kiedy wreszcie oboje zdadzą sobie sprawę ze swoich uczuć. Na razie udawali, że nic się nie dzieje.

Otoczenie wie zawsze najlepiej. Ciekawa jestem w jakich okolicznościach zdadzą sobie sprawę ze swoich uczuć.
Cytat:
Najbardziej zadowolony był Adam, któremu obowiązki nie pozwoliły ostatnio bywać w mieście i przez to zaniedbał kontakty towarzyskie.

Billy też miał powody do zadowolenia,
Cytat:
Właśnie upiekłam biszkopty

Takie bardziej przyziemne powody do zadowolenia Very Happy
Cytat:
Wujek Joe chyba jeszcze rośnie – zastanawiał się na głos Billy. – Nie ma włosów na piersiach, a tata ma… i to dużo.

Dobrze, że Joe tego nie słyszał Laughing
Cytat:
Chłopiec miał uniesioną twarz, coś mówił. Dziewczyna coś mu odpowiedziała. Zapatrzył się na ten obrazek i dopiero po jakimś czasie dotarło do niego, że sprzedawca o coś go pyta. Odwrócił się i podszedł do kontuaru. Musiał zająć się zakupami.

Miła scenka, szkoda, że zakupy trzeba zrobić
Cytat:
W jednej chwili zrozumiał, że już nic nie będzie takie jak dawniej, że od dziś wszystko się zmieni. Nie mógł dłużej się oszukiwać. Kimberly, zupełnie niespodziewanie, stała się częścią jego życia, w ogóle o to nie zabiegając.

I w tym momencie zwykle zaczynają się problemy
Cytat:
- Skończyłem studia w Bostonie, architekturę i inżynierię – poinformował.
- Nie wiedziałam – przyznała, patrząc na niego z zainteresowaniem.

Zainteresowanie, zachwyt…
Cytat:
Nie sądziła, że na takim odludziu może spotkać tak światłego i interesującego mężczyznę.

Kimberly chyba nie ma dobrego zdania o mieszkańcach
Cytat:
Nie chciał się rozstawać z Kimberly – ani teraz, ani nigdy. Pragnął zamknąć ją w swoich ramionach i poczuć miękkość jej ust. Uświadomił to sobie w chwili, gdy żegnał się z siostrą Dana na ganku.

Szybko spadała na niego ta świadomość Very Happy
Cytat:
Podszedł do lampy, chcąc ją przykręcić i wtedy jego wzrok padł na fotografię zmarłej żony. Zatrzymał się z wyciągniętą ręką. Wydawało się, że Coleen patrzy na niego z wyraźną pretensją. Poczuł wyrzuty sumienia

Ejże… protestuję…
Cytat:
W Virginia City Kimberly od dwóch godzin przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Nie pozwalało jej poczucie winy.

Teraz się zrobiło mało przyjemnie Confused Oboje poczuli cos do siebie… Tylko nie chcą dać temu uczuciu szansy. Przynajmniej na razie.
Mada, bardzo miły odcinek, czytałam z przyjemnością Smile Ciekawa jestem jak dalej rozwiniesz wątki, czy wprowadzisz nowe postacie Very Happy Czekam na ciąg dalszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:37, 14 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
może Adam i Kim zawiążą spisek by zeswatać Dana i Elizabeth?

Adama i Kim czekają kłopoty, więc Dan i Elizabeth będą musieli radzić sobie sami. Rolling Eyes

senszen napisał:
Ciekawa jestem jak dalej rozwiniesz wątki, czy wprowadzisz nowe postacie

Owszem, w kolejnym odcinku pojawi się nowa postać. Smile

Wszystkim dziękuję za błyskotliwe, interesujące, trafne i miłe komentarze. Zawsze mnie ciekawi, na które fragmenty zwrócicie uwagę i jak je skomentujecie. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:43, 14 Paź 2014    Temat postu:

jakie kłopoty? Rolling Eyes ponoc u Ciebie miało być bez tarmoszenia? Rolling Eyes nie żebym protestowała... Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 19:44, 14 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 19:59, 14 Paź 2014    Temat postu:

też jestem zaskoczona, ale jak widać tarmoszenie się udziela wszystkim Smile Ale nie narzekam... Ciekawa jestem co dla nich szykujesz Very Happy
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:03, 14 Paź 2014    Temat postu:

Senszen może to nadinterpretacja? Może kłopoty to nie jest tarmoszenie? A zaledwie problemik ot taki tyci, tyci... ? Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:04, 14 Paź 2014    Temat postu:

Tarmoszenia rzeczywiście nie planowałam, ale przyszedł mi do głowy pewien pomysł i ... Smile Nie mogę skupiać się tylko na przemyśleniach bohaterów, musi się coś dziać. Cieszę się, że nie protestujecie. Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 20:04, 14 Paź 2014    Temat postu:

ale na pewno będą bardzo zajęci swoimi sprawami Smile Może rzeczywiście to nadinterpretacja.
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:11, 14 Paź 2014    Temat postu:

Jak widać nie, Mada właśnie wyprowadziła nas z błędu Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:57, 15 Paź 2014    Temat postu:

Wstawiam fragment już teraz. Smile Aga nie będzie musiała rzucać monetą ani liczyć linijek. Może tylko ponarzeka, że za wcześnie. Laughing Mam jednak nadzieję, że Senszen lub ADA wkleją coś późnym wieczorem i koleżanka będzie miała strawę duchową w porannym tramwaju.

* * * * *

Adam spędził ostatnią godzinę w pokoju hotelowym, w którym zatrzymał się Clifford Harrison zainteresowany cyklicznymi dostawami drewna z lasów Ponderosy. Rozmowę można było uznać za bardzo udaną. Jutro – w obecności prawnika – miała zostać podpisana długoterminowa umowa, korzystna dla obu stron. Gdy za Adamem zamknęły się drzwi, Harrison uśmiechnął się zadowolony. Rzadko miał okazję rozmawiać z tak kompetentnymi i charyzmatycznymi ludźmi jak Adam Cartwright. Ten młody człowiek wywarł na nim jak najlepsze wrażenie i nie wątpił, że współpraca z Cartwrightami to dobre posuniecie. Adam miał takie same odczucia. Umowa z Harrisonem gwarantowała im stały przypływ niemałej gotówki. Chciał jak najprędzej podzielić się tą znakomitą wiadomością z rodziną. W holu przystanął na chwilę, przepuszczając jakieś starsze małżeństwo. Rozejrzał się. Jego wzrok zatrzymał się na parze siedzącej przy stoliku w hotelowej restauracji. Postąpił kilka kroków, chcąc się lepiej przyjrzeć i … upewnić. Mężczyzna wyglądał na zamożnego. Był ubrany w jasnoszarą, doskonale skrojoną marynarkę, takiego samego koloru atłasową kamizelkę oraz białą koszulę, której mankiety były zdobione delikatnym haftem. Jego szyję oplatał grafitowy, gładki, jedwabny fular. Przy kamizelce widać było łańcuszek od zegarka, zapewne ukrytego w wewnętrznej kieszonce. Naprzeciwko niego siedziała szatynka w jagodowej sukni, której dekolt był przybrany śnieżnobiałą koronką i ozdobiony misternie wykonaną broszką w kształcie stokrotki. Młoda kobieta była siostrą Dana Stevensona. Mężczyzny nie znał. Wyglądali na zaprzyjaźnionych. Odwrócił się i podszedł do recepcjonisty.
- Kim jest ten człowiek, który siedzi z panną Stevenson? – zapytał, przybierając znudzony wyraz twarzy.
- Nazywa się Nicholas Fabrey i jest gościem w naszym hotelu – usłyszał w odpowiedzi.

Dzień wcześniej
Kimberly nalewała kawę do filiżanek, których wygląd raził jej poczucie estetyki. Uważała, że są po prostu … brzydkie. Napomknęła Danowi o tym już pierwszego tygodnia pobytu w Virginia City, ale brat uznał, że kupią nowe wtedy, gdy stare się wytłuką. Podała mu bez słowa komentarza filiżankę wypełnioną brunatnym płynem i sięgnęła po swoją. Wtem usłyszeli pukanie do drzwi. Dan poszedł otworzyć. Na ganku stał mężczyzna ubrany wytwornie i bogato. W ręku trzymał niewielki pakunek. Przywitał się i przeszedł od razu do rzeczy:
- Nazywam się Nicholas Fabrey. Szukam panny Kimberly Stevenson.
- To moja siostra – poinformował Dan, uważnie oglądając przybysza. Nie miał zamiaru wpuszczać go do środka, zanim nie dowie się, jakie są jego zamiary.
- Byłem przyjacielem jej narzeczonego Michaela i przybywam z polecenia jego babki, pani Halloran – wyjaśnił uprzejmie.
- Dan Stevenson – szeryf dopiero teraz zdecydował się na prezentację. – Proszę wejść.
Gdy mężczyzna ukazał się oczom Kimberly, siostra Dana drżącymi rękoma odstawiła filiżankę na talerzyk, rozlewając kilka kropel płynu.
- Nicholas? – zapytała zdumiona. – Co ty tutaj robisz?
- Pani Halloran przesyła ci pozdrowienia – podszedł i złożył pełen szacunku pocałunek na jej dłoni. – Zapytuje też o twoje samopoczucie.
- Dziękuję, czuję się już znacznie lepiej – przyznała cichym głosem.
Kimberly przyniosła trzecią filiżankę i podała gościowi kawę. Dan, patrząc na strój i maniery nowo przybyłego, zrozumiał obiekcje siostry w kwestii porcelany. Rzeczywiście ich filiżanki wyglądały tandetnie i nieelegancko. Teraz to dostrzegł. Przysłuchiwał się rozmowie i uważnie obserwował siostrę. Wcale nie cieszyła go wizyta tego człowieka. Kimberly ostatnio jakby poweselała, w każdym razie nie sprawiała wrażenia już tak bardzo przygnębionej jak na początku. Przyjazd tego dżentelmena mógł wszystko zmienić, podrażnić świeżą ranę, a tego Dan chciał swej siostrze za wszelką cenę oszczędzić. W końcu Nicholas Fabrey sięgnął po pakunek, z którym przyszedł.
- Pani Halloran przesyła ci prezent – powiedział z tajemniczym uśmiechem.
Zaskoczona Kimberly ostrożnie wyjęła safianowe etui i po chwili wahania je otworzyła. W środku, na podkładce z aksamitu pyszniła się brylantowa kolia.
- Nie mogę tego przyjąć – zaoponowała zakłopotana.
- Chyba będziesz musiała…
- Jak to?
- Tę kolię zamówił Michael specjalnie dla ciebie. Miała być prezentem poślubnym – dodał. – Pani Halloran uważa, że tylko ty masz prawo nosić ten naszyjnik.
Dan popatrzył na bladą twarz swojej siostry i z wyrzutem spojrzał na Nicholasa – sprawcę takiego stanu rzeczy. Mężczyzna wyczuł jego wzrok i domyślił się, że nie powinien przedłużać swojej wizyty. Pożegnał się, prosząc Kimberly o spotkanie jutro w hotelowej restauracji. Po jego wyjściu siostra zabrała etui i zamknęła się w swoim pokoju. Dan domyślił się, że znowu płacze.

Następnego dnia Kim była wyraźnie przygaszona. Przy śniadaniu wciąż się zamyślała i nie słuchała uważnie tego, co Dan do niej mówił. Miał wrażenie, że przyjazd tego Fabreya nie wróży niczego dobrego. Najchętniej kazałby mu się wynosić i to jak najszybciej. Doszedł do wniosku, że odetchnie, gdy ten człowiek opuści miasto. Poszedł do swego biura ze świadomością, że jego siostra spotka się dzisiaj z tym mężczyzną w hotelowej restauracji. Nie miał odwagi, aby jej tego zabronić. Kimberly nie była już dzieckiem, nie potrzebowała jego przyzwolenia. Obowiązki szeryfa zajęły go na kilka godzin. Właśnie kończył papierkową robotę, gdy do środka wszedł Adam Cartwright. Był wyraźnie zdenerwowany, choć usiłował to ukryć. Dan znał go jednak zbyt dobrze, aby umknęły mu pewne szczegóły wyglądu przyjaciela. Wiedział, że Cartwright miał dziś w hotelu decydującą rozmowę z ważnym kontrahentem.
- Czyżby Clifford Harrison stawiał twarde warunki? – zainteresował się na wstępie.
- Jutro podpisujemy umowę – machnął ręką Adam. – Znasz Nicholasa Fabreya? – szybko przeszedł do interesującej go kwestii.
- Niestety, tak – musiał przyznać. – A dlaczego pytasz?
- Widziałem twoją siostrę w towarzystwie tego człowieka.
- Wiem – rzucił z niechęcią i gazetą odpędził natrętną muchę. – Był wczoraj u nas w domu.
- Kim jest ten człowiek? – Adam zastygł w oczekiwaniu na odpowiedź.
- To przyjaciel jej zmarłego narzeczonego.
- Po co przyjechał? – indagował dalej.
- Przywiózł prezent od babki Michaela – Dan znowu machnął gazetą. – Nie jest tu mile widziany – zastrzegł. – Przynajmniej, jeśli chodzi o mnie.
- Kiedy wyjeżdża?
- Oby jak najprędzej – rzucił Dan i w końcu ubił denerwującą muchę. Następnie spojrzał na Adama, pobębnił palcami o biurko i zadał decydujące pytanie:
- Czy moja siostra ci się podoba?
- Jest piękna. Chyba nie ma w mieście mężczyzny, któremu by się nie podobała – stwierdził ostrożnie Adam.
- Czyli podoba ci się? – chciał się upewnić Dan.
- Tak.
Dan zapatrzył się w okno, myśląc nad czymś intensywnie. Zmarszczył nieznacznie brwi.
- Masz coś przeciwko temu? – Adam musiał zadać to pytanie, choć wiedział, że odpowiedź może nie przypaść mu do gustu.
- Przeciwko czemu? – chciał wiedzieć Dan.
- Przeciwko temu, że … mi się podoba – Adam nie zdecydował się na szczere nazwanie swych uczuć. Ta rozmowa sprawiała, że czuł się dosyć dziwnie. Gdyby chodziło o jakąkolwiek inną dziewczynę, wszystko wyglądałoby inaczej. Tu jednak szło o siostrę przyjaciela. Nie był pewien, jak zareaguje Dan, gdy dowie się prawdy. Intuicja mu podpowiadała, że nie powinien zbytnio się spieszyć. Należało zastosować technikę małych kroczków.
- Nie – powiedział zupełnie szczerze. – Przecież jest ładna i każdemu się podoba – Dan powtórzył jego słowa z wyraźną kpiną w głosie.
Adam wyszedł z biura szeryfa w nie najlepszym humorze. Pojawienie się tego Fabreya kolidowało z jego planami wobec Kimberly. Niepokoił go ten mężczyzna, który znał siostrę Dana dłużej od niego. Łączyło ich wspomnienie o Michaelu, wydarzenia, o których nie miał nawet pojęcia. Ten Fabrey miał nad nim emocjonalną przewagę. Na szczęście Dan nie był przychylny temu elegantowi z Południa. Adam liczył na szybki wyjazd niewygodnego konkurenta.

* * * * *

Gdy Dan wrócił do domu, Kimberly czekała na niego z obiadem. Nie miał zamiaru wypytywać siostry o spotkanie z Fabreyem. Sama zaczęła o tym mówić. Słuchał, nie odzywając się, dopóki nie usłyszał zdania:
- Pani Halloran chce, abym do niej wróciła.
- Jak to „wróciła”? – zaniepokoił się Dan.
- Mieszkałam z nią przez ostatnie dwa lata - przypomniała ze spokojem Kimberly.
- Chcesz mnie zostawić?! – brat nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.
- Przecież do tej pory radziłeś sobie sam – stwierdziła, wytrzymując spojrzenie jego roziskrzonych oczu.
- Powinniśmy trzymać się razem. Jesteśmy rodziną – dodał szybko.
- Zrozum, ona jest zupełnie sama, nie ma nikogo bliskiego – tłumaczyła siostra.
- Naprawdę chcesz tam pojechać? – wstał, gwałtownie odsuwając krzesło.
- Zastanawiam się. Sama nie wiem, co powinnam zrobić – przyznała, wzdychając. – Nicholas mówi …
- Właśnie! – przerwał jej zdenerwowany. – Przyjechał i namącił ci w głowie. Omamił cię pięknymi słówkami. Może jeszcze wywołał poczucie winy, odmalowując obraz samotnej damy, cierpiącej po stracie jedynego wnuka.
- Dan … - usiłowała wtrącić się Kimberly.
- W tym świetle ten naszyjnik wygląda jak próba przekupstwa – zauważył coraz bardziej zdenerwowany i podszedł do okna. – Oni umiejętnie grają na twoich uczuciach, a ty bezkrytycznie się temu poddajesz!
- Dan, dlaczego taki jesteś? – stanęła przy nim zrezygnowana. Myślała, że już się nie doczeka odpowiedzi, ale w końcu ją usłyszała. Zaskoczyła ją miękka nuta w jego głosie.
- Po prostu nie chcę, żebyś wyjeżdżała – powiedział zwyczajnie.

* * * * *

W Ponderosie Adam poinformował ojca i Hossa o przebiegu negocjacji z Harrisonem. Pomyślny wynik tej rozmowy wprawił wszystkich w dobry humor. Nieraz podpisywali korzystne umowy, ale ta gwarantowała duże zyski i to przez kilka najbliższych lat. Kolację zjedli podekscytowani dniem jutrzejszym. Adam jako jedyny nie mógł w pełni cieszyć się sukcesem. Wciąż myślał o Fabreyu i to mąciło jego spokój.
Joe przyjechał dosyć późno, ale Ben nie robił mu wyrzutów. Wiedział, że jego syn, pełniący funkcję zastępcy szeryfa, ma obowiązki, które często wykraczają poza sztywne ramy czasowe. Okazało się, że w saloonie doszło do strzelaniny. Jeden z kowbojów trafił do aresztu, a drugi do gabinetu doktora Martina. Byli to przyjezdni, którzy pokłócili się podczas gry w pokera.
Ben i Hoss poszli już na górę. Adam czytał książkę, a Joe jadł spóźnioną kolację. Nie chciał siedzieć sam przy stole, więc przeniósł się z talerzem bliżej starszego brata. Czuł wyraźną potrzebę wygadania się. Jedząc, opowiadał jeszcze raz szczegóły strzelaniny i aresztowania winnego. Adam nie usłyszał niczego nowego, ale taktownie nie przerywał bratu, od czasu do czasu kiwając głową. W końcu jednak Joe doszedł do sedna sprawy.
- Dan jest wściekły – powiedział. – Dawno nie widziałem go w tak fatalnym humorze.
- Funkcja szeryfa bywa męcząca – stwierdził spokojnie Adam.
- Tu chodzi o jego siostrę – zauważył znacząco.
- O Kimberly? – Adam odłożył książkę i usiadł prosto.
- Chce wyjechać, to znaczy wrócić na Południe. Tam, gdzie mieszkała wcześniej – wyjaśnił. – Dan się wścieka, bo nie wie, jak ją przekonać, żeby została. To znaczy niby ją przekonał, ale ona wciąż się waha, ma wątpliwości. Żal jej tej baby, której dotrzymywała towarzystwa.
- Joe, na pewno niczego nie poplątałeś? – zwątpił na chwilę Adam. – Jesteś pewien, że Kimberly chce wyjechać?
- No przecież ci mówię! – zdenerwował się brat. – Niczego nie zmyślam. Aha, Dan jeszcze powiedział, że jego siostra ma za dobre serce i niektórzy ludzie starają się to wykorzystać.
Adam bez słowa spojrzał na zegar stojący w pobliżu drzwi wejściowych. Było zbyt późno, aby jechać do Virginia City. Wiedział, że dziś nic już nie zdziała. Jutro po południu mają podpisać umowę z Harrisonem. Z samego rana pojedzie do miasta i spotka się najpierw z Danem, a później z Kimberly. Nie pozwoli jej wyjechać. Absolutnie!
Joe mówił jeszcze coś o tym, jak Dan zamykał sprawcę strzelaniny, ale Adam słuchał jednym uchem, myśląc zupełnie o czymś innym. Żaden z nich nie zauważył, że na ostatnim schodku, u szczytu schodów siedzi Billy. Słyszał każde słowo ich rozmowy. Gdy dowiedział się, że Kimberly chce wyjechać, jego usta same ułożyły się w podkuwkę. Po chwili wstał i cichutko poszedł do pokoju, który dzielił z kuzynem.

* * * * *

Pierwszą myślą Adama po przebudzeniu było to, aby za wszelką cenę zatrzymać Kimberly w Virginia City. Miał świadomość tego, że nie będzie to łatwe. Swoich uczuć był pewien. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Co do Kimberly … Gdyby miał więcej czasu, z pewnością udałoby mu się pozyskać jej przychylność. Wiedział, że siostra Dana go lubi. Piknik i ostatnia kolacja utwierdziły go w przekonaniu, że do siebie pasują, dobrze czują się w swoim towarzystwie. Obawiał się jednak, że jeśli postawi wszystko na jedną kartę, może ją wystraszyć. Dla niej było chyba za wcześnie na deklaracje. Problem w tym, że nie miał czasu i musiał to rozegrać tak, aby swoją przyszłość Kimberly wiązała nie z kimś innym, ale z nim i z Billym.
Ubrał się szybko i tradycyjnie zajrzał do pokoju synka. Chciał tylko rzucić okiem i zejść do jadalni, ale zatrzymał się jak wryty. Łóżeczko było puste. Zaniepokojony zbiegł na dół i obszedł wszystkie pomieszczenia. Billy’ego nigdzie nie było. Pędem wbiegł po schodach. Zapukał do pokoju ojca. Ben był już ubrany.
- Pa, nie widziałeś Billy’ego?
- Coś się stało? – zaniepokoił się ojciec.
- Nie ma go w pokoju.
- Może zszedł na dół…
- Szukałem, nigdzie go nie ma – krew odpłynęła z twarzy Adama, gdy dotarła do niego waga tych słów.
Po kwadransie nikt nie spał w Ponderosie. Wszyscy biegali po całym domu i obejściu, szukając chłopca oraz wykrzykując jego imię. Na próżno. Billy zniknął.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:11, 15 Paź 2014    Temat postu:

To pojawiła się kolejna osoba, która będzie mieszać. Pewnie narobi sporo kłopotów.
Czyżby Billy sam wybrał się do miasta?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:12, 15 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Czuje ,że znikniecie Bill-ego ,połączy Adama i Kimberly.
A ten laluś ,wyjątkowo mnie drażni.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 17:16, 15 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Mam jednak nadzieję, że Senszen lub ADA wkleją coś późnym wieczorem

Też mam nadzieję, że ADA coś wklei Very Happy
Cytat:
Mężczyzna wyglądał na zamożnego. Był ubrany w jasnoszarą, doskonale skrojoną marynarkę, takiego samego koloru atłasową kamizelkę oraz białą koszulę, której mankiety były zdobione delikatnym haftem. Jego szyję oplatał grafitowy, gładki, jedwabny fular. Przy kamizelce widać było łańcuszek od zegarka, zapewne ukrytego w wewnętrznej kieszonce. Naprzeciwko niego siedziała szatynka w jagodowej sukni, której dekolt był przybrany śnieżnobiałą koronką i ozdobiony misternie wykonaną broszką w kształcie stokrotki.

Powalający opis Smile
Cytat:
Uważała, że są po prostu … brzydkie. Napomknęła Danowi o tym już pierwszego tygodnia pobytu w Virginia City, ale brat uznał, że kupią nowe wtedy, gdy stare się wytłuką. Podała mu bez słowa komentarza filiżankę wypełnioną brunatnym płynem

Laughing Laughing
Cytat:
siostra Dana drżącymi rękoma odstawiła filiżankę na talerzyk, rozlewając kilka kropel płynu.
- Nicholas? – zapytała zdumiona. – Co ty tutaj robisz?

To nie jest radosne powitanie
Cytat:
Dan, patrząc na strój i maniery nowo przybyłego, zrozumiał obiekcje siostry w kwestii porcelany. Rzeczywiście ich filiżanki wyglądały tandetnie i nieelegancko. Teraz to dostrzegł.

Z wcześniejszego opisu wnoszę, że mało które filiżanki by ładnie i elegancko wyglądały przy tym panu
Cytat:
Tę kolię zamówił Michael specjalnie dla ciebie. Miała być prezentem poślubnym – dodał. – Pani Halloran uważa, że tylko ty masz prawo nosić ten naszyjnik.

Piękny gest… ale rzeczywiście, jest w tym coś bardzo niemiłego
Cytat:
Jutro podpisujemy umowę – machnął ręką Adam. – Znasz Nicholasa Fabreya?

Bezpośredniość to jego drugie imię
Cytat:
Jest piękna. Chyba nie ma w mieście mężczyzny, któremu by się nie podobała – stwierdził ostrożnie Adam.

Dyplomacja trzecie Very Happy
Cytat:
Po prostu nie chcę, żebyś wyjeżdżała – powiedział zwyczajnie.

Dobrze, że jej to powiedział, tak zwyczajnie, prosto Very Happy
Cytat:
Żaden z nich nie zauważył, że na ostatnim schodku, u szczytu schodów siedzi Billy. Słyszał każde słowo ich rozmowy. Gdy dowiedział się, że Kimberly chce wyjechać, jego usta same ułożyły się w podkuwkę. Po chwili wstał i cichutko poszedł do pokoju, który dzielił z kuzynem.

To nie wróży nic dobrego.
Cytat:
Ubrał się szybko i tradycyjnie zajrzał do pokoju synka. Chciał tylko rzucić okiem i zejść do jadalni, ale zatrzymał się jak wryty. Łóżeczko było puste. Zaniepokojony zbiegł na dół i obszedł wszystkie pomieszczenia. Billy’ego nigdzie nie było.

A to już brzmi bardzo źle… Mada, ale Billy wziął kucyka i jechał wyraźną drogą, prawda? Nie zgubi się gdzieś w lesie??
Zakończyłaś mocnym fragmentem… mam nadzieję, że chłopcu nic się nie stanie.
Bardzo ciekawy odcinek, akcja się zapętla, ciekawa jestem jaką rolę ma do odegrania nowa postać. Czekam na ciąg dalszy Very Happy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 11 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin