Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:47, 15 Paź 2014    Temat postu:

Ojojoj! Confused A wczoraj dostałam od Was zielone światło na tarmoszenie. Dziś nastąpiła zmiana frontu...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:56, 16 Paź 2014    Temat postu:

Mada ja nie wywieram presji, jednakże uprzejmie proszę tarmoś wszystkich oprócz tego małego, słodkiego chłopaczka

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:04, 16 Paź 2014    Temat postu:

Ode mnie masz zielone światło tylko nie zabijaj

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:12, 16 Paź 2014    Temat postu:

Widzę tu sprzeczność interesów. Każdy oczekuje czegoś innego. Będzie, co ma być. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:34, 16 Paź 2014    Temat postu:

Mada to się nazywa koncert życzeń

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:39, 16 Paź 2014    Temat postu:

Koncert życzeń? Tylko podkładu muzycznego brakuje. Laughing A tak poważnie, to utknęłam w połowie kolejnego odcinka. Na razie myślę, co z Billym. Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:45, 16 Paź 2014    Temat postu:

Wystarczy, że wróci w jednym kawałku....a co z nim zrobisz w "międzyczasie? och...wierzę w Twoją wyobraźnię Mada.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:33, 17 Paź 2014    Temat postu:

Życzę miłej lektury. Smile Mam nadzieję, że nikogo nie rozczaruję tym fragmentem...

* * * * *

Po bezskutecznych poszukiwaniach Billy’ego w domu i obejściu wszyscy zebrali się w salonie. Ustalono trzy istotne fakty. Pod kołderką Lucy znalazła koszulkę nocną chłopca, który ubrał się i wyszedł z sypialni, nie budząc Toby’ego. Adam z kolei zauważył w kuchni stołeczek pozostawiony przy ścianie. Billy musiał z niego skorzystać, aby otworzyć drzwi. Hoss poinformował zebranych o zniknięciu kucyka. Adam spojrzał na brata wyraźnie zaskoczony. Billy do tej pory nigdy nie miewał głupich pomysłów, zawsze był posłuszny i nie oddalał się bez pozwolenia. Co mogło się stać? Adam czuł, że zna odpowiedź, ale niepokój o synka sprawiał, że nie myślał jasno i logicznie. Jego umysł podpowiadał mu tylko, że musi działać szybko i skutecznie. Lucy chciała zostać w domu na wypadek, gdyby Billy wrócił. Ben i zatrudnieni pracownicy podjęli się przeszukania rancza, Adam i Hoss mieli przeczesać drogę wiodącą w kierunku miasta. Joe ich wyprzedził i pojechał do Virginia City, aby poprosić Dana o pomoc. Pędził na złamanie karku, nie oszczędzając konia. Dotarł do miasta, bijąc wszelkie rekordy prędkości. Zeskoczył z Cochise’a w locie i zawisł na drzwiach, które okazały się zamknięte. Dana nie było jeszcze w biurze. Wczesna godzina spowodowała, że z pewnością dopiero jadł śniadanie u siebie w domu. Joe wskoczył zwinnie na konia i po chwili był na miejscu. Załomotał do drzwi, a kiedy Kimberly mu otworzyła, wpadł do środka jak burza.
- Co się stało? – zapytał Dan, podnosząc się od stołu.
- Billy zniknął – rzucił przejęty Joe.
- Jak to zniknął? – szeryf odsunął z rumorem krzesło.
- Wyszedł z domu, gdy wszyscy jeszcze spali – wyjaśnił zmartwiony.
Dan zerknął na drzwi, jakby czekając, że ktoś jeszcze się w nich pojawi. Kimberly stała blada, oddychała płytko, z wyraźnym trudem.
- Gdzie pozostali? – zapytał Stevenson.
- Wszyscy szukają Billy’ego. Podzieliliśmy się, aby przeszukać większy obszar.
- Co z Adamem? – chciał wiedzieć Dan.
- Lepiej nie pytaj – Joe westchnął przygnębiony. – Jeśli Billy’emu coś się stanie …
- Nie kończ! – przerwał szybko szeryf. – Zaraz będę gotowy.
Joe kiwnął głową i wyszedł na zewnątrz. Dan chwycił pas z bronią, założył kapelusz i podszedł do siostry. Stała jak skamieniała. Miał wrażenie, że za chwilę zemdleje. Objął ją ramieniem i szybko zaprowadził do sofy. Usiadła jak automat.
- Oddychaj – poradził brat, unosząc palcami jej podbródek i zaglądając w oczy. – Znajdziemy go. Wszystko będzie dobrze – zapewnił, starając się ją uspokoić. – Mogę cię zostawić samą? – zapytał dla pewności.
Pokiwała głową, nie mogąc wydobyć głosu ze ściśniętego gardła. Usłyszała trzaśnięcie drzwi. Dan wyszedł. Serce biło jej w przyśpieszonym tempie. Strasznie się bała o Billy’ego. Żal jej też było Adama, który z pewnością przeżywał piekło niepokoju. Pomyślała, że chciałaby teraz być blisko niego i jakoś go pocieszyć.

* * * * *

Gdy Kimberly myślała o tym, co też mogło przytrafić się Billy’emu, robiło jej się słabo. Postanowiła czymś się zająć, bo siedzenie i wpatrywanie się w zegar nie pomagało. Założyła fartuszek i podkasała rękawy. Wyszorowała stół w kuchni i umyła okno w sypialni. Właśnie rozważała kwestię wyprania zasłon, gdy usłyszała pukanie. Czym prędzej pobiegła, aby otworzyć. Za drzwiami stał Nicholas Fabrey, jak zwykle nieskazitelnie ubrany. Piaskowa marynarka podkreślała lekką opaleniznę, a beżowy, błyszczący fular delikatnie unosił kołnierzyk śnieżnobiałej koszuli. Uśmiech na jego twarzy powoli się rozmazywał, aż w końcu zniknął zastąpiony wyraźnym zaskoczeniem. Ze zdumieniem spoglądał na jej ubiór, wilgotne ręce i fryzurę w lekkim nieładzie. Kimberly zaprosiła go do środka, jednocześnie poprawiając włosy. Zniknęła na chwilę w kuchni. Zdjęła fartuszek i zapięła mankiety sukienki. Wróciła z tacą. Postawiła na stole filiżanki i zajęła się nalewaniem herbaty. Nicholas przyglądał się jej, marszcząc brwi. Podała mu filiżankę i dopiero wtedy na niego spojrzała. Odebrał to jako sygnał do rozpoczęcia rozmowy.
- Dlaczego się na to godzisz? – zaczął od pytania.
- Co masz na myśli?
- Wykonujesz prace, które powinna za ciebie zrobić służąca – wyjaśnił zbulwersowany.
- Tutaj żyje się inaczej niż na Południu – powiedziała, lekko wzruszając ramionami.
- Nie jesteś stworzona do takiego życia – stwierdził, patrząc na nią ze współczuciem. – Taka kobieta jak ty jest ozdobą tego świata, darem.
- Nicholas, nie przesadzaj – poprosiła, lekko się czerwieniąc. – Nigdy nie predestynowałam do bycia delikatną figurką z porcelany.
- Zasługujesz na wszystko, co najlepsze – stwierdził stanowczo. – Boli mnie, gdy widzę cię przy pracy, której wykonywać nie powinnaś.
- Ale ja wcale nie narzekam …
- Tak nie może być – zaoponował. – Pozwól, że się tobą zaopiekuję …
Po tych słowach zapadła krępująca cisza. Nicholas zrozumiał, że powiedział zbyt wiele i już otwierał usta, aby rozwinąć swą myśl, ale Kimberly go uprzedziła:
- „Zaopiekować”? Naprawdę urocze słowo…
- Wybacz, to zabrzmiało dwuznacznie, a miałem zupełnie co innego na myśli – usprawiedliwiał się zakłopotany. – Wiesz, że przyjaźniłem się z Michaelem. On wciąż o tobie mówił z zachwytem. Z czasem to uwielbienie i mnie się udzieliło. Zacząłem patrzeć na ciebie jego oczyma. Chciałbym cię chronić, chciałbym …
- Chyba powinieneś już iść – powiedziała, podnosząc się z krzesła i tym samym zmuszając go do wstania z miejsca.
- Uraziłem cię swymi słowami?
- Nie, ale ta rozmowa staje się dziwna i wolałabym, abyś zostawił mnie teraz samą – powiedziała zupełnie szczerze.
- Oczywiście – skłonił się i podszedł do drzwi. – Czy możemy się jutro spotkać?
- Nie wiem, nie mam teraz do tego głowy … - przyznała.
- Coś się stało?
- Zaginął pewien chłopczyk, wszyscy go szukają. Po prostu martwię się…
- To dla ciebie ktoś ważny?
- Tak – odpowiedziała bez zastanowienia.
- W takim razie mam nadzieję, że się znajdzie – uśmiechnął się pocieszająco i pożegnał.
Kimberly zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami. Dzisiejsza rozmowa z Fabreyem otworzyła jej oczy. Mężczyzna oczekiwał od niej znacznie więcej, niż mogła mu ofiarować. Lubiła go, ale nie chciała się z nim wiązać. Onieśmielał ją i zawsze czuła się w jego towarzystwie jak na cenzurowanym. Zaczęła się zastanawiać, kto tak naprawdę chciał jej powrotu na Południe – przyjaciel Michaela czy pani Halloran?

* * * * *

Bracia Cartwrightowie jechali głównym traktem. Hoss rozglądał się uważnie, szukając śladów kucyka. Adam łudził się, że Joe, który pognał na złamanie karku do Virginia City, spotka Billy’ego i zjawi się z nim, wywołując uczucie ulgi. Czas jednak płynął nieubłaganie i Adam w końcu zdał sobie sprawę, że jego synka nie ma na drodze wiodącej do miasta. Przecież Joe by go zauważył i jak najszybciej odstawił. Zatrzymał konia. Hoss podjechał bliżej.
- Billy’ego tu nie ma – powiedział nieswoim głosem Adam.
- Mylisz się – brat zaprzeczył stanowczo. – Znalazłem ślady. Niewyraźne, ale są.
- Jak daleko mógł odjechać? – niepokoił się wdowiec.
- Znajdziemy go – zapewnił Hoss, gdy mijali drogowskaz.
- Zaczekaj – zatrzymał go niespodziewanie Adam. – Skoro Joe nie spotkał Billy’ego, to może …
- Myślisz o tym samym co ja? – Hoss spojrzał na rozwidlenie dróg.
- Billy mógł źle skręcić – zauważył trzeźwo i wstąpiła w niego nadzieja na szybkie spotkanie z synkiem.
Spięli konie i ruszyli galopem.

* * * * *

Billy jechał wytrwale na „Bursztynie”. Był głodny i spragniony, ale nie miał zamiaru się zatrzymywać. Chciał jak najszybciej dojechać do miasta i odnaleźć Kimberly. Musiał jej powiedzieć, żeby nie wyjeżdżała. Jeśli trzeba będzie, to się rozpłacze. Toby zawsze tak robił i często dostawał to, czego chce. Billy nigdy tak się nie zachowywał, ale już dawno zauważył, że dorośli nie lubią, gdy dzieci płaczą. Starają się je wtedy pocieszyć. Może Kimberly postąpi podobnie?
W pewnej chwili Billy zatrzymał swego kucyka. Na drodze leżał wąż. „Bursztyn” nie chciał się cofnąć, mimo iż chłopiec próbował go do tego nakłonić. Po prostu wrósł w ziemię. Billy czym prędzej zszedł z jego grzbietu, chcąc odciągnąć zwierzę na bok. Wtem usłyszał tętent. Wystraszył się. Do tej pory nikogo nie spotkał po drodze. Wiedział, że na tym świecie bywają źli ludzie, których należy się wystrzegać. Postanowił się schować za drzewem, przy którym leżał potężny głaz.

* * * * *

Nie upłynął nawet kwadrans, jak bracia zobaczyli na drodze czekoladowego kucyka. Nigdzie nie było jednak widać chłopca. Serce Adama biło jak oszalałe. Zeskoczył z konia i rozejrzał się rozgorączkowany. Wtem z prawej strony coś zaszeleściło.
- Tato! – krzyknął malec, biegnąc w jego kierunku.
Adam chwycił go w ramiona i mocno przytulił, zamykając oczy. Długo ich nie otwierał i nie zwalniał uścisku. W końcu jednak odsunął delikatnie chłopca i spojrzał mu w oczy.
- Billy, czy wiesz, jak wszyscy się o ciebie martwiliśmy?
- Nie gniewaj się, tato … - powiedział skruszony.
- Dlaczego uciekłeś z domu?
- Nie uciekłem – zaprzeczył Billy. – Ja chciałem zobaczyć Kimberly.
- Jechałeś do Kimberly? – zapytał zaskoczony. – Ale po co? Przecież, gdybyś mi powiedział, sam bym cię do niej zawiózł.
- Chciałem ją poprosić, żeby nie wyjeżdżała.
- Skąd wiesz, że chce wyjechać?
- Słyszałem, jak rozmawiałeś z wujkiem Joe – przyznał się Billy.
Adam spojrzał na Hossa, który bezradnie rozłożył ręce. Nie bardzo wiedział, co ma powiedzieć starszemu bratu.
- Synku, tak nie wolno – upomniał go, próbując opanować emocje. – Mogłeś przecież spotkać jakieś dzikie zwierzę lub kogoś nieznajomego.
Billy wygiął usta, próbując się nie rozpłakać. Nie chciał nawet wspominać o wężu, który na szczęście zniknął i tata nie miał o niczym pojęcia. Chłopiec wiedział, że postąpił źle. Spuścił bez słowa głowę, czekając na pierwszą w swym życiu karę. Nie doczekał się. Adam wziął go na ręce i znowu mocno przytulił.
- Czy ty wiesz, jak bardzo cię kocham? – powiedział, wcale nie oczekując odpowiedzi. - Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało.
- Przepraszam, tato.
- Już dobrze, wracajmy do domu.
- Do domu – powtórzył zadowolony Hoss.
Po drodze spotkali Josepha i Dana, którzy ucieszyli się, zwłaszcza na widok dziecka. Hoss zatrzymał się, aby z nimi porozmawiać. Adam i Billy pojechali dalej. Po krótkiej rozmowie Dan postanowił wrócić do miasta i powiadomić o wszystkim siostrę. Hoss po chwili dołączyli do swego brata i bratanka. Joe miał odszukać ojca, który na terenie Ponderosy poszukiwał swego wnuka.
Dojechali do domu bez przeszkód. Lucy wybiegła na zewnątrz i uściskała chłopca. Wszyscy się uśmiechali i cieszyli. Każdy odetchnął z ulgą. Gdy zjawił się Ben, nie omieszkał okazać swej radości, podrzucając Billy’ego do góry i łapiąc go w powietrzu. Malec śmiał się do rozpuku. Nareszcie wszyscy zjedli mocno spóźnione śniadanie. Dosłownie w ostatniej chwili Ben przypomniał sobie o tym, że za dwie godziny u prawnika ma podpisać umowę z Cliffordem Harrisonem. Adam powiedział, że zostanie w domu z Billym. Zabrał go ze sobą na górę.
- Tato? … – chłopiec urwał, patrząc pytającym wzrokiem na ojca.
- Tak? – Adam uśmiechem starał się dodać mu odwagi.
- Lubisz Kimberly?
- Tak, nawet bardzo.
- Nie pozwól jej wyjechać – poprosił chłopiec.
- Nie pozwolę – obiecał solennie.
- Jedź do niej i powiedz jej…
- Co takiego?
- Poproś, żeby została.

* * * * *

Adam uwiązał konia przed domkiem szeryfa. Czekała go decydująca rozmowa. Obiecał synkowi, że nie pozwoli Kimberly wyjechać. Dopiero teraz dotarło do niego, że dziewczyna może wcale nie będzie chciała tu zostać i nie przekonają jej żadne argumenty. Istniała taka możliwość. Odetchnął głęboko i lekko zastukał mosiężną kołatką. Odczekał chwilę, ale nikt się nie zjawił. Przekręcił gałkę. Drzwi ustąpiły, zapraszając go do środka. Wszedł, zastanawiając się, gdzie jest Kimberly i dlaczego nie podeszła otworzyć. Po chwili ją zobaczył. Stała przy oknie w kuchni, odwrócona tyłem. Widział jej piękne, długie włosy, związane złotą wstążką i zgrabną figurę, przyobleczoną w sukienkę w cynamonowym kolorze. Widocznie usłyszała jego kroki, bo odwróciła się zaskoczona.
- Pukałem – wyjaśnił, przystając niezdecydowany.
Kimberly patrzyła na niego przytłoczona poczuciem winy. Dan powiedział jej, że Billy jechał do niej, aby ją zatrzymać. Nie wzięła pod uwagę, że chłopiec tak bardzo się do niej przywiąże i to w tak krótkim czasie. Nie chciała nikomu sprawić bólu, a o mały włos nie przyczyniła się do tragedii. Adam niedbałym ruchem odłożył kapelusz i zaczął się do niej zbliżać wolnym krokiem. Nie odrywał od niej oczu. Cofnęła się i plecami natrafiła na ścianę. Poczuła się jak w potrzasku.
- Musisz mnie nienawidzić – powiedziała niepewnie, aby w końcu przerwać ciszę. – Gdyby nie ja, Billy nigdy …
- Billy to dziecko – przerwał jej, zatrzymując się tak blisko, że miał ją niemal na wyciągnięcie ręki. – Nie rób sobie wyrzutów.
- Nie masz do mnie żalu? – zapytała zaskoczona.
- To zależy…
- Od czego?
- Od twojej decyzji.
Patrzył na nią takim wzrokiem, że ledwo mogła oddychać. Opanowało ją dziwne uczucie – ni to strachu, ni to podekscytowania. Spojrzała na jego usta i szybko podniosła wzrok, starając się odpędzić od siebie dziwaczne w tej sytuacji pragnienia. Adam przysunął się odrobinę bliżej, a Kimberly ciaśniej wtuliła się w ścianę. Pomyślała, że jeśli mężczyzna postąpi choć o krok, to ona tego nie zniesie i osunie się bez czucia na podłogę. Jego wzrok działał na nią hipnotyzująco.
- Billy prosił mnie, abym cię przekonał do zostania w Virginia City – wyznał i w sekundę podjął decyzję. Przyciągnął ją, zamykając na chwilę w swoich ramionach i składając na jej ustach pełen żaru pocałunek.
– Proszę cię, nie wyjeżdżaj – powiedział swym ciepłym barytonem i delikatnym ruchem poprawił kosmyk jej włosów.
Spojrzał na nią z nadzieją i wyszedł bez pożegnania. Kimberly wciąż jeszcze czuła dreszcz, który przeniknął jej ciało. Musiała przypomnieć sobie, jak się oddycha. Wszystkiego się spodziewała – gniewu, wymówek, ale nie pocałunku.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:39, 17 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Teraz nie powinna mieć wątpliwości ,jaką podjąć decyzję.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:10, 17 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Życzę miłej lektury. Smile Mam nadzieję, że nikogo nie rozczaruję tym fragmentem...
,
Mada to niewykonalne (mam na myśli rozczarowanie) że też nie zdążyłaś na szóstą rano....nawet nie wiesz jak ja się nudziłam w tramwaju... Surprised
Mada napisał:

- Billy zniknął – rzucił przejęty Joe.
- Jak to zniknął? – szeryf odsunął z rumorem krzesło.

I tu miałam nadzieję, że Billy dotarł do miasta i właśnie wcina biszkopty z mlekiem…..ale nie.
Mada napisał:
Dan chwycił pas z bronią, założył kapelusz i podszedł do siostry. Stała jak skamieniała. Miał wrażenie, że za chwilę zemdleje. Objął ją ramieniem i szybko zaprowadził do sofy. Usiadła jak automat.
- Oddychaj – poradził brat, unosząc palcami jej podbródek i zaglądając w oczy. – Znajdziemy go. Wszystko będzie dobrze – zapewnił, starając się ją uspokoić. – Mogę cię zostawić samą? – zapytał dla pewności.
Pokiwała głową, nie mogąc wydobyć głosu ze ściśniętego gardła. Usłyszała trzaśnięcie drzwi. Dan wyszedł. Serce biło jej w przyśpieszonym tempie. Strasznie się bała o Billy’ego. Żal jej też było Adama, który z pewnością przeżywał piekło niepokoju. Pomyślała, że chciałaby teraz być blisko niego i jakoś go pocieszyć.

Wzruszyła mnie ta scena….Kim przerażona dokumentnie zniknięciem chłopca i jeszcze martwi się o Adama
Mada napisał:

- Dlaczego się na to godzisz? – zaczął od pytania.
- Co masz na myśli?
- Wykonujesz prace, które powinna za ciebie zrobić służąca – wyjaśnił zbulwersowany.

Nie tak….powinien dostrzec jej zmartwiony wyraz twarzy, zapytać co się stało….brr…ależ on….
Mada napisał:

- Chyba powinieneś już iść – powiedziała, podnosząc się z krzesła i tym samym zmuszając go do wstania z miejsca.
- Uraziłem cię swymi słowami?
- Nie, ale ta rozmowa staje się dziwna i wolałabym, abyś zostawił mnie teraz samą – powiedziała zupełnie szczerze.
- Oczywiście – skłonił się i podszedł do drzwi. – Czy możemy się jutro spotkać?
- Nie wiem, nie mam teraz do tego głowy … - przyznała.
- Coś się stało?
- Zaginął pewien chłopczyk, wszyscy go szukają. Po prostu martwię się…
- To dla ciebie ktoś ważny?
- Tak – odpowiedziała bez zastanowienia.
- W takim razie mam nadzieję, że się znajdzie – uśmiechnął się pocieszająco i pożegnał.

W sumie nie ma się do czego czepić. Kulturalny, sympatyczny, w sumie w innych okolicznościach, może nawet uznałabym go za godnego następcę Michaela….ale nie Adama Evil or Very Mad
Mada napisał:

- Billy, czy wiesz, jak wszyscy się o ciebie martwiliśmy?

Iiiii….już?
Mada napisał:

- Tato? … – chłopiec urwał, patrząc pytającym wzrokiem na ojca.
- Tak? – Adam uśmiechem starał się dodać mu odwagi.
- Lubisz Kimberly?
- Tak, nawet bardzo.
- Nie pozwól jej wyjechać – poprosił chłopiec.
- Nie pozwolę – obiecał solennie.
- Jedź do niej i powiedz jej…
- Co takiego?
- Poproś, żeby została.

Adam na co czekasz?
Mada napisał:

Patrzył na nią takim wzrokiem, że ledwo mogła oddychać. Opanowało ją dziwne uczucie – ni to strachu, ni to podekscytowania. Spojrzała na jego usta i szybko podniosła wzrok, starając się odpędzić od siebie dziwaczne w tej sytuacji pragnienia. Adam przysunął się odrobinę bliżej, a Kimberly ciaśniej wtuliła się w ścianę. Pomyślała, że jeśli mężczyzna postąpi choć o krok, to ona tego nie zniesie i osunie się bez czucia na podłogę. Jego wzrok działał na nią hipnotyzująco.

O tak Adam potrafi to jak mało kto.
Mada napisał:

– Proszę cię, nie wyjeżdżaj – powiedział swym ciepłym barytonem i delikatnym ruchem poprawił kosmyk jej włosów.
Spojrzał na nią z nadzieją i wyszedł bez pożegnania. Kimberly wciąż jeszcze czuła dreszcz, który przeniknął jej ciało. Musiała przypomnieć sobie, jak się oddycha. Wszystkiego się spodziewała – gniewu, wymówek, ale nie pocałunku.

Nie wiem jak Kim, ale ja leżę na podłodze. Rolling Eyes
Mada świetny fragment, pełen emocji, z jednym zastrzeżeniem ...za mało tarmoszenia Billy'ego... tyle mozliwości....wąż na drodze ....
Nareszcie Adam wyznał uczucia, a przynajmniej okazał, a Kim na pewno sprecyzowała pragnienia Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 16:53, 20 Paź 2014, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:40, 17 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
... że też nie zdążyłaś na szóstą rano....nawet nie wiesz jak ja się nudziłam w tramwaju... Surprised

Nie rozumiem, dlaczego nie bierzesz ze sobą jakiejś książki. Ja bym tak zrobiła.

Aga napisał:
...za mało tarmoszenia Billy'ego... tyle mozliwości....wąż na drodze ....

Czujesz niedosyt? Confused Rozumiem, że byłabyś usatysfakcjonowana, gdybym skrzywdziła Billy'ego. Wąż mógł go ugryźć. Chłopiec mógł też spaść z kucyka i rozbić sobie głowę. Confused Nie bardzo rozumiem to zastrzeżenie, bo wcześniej napisałaś: "... miałam nadzieję, że Billy dotarł do miasta i właśnie wcina biszkopty z mlekiem". Widzę tu wyraźną sprzeczność. Confused Poza tym, gdyby Billy'emu coś się stało, Adam nie pojechałby do Kimberly.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:21, 17 Paź 2014    Temat postu:

Całe szczęście, że Billy nie ucierpiał.
Wyznanie miłości Adama niezłe


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:33, 17 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Co się stało? – zapytał Dan, podnosząc się od stołu.
- Billy zniknął – rzucił przejęty Joe.
- Jak to zniknął? – szeryf odsunął z rumorem krzesło.
- Wyszedł z domu, gdy wszyscy jeszcze spali – wyjaśnił zmartwiony.
Dan zerknął na drzwi, jakby czekając, że ktoś jeszcze się w nich pojawi. Kimberly stała blada, oddychała płytko, z wyraźnym trudem.

Taka informacja zawsze jest szokiem. Kim bardzo to przeżywa. Billy znaczy dla niej więcej niż jej się wydaje
Mada napisał:
- Co z Adamem? – chciał wiedzieć Dan.
- Lepiej nie pytaj – Joe westchnął przygnębiony. – Jeśli Billy’emu coś się stanie …
- Nie kończ! – przerwał szybko szeryf. – Zaraz będę gotowy.

Dan prawdziwy przyjaciel
Mada napisał:
Serce biło jej w przyśpieszonym tempie. Strasznie się bała o Billy’ego. Żal jej też było Adama, który z pewnością przeżywał piekło niepokoju. Pomyślała, że chciałaby teraz być blisko niego i jakoś go pocieszyć.

Biedna Kim oprócz niepokoju o dziecko pojawiła się troska o Adama, tyle tylko, że ta troska coraz bliżej ma do miłości
Mada napisał:
Uśmiech na jego twarzy powoli się rozmazywał, aż w końcu zniknął zastąpiony wyraźnym zaskoczeniem. Ze zdumieniem spoglądał na jej ubiór, wilgotne ręce i fryzurę w lekkim nieładzie.

Pan elegancik coraz mniej mi się podoba. zupełnie nie pasuje do Kim. Mam nadzieję, że dziewczyna nie zechce z nim wrócić na Południe. Oby nie!
Mada napisał:
Dzisiejsza rozmowa z Fabreyem otworzyła jej oczy. Mężczyzna oczekiwał od niej znacznie więcej, niż mogła mu ofiarować. Lubiła go, ale nie chciała się z nim wiązać. Onieśmielał ją i zawsze czuła się w jego towarzystwie jak na cenzurowanym. Zaczęła się zastanawiać, kto tak naprawdę chciał jej powrotu na Południe – przyjaciel Michaela czy pani Halloran?

Zdaje się, że Kim doskonale wie, że elegancik to pomyłka. Dobrze, że to zrozumiała
Cytat:
Billy wygiął usta, próbując się nie rozpłakać. Nie chciał nawet wspominać o wężu, który na szczęście zniknął i tata nie miał o niczym pojęcia. Chłopiec wiedział, że postąpił źle. Spuścił bez słowa głowę, czekając na pierwszą w swym życiu karę. Nie doczekał się. Adam wziął go na ręce i znowu mocno przytulił.
- Czy ty wiesz, jak bardzo cię kocham? – powiedział, wcale nie oczekując odpowiedzi. - Nie wiem, co bym zrobił, gdyby coś ci się stało.
- Przepraszam, tato.

Fragment dotyczący Billy'go bardzo rozczulający Cieszę się, że maluchowi nic się nie stało.
Mada napisał:
Kimberly patrzyła na niego przytłoczona poczuciem winy. Dan powiedział jej, że Billy jechał do niej, aby ją zatrzymać. Nie wzięła pod uwagę, że chłopiec tak bardzo się do niej przywiąże i to w tak krótkim czasie. Nie chciała nikomu sprawić bólu, a o mały włos nie przyczyniła się do tragedii. Adam niedbałym ruchem odłożył kapelusz i zaczął się do niej zbliżać wolnym krokiem. Nie odrywał od niej oczu. Cofnęła się i plecami natrafiła na ścianę. Poczuła się jak w potrzasku.

Świetna scena. Wyobraziłam sobie minę Adama. Musiała być porażająca skoro Kim poczuła się jak w potrzasku
Mada napisał:
- Billy prosił mnie, abym cię przekonał do zostania w Virginia City – wyznał i w sekundę podjął decyzję. Przyciągnął ją, zamykając na chwilę w swoich ramionach i składając na jej ustach pełen żaru pocałunek.
– Proszę cię, nie wyjeżdżaj – powiedział swym ciepłym barytonem i delikatnym ruchem poprawił kosmyk jej włosów.
Spojrzał na nią z nadzieją i wyszedł bez pożegnania. Kimberly wciąż jeszcze czuła dreszcz, który przeniknął jej ciało. Musiała przypomnieć sobie, jak się oddycha. Wszystkiego się spodziewała – gniewu, wymówek, ale nie pocałunku.

Nareszcie!

Mada fragment bardzo mi się podobał. Pięknie i z dużym wyczuciem oddałaś atmosferę, jak towarzyszy tak tragicznemu wydarzeniu, jakim jest zniknięcie dziecka. Równie pięknie opisałaś szczęśliwe odnalezienie Billy'ego. Super


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 23:18, 17 Paź 2014    Temat postu:

Camila napisał:
Całe szczęście, że Billy nie ucierpiał.

ADA napisał:
Cieszę się, że maluchowi nic się nie stało.

Przynajmniej Wy jesteście zadowolone z takiego obrotu sprawy. Czyli 2:1. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:24, 18 Paź 2014    Temat postu:

Mada inaczej zinterpretowalas mój post ... mam porywczą naturę. Wyraziłam nadzieję, że Billy jest u Kim, a skoro go tam nie było to moja wyobraźnia zaszalała... Surprised zwłaszcza jak "zobaczyłam" węża na drodze.

Co do czytania książek w tramwaju...w nowoczesnych tramwajach jest mało rurek, a ja zawsze stoję (zawsze tłok-taki urok) trzymając w ręku plecak...drugą dłonią oplatam ...eee....rurkę i mam wolne tylko trzy palce. Łapie mnie skurcz dłoni kiedy trzymam coś większego niż komórka. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 17:52, 28 Gru 2014, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 13 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin