Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:25, 22 Paź 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Azaliż, czyżby plebs mijający go niegodny był usłyszeć choć błahostkę z tej rozmowy?

Być może plebs wydzielał woń, która drażniła powonienie tegoż dżentelmena. Wink

senszen napisał:
Właśnie, jak się sprawuje Annie?

Ann wróci do Virginia City, ale jeszcze nie teraz. Smile

Aga napisał:
W sumie nie mam nic do Fabrey'a. Facet z innego świata, wychowany prawdopodobnie w zupełnie innych warunkach, nieznający problemów maluczkich chce zapewnić dostatek kobiecie, którą kocha (czyt.: pragnie posiadać).

Nic dodać, nic ująć. Wniosek bezbłędny! Cool

Aga napisał:
Wyobrażam sobie takie rozwiązania. Będą chcieli zwolnić Elizabeth.... Dan oświadczy się by uciąć plotki i Elizabeth trudno będzie uwierzyć w miłość....

Taki był pierwotny plan, ale uległ transformacji. Rolling Eyes

Aga napisał:
A teraz pomarudzę....ekm...czy zobaczę plotkarki w kajdankach idących przez pół miasta?

Zobaczysz albo nie zobaczysz. Przeczytasz albo nie przeczytasz. W kajdankach albo bez kajdanek. Przez miasto albo przez pół.
Sorry, ale nie mogłam się powstrzymać. Laughing Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:37, 22 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:

Aga napisał:
Wyobrażam sobie takie rozwiązania. Będą chcieli zwolnić Elizabeth.... Dan oświadczy się by uciąć plotki i Elizabeth trudno będzie uwierzyć w miłość....

Taki był pierwotny plan, ale uległ transformacji. Rolling Eyes

Uległ transformacji.......ale ....zabrakło mi pomysłów...

Mada napisał:
Zobaczysz albo nie zobaczysz. Przeczytasz albo nie przeczytasz. W kajdankach albo bez kajdanek. Przez miasto albo przez pół.

Mozesz powtórzyć nic nie zrozumiałam ....równie dobrze mogłaś zasznurować usta


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:15, 22 Paź 2014    Temat postu:

W takim razie nic nie mówię, tylko sznuruję usta. Confused
Aha, jutro postaram się wkleić kolejny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:33, 22 Paź 2014    Temat postu:

To zrozumiałam.....mam rozpakować czekoladki na uspokojenie? tyle chyba możesz powiedzieć?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:42, 22 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
.....mam rozpakować czekoladki na uspokojenie?

Nie wiem, czy jedno opakowanie wystarczy... Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:49, 22 Paź 2014    Temat postu:

Nie podpuszczasz mnie?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:55, 22 Paź 2014    Temat postu:

Gdzież bym śmiała? Shocked

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:59, 22 Paź 2014    Temat postu:

Mada tarmoś ile wlezie.... ...chociaż chwilowo zainteresował mnie mocno wątek Dana i panny Curtis ...ciekawe co wymyśliłaś czego ja nie mogę dogdybać?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:03, 23 Paź 2014    Temat postu:

* * * * *

Nicholas obejrzał się w lustrze, zanim zdecydował się opuścić swój pokój. Poprawił mankiety i strzepnął niewidzialny pyłek z klapy swej antracytowej marynarki. Przed chwilą otrzymał wiadomość, że Kimberly czeka na niego na dole. Skoro sama poprosiła go o spotkanie, musiała podjąć decyzję. Siedziała na niewielkiej sofie w pobliżu wejścia do hotelowej restauracji. Podszedł do niej, spodziewając się wyczytać z jej oczu zapowiedź przyszłego szczęścia. Kimberly spojrzała jednak na niego jak ktoś, kto przyszedł się pożegnać. Aby to odwlec, zaprosił ją na lemoniadę. Zgodziła się i po chwili siedzieli przy stoliku z widokiem na ogród.
- Nicholas … - zaczęła po wypiciu kilku łyków orzeźwiającego napoju. – Przeproś w moim imieniu panią Halloran i podziękuj za jej dobroć.
- Nie wracasz na Południe – stwierdził bezbarwnym tonem.
- Zostanę tutaj – potwierdziła z przepraszającym uśmiechem. – Taką podjęłam decyzję.
- Jesteś pewna, że będziesz tu szczęśliwa?
- Mam taką nadzieję – spuściła oczy na ręce oplatające szklankę. – Nie ma więc powodu, abyś zostawał dłużej w tym mieście.
- Odprawiasz mnie z kwitkiem w elegancki sposób – zauważył, lekko wyginając usta. – Cóż, miałem nadzieję, że dasz nam obojgu szansę.
- Nie mogę.
- Ze względu na Michaela?
- Nie – odpowiedziała, uciekając wzrokiem. – Po prostu zaczęłam tu nowe życie i na razie nie chcę niczego zmieniać.
- Mam pewną propozycję – spojrzał na nią z namysłem. – Jeśli w ciągu roku jednak zmienisz zdanie, dasz mi znać, a ja po ciebie przyjadę.
- Nicholas …
- Będę czekał.
- Na coś, co nie nastąpi – powiedziała cichym głosem.
- Odbierasz mi nawet to? – zapytał z lekkim wyrzutem.
- Nie chcę ci dawać złudnych nadziei. To byłoby nieuczciwe z mojej strony.
Długo milczał, patrząc w jeden punkt. Kimberly czuła się wyjątkowo niekomfortowo. Nie lubiła sprawiać ludziom zawodu, ale w tym przypadku wiedziała, że musi zakończyć sprawę definitywnie. W końcu Nicholas podniósł na nią wzrok.
- Dobrze, niech tak będzie – powiedział głosem wypranym z emocji. – Skoro tego sobie życzysz, zniknę z twojego życia raz na zawsze.
- Wolałabym, żebyśmy rozstali się jak przyjaciele – zaproponowała nieśmiało, jednocześnie podnosząc się od stolika.
- Nie wierzę w przyjaźń między mężczyzną a kobietą – Fabrey wstał również.
- W takim razie, żegnaj – wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Żegnaj – podał jej swoją i delikatnie uścisnął.
Kimberly odwróciła się i poszła w kierunku wyjścia. Czuła na sobie jego wzrok. Nie obejrzała się. Chciała jak najszybciej opuścić hotel. Miała wrażenie, że się dusi. Gdy wyszła na zewnątrz, zamknęła oczy i głęboko wciągnęła powietrze. Była wolna.

* * * * *

W czasie, gdy Kimberly czekała na Nicholasa w hotelu, szeryf wybrał się na rozmowę do pani Irons. Kobieta otworzyła drzwi tak szybko, jakby spodziewała się tej wizyty. W jej wzroku nie doszukał się zakłopotania czy poczucia winy. Patrzyła na niego raczej z ciekawością. Nie speszyła się, widząc gniew malujący się na jego twarzy. Jak gdyby nigdy nic zaprosiła go do salonu urządzonego skromnie, ale z gustem.
- Czemu zawdzięczam pańską wizytę?
- Plotkom, które rozsiewa pani na temat panny Curtis – rzucił ze złością.
- O jakich plotkach pan mówi? – ze zdumieniem uniosła brwi.
- Czyżby było ich tak dużo, że nie jest pani w stanie ich spamiętać? – zapytał złośliwie.
- Pańskie zachowanie jest niegrzeczne, panie Stevenson – zwróciła mu uwagę obrażonym tonem.
- Nie mam szacunku dla osób, które szkalują czyjeś dobre imię – stanął w rozkroku, patrząc na nią wyzywająco. – Żądam, aby odwołała pani wszystko to, co powiedziała dziś rano swej przyjaciółce – pani White – na temat panny Curtis.
- A jeśli tego nie zrobię? – zapytała, uśmiechając się prowokująco.
- Pani Irons … - Dan zmrużył niebezpiecznie oczy. – Pani mąż miał zdaje się jakieś kłopoty z powodu tajemniczego zaginięcia pewnych dokumentów bankowych …
- Roy Coffee umorzył śledztwo – zauważyła, siląc się na lekki ton.
- Mogę je wznowić – zagroził zimnym tonem.
- Doprawdy?
- Proszę mnie nie zmuszać do zrobienia czegoś, na co nie mam ochoty – wyjaśnił pojednawczo.
- Tak bardzo zależy panu na tej … nauczycielce? – zapytała, wstrzymując oddech.
- Chyba wszystko już sobie powiedzieliśmy – stwierdził, jakby nie słysząc ostatniego pytania. – Mam nadzieję, że pani zrozumiała …
- O, tak – przyznała z dziwnym uśmiechem. – Może być pan pewien, że załatwię tę sprawę, jak należy.
Wychodząc, miał wrażenie, że ta wizyta to początek gigantycznych kłopotów. Nie mylił się.

* * * * *

Elizabeth Curtis wracała do domu po skończonych lekcjach. Obok niej przeszła pani White, nie odpowiadając na jej powitanie. Zaskoczona nauczycielka obejrzała się za nią, unosząc brwi. Poszła dalej. Przed bankiem stały dwie kobiety, które na jej widok zamilkły, spojrzały z potępieniem i ostentacyjnie się odwróciły. Elizabeth opanowało najpierw uczucie niepokoju, a później strachu. Dlaczego osoby, które zawsze grzecznie się z nią witały, teraz patrzą na nią jak na trędowatą? Nie miała na tyle śmiałości, aby podejść do tych kobiet i poprosić o wyjaśnienia. Oplotła się ramionami i ruszyła przed siebie. Do domu miała już niedaleko. Nagle z mieszkania pani Hilary Irons wyszedł Dan Stevenson. Miał minę człowieka, którego coś dręczy. Nie uszedł kilkunastu kroków, gdy na ulicę wypadła z krzykiem Hilary.
- Ludzie, ratunku! – krzyknęła. – Ten człowiek mnie napadł!
Rękaw jej białej bluzki zwisał w strzępach, z ust sączyła się krew. Na prawym przedramieniu było widać ślady zadrapań. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Bob Tacher, który nadbiegł najszybciej.
- O kim pani mówi? Kto panią napadł? – zapytał zdenerwowany.
Wokół zaczęli gromadzić się ludzie. Przez tłumek przedzierał się zaskoczony szeryf. Za nim podążał Joseph Cartwright, który zaalarmowany krzykiem wypadł z pobliskiego banku.
- On – pani Irons wskazała Stevensona. – To on mnie napadł i pobił.
- Nasz szeryf? – chciał się upewnić Tacher, którego oczy wyglądały jak spodki.
- Bzdury – z prychnięciem stwierdził Harry Glenister.
- Pomocy … - wyszeptała Hilary i omdlała, przechylając się malowniczo przez ramię Boba Tachera.
Wszyscy zamarli, patrząc na szeryfa szeroko otwartymi oczyma. Elizabeth zrobiła się blada jak papier. Wpatrywała się w Dana, wystraszona całą sytuacją. Ani przez chwilę nie wątpiła w jego niewinność. Nie potrafiła tego logicznie wytłumaczyć. Po prostu wiedziała, że Dan tego nie zrobił. Stała za plecami jakiegoś barczystego kowboja, nie próbując nawet przepchnąć się bliżej. Nie chciała zwracać na siebie uwagi.
- Nie napadłem tej kobiety – powiedział szeryf, rozglądając się wokół i zaciskając pięści. – Ona kłamie.
- Dan, chodź ze mną – zaproponował szybko Joe. – A panią Irons proszę zanieść do doktora Martina. Niech się nią zajmie.
Joseph pociągnął za łokieć Dana, w którym wszystko gotowało się ze złości. Obaj weszli do biura. Stevenson zdjął kapelusz, rzucił go na podłogę i wyładował na nim wściekłość. Joe patrzył na niego bez słowa. Czekał. W końcu Dan odrobinę się uspokoił. Ciężko usiadł na krześle i spojrzał pytającym wzrokiem na swego zastępcę.
- Chyba nie sądzisz, że napadłem na panią Irons?
- Oczywiście, że nie – uspokoił go Joe. – Ktoś jednak to zrobił.
- Nie, to mistyfikacja – Dan niemal zgrzytał zębami. – Wszystko po to, żeby mnie pogrążyć. Nie doceniłem jej – przyznał niemal z podziwem.
- Dlaczego ta kobieta kłamie?
- Kazałem jej odwołać plotki na temat panny Curtis. Zagroziłem wznowieniem śledztwa w sprawie jej męża. Myślałem, że jestem taki sprytny… - pokręcił głową z politowaniem.
- Wystraszyłeś ją.
- Nie sądzę. Ona nie wygląda na taką, która się boi – stwierdził zdenerwowany.
- Ciekawe, co powie doktor Martin – zainteresował się Joe.
- Pewnie zaraz się dowiemy…
Jakby na zawołanie, drzwi się otworzyły i do biura weszło trzech mężczyzn. Pierwszym z nich był burmistrz, drugim – Bob Tacher, a trzecim – właściciel banku. Wszyscy trzej mieli nietęgie miny. Stanęli, popatrzyli bezradnie po sobie. W końcu burmistrz zdecydował się zabrać głos.
- Szeryfie, pani Irons chce złożyć oficjalną skargę na pana – poinformował zażenowany.
Dan spojrzał na niego ciężkim wzrokiem i zacisnął zęby. Spojrzał na Josepha, który postanowił ratować sytuację.
- Chyba nie wierzą panowie w winę szeryfa?! – powiedział podniesionym głosem. – Przemoc wobec kobiety? Przecież to jakaś bzdura!
- Pani Irons się upiera – wtrącił właściciel banku, nie wiedząc, gdzie podziać oczy.
- Kłamie! – krzyknął Joe. – Dan, no powiedz coś!
- Mam udowodnić, że nie jestem wielbłądem? – zapytał zgryźliwie. – Jako szeryf bronię, a nie napadam. Jeśli ktoś w to wątpi, to moja kilkuletnia praca w tym mieście poszła na marne.
- To na pewno jakieś nieporozumienie – usiłował załagodzić sytuację burmistrz. – Wszystko da się jakoś logicznie wytłumaczyć.
- Co robimy? – zainteresował się Joseph.
- Ktoś musi spisać zeznania pani Irons – westchnął zakłopotany burmistrz. – Joe, ty jako zastępca powinieneś to zrobić. A pan, szeryfie, niech stąd nie wychodzi – poprosił. – Chodźmy.
- Ja tu zostanę – oświadczył Bob Tacher.
- Po co? – zdziwił się Joe.
- Na wszelki wypadek – wyjaśnił mężczyzna, stając przy ścianie i zakładając ręce.
Dan skwitował jego uwagę kpiącym wykrzywieniem ust. Wiedział jedno. Nie lubił go już w chwili, gdy ten nadgorliwiec naprawił poręcz na ganku Elizabeth. Teraz jego niechęć wyraźnie zyskała na intensywności.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:11, 23 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Dan wpadł w poważne problemy ,nie doceniając przeciwnika.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:14, 23 Paź 2014    Temat postu:

Damy radę...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:31, 23 Paź 2014    Temat postu:

To Dan ma niewesołą sytuację.
Miejmy nadzieję, że wyplącze się jakoś z tych kłopotów


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:15, 23 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Kimberly spojrzała jednak na niego jak ktoś, kto przyszedł się pożegnać. Aby to odwlec, zaprosił ją na lemoniadę.

Być może Nicholas faktycznie darzył Kim uczuciem , choć trudno mi w to uwierzyć. Jeśli ją kochał to troszeczkę mi go żal. Każdy zakochany ma nadzieję wbrew nadziei i zdaje się, że pan elegancik tak właśnie myślał. Rolling Eyes

Mada napisał:
Nie lubiła sprawiać ludziom zawodu, ale w tym przypadku wiedziała, że musi zakończyć sprawę definitywnie. W końcu Nicholas podniósł na nią wzrok.
- Dobrze, niech tak będzie – powiedział głosem wypranym z emocji. – Skoro tego sobie życzysz, zniknę z twojego życia raz na zawsze.
- Wolałabym, żebyśmy rozstali się jak przyjaciele – zaproponowała nieśmiało, jednocześnie podnosząc się od stolika.
- Nie wierzę w przyjaźń między mężczyzną a kobietą – Fabrey wstał również.
- W takim razie, żegnaj – wyciągnęła rękę w jego stronę.
- Żegnaj – podał jej swoją i delikatnie uścisnął.

Niezwykle kulturalne rozstanie. Dobrze, że Kim podjęła decyzję o definitywnym zakończeniu tej znajomości. Trochę się obawiałam, że przy wrodzonym takcie i kulturze Kim nie będzie potrafiła odmówić Nicholasowi. Wtedy dopiero wszystko skomplikowałoby się.
Mada napisał:
- Nie mam szacunku dla osób, które szkalują czyjeś dobre imię – stanął w rozkroku, patrząc na nią wyzywająco. – Żądam, aby odwołała pani wszystko to, co powiedziała dziś rano swej przyjaciółce – pani White – na temat panny Curtis.

Dan właśnie wykonał pierwszy krok w kierunku kłopotów ... dużych kłopotów
Mada napisał:
- O, tak – przyznała z dziwnym uśmiechem. – Może być pan pewien, że załatwię tę sprawę, jak należy.
Wychodząc, miał wrażenie, że ta wizyta to początek gigantycznych kłopotów. Nie mylił się.

Mściwa baba zaraz zacznie swój popis
Mada napisał:
Elizabeth Curtis wracała do domu po skończonych lekcjach. Obok niej przeszła pani White, nie odpowiadając na jej powitanie. Zaskoczona nauczycielka obejrzała się za nią, unosząc brwi. Poszła dalej. Przed bankiem stały dwie kobiety, które na jej widok zamilkły, spojrzały z potępieniem i ostentacyjnie się odwróciły. Elizabeth opanowało najpierw uczucie niepokoju, a później strachu. Dlaczego osoby, które zawsze grzecznie się z nią witały, teraz patrzą na nią jak na trędowatą?

Jedna z najgorszych sytuacji, gdy wszyscy już wiedzą oprócz zainteresowanej
Mada napisał:
na ulicę wypadła z krzykiem Hilary.
- Ludzie, ratunku! – krzyknęła. – Ten człowiek mnie napadł!
Rękaw jej białej bluzki zwisał w strzępach, z ust sączyła się krew. Na prawym przedramieniu było widać ślady zadrapań. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Bob Tacher, który nadbiegł najszybciej.

Scena godna prawdziwej aktorki. Co za podła baba
Mada napisał:
Wszyscy zamarli, patrząc na szeryfa szeroko otwartymi oczyma. Elizabeth zrobiła się blada jak papier. Wpatrywała się w Dana, wystraszona całą sytuacją. Ani przez chwilę nie wątpiła w jego niewinność. Nie potrafiła tego logicznie wytłumaczyć. Po prostu wiedziała, że Dan tego nie zrobił.

Wiara Elizabeth w Dana wzruszająca
Mada napisał:
Dan skwitował jego uwagę kpiącym wykrzywieniem ust. Wiedział jedno. Nie lubił go już w chwili, gdy ten nadgorliwiec naprawił poręcz na ganku Elizabeth. Teraz jego niechęć wyraźnie zyskała na intensywności.

Ja też nie przepadam za Bobem Tacherem.

Mada odcinek z trochę niespodziewanym zwrotem akcji. Nie spodziewałam się, że Dan wpadnie w takie tarapaty. Mam nadzieję, że do akcji wkroczy Adam i oczyści przyjaciela z tych zarzutów, a pani Irons poniesie zasłużoną karę. Nawiasem mówiąc współczuję jej małżonkowi
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością i lekkim niepokojem w sercu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 22:28, 23 Paź 2014    Temat postu:

ADA napisał:
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością i lekkim niepokojem w sercu

Cóż, niepokój jest uzasadniony, a nawet wskazany. Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Czw 23:19, 23 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Poprawił mankiety i strzepnął niewidzialny pyłek z klapy swej antracytowej marynarki. Przed chwilą otrzymał wiadomość, że Kimberly czeka na niego na dole. Skoro sama poprosiła go o spotkanie, musiała podjąć decyzję.

A Nicholas chyba był pewien, co usłyszy
Cytat:
Odprawiasz mnie z kwitkiem w elegancki sposób – zauważył, lekko wyginając usta. – Cóż, miałem nadzieję, że dasz nam obojgu szansę.

Jakoś emocji nie ma w nim zbyt wiele… tylko chłodna elegancja Very Happy
Cytat:
W jej wzroku nie doszukał się zakłopotania czy poczucia winy. Patrzyła na niego raczej z ciekawością. Nie speszyła się, widząc gniew malujący się na jego twarzy.

Chyba była przyzwyczajona do takich sytuacji Very Happy
Cytat:
Czyżby było ich tak dużo, że nie jest pani w stanie ich spamiętać? – zapytał złośliwie.

Dużo, niedużo… warto uściślić szeryfie Very Happy
Cytat:
A jeśli tego nie zrobię? – zapytała, uśmiechając się prowokująco.

Wredna, przebiegła… ale wie co robi…
Cytat:
Pani mąż miał zdaje się jakieś kłopoty z powodu tajemniczego zaginięcia pewnych dokumentów bankowych …

Szantaż… tego się po danie nie spodziewałam Shocked Chociaż… co niby miał człowiek zrobić…
Cytat:
Obok niej przeszła pani White, nie odpowiadając na jej powitanie. Zaskoczona nauczycielka obejrzała się za nią, unosząc brwi. Poszła dalej. Przed bankiem stały dwie kobiety, które na jej widok zamilkły, spojrzały z potępieniem i ostentacyjnie się odwróciły. Elizabeth opanowało najpierw uczucie niepokoju, a później strachu. Dlaczego osoby, które zawsze grzecznie się z nią witały, teraz patrzą na nią jak na trędowatą? Nie miała na tyle śmiałości, aby podejść do tych kobiet i poprosić o wyjaśnienia.

Czeka ją kilka bardzo ciężkich chwil w tym mieście.
Cytat:
- Ludzie, ratunku! – krzyknęła. – Ten człowiek mnie napadł!
Rękaw jej białej bluzki zwisał w strzępach, z ust sączyła się krew. Na prawym przedramieniu było widać ślady zadrapań. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby nie Bob Tacher, który nadbiegł najszybciej.

Talent aktorski i determinacja Shocked
Cytat:
- Pomocy … - wyszeptała Hilary i omdlała, przechylając się malowniczo przez ramię Boba Tachera.

Godny spektakl
Cytat:
Jako szeryf bronię, a nie napadam. Jeśli ktoś w to wątpi, to moja kilkuletnia praca w tym mieście poszła na marne.

Zaufanie ważna rzecz, ale też, dopóki nie udowodni się winy, oskarżony jest niewinny…
Cytat:
Dan skwitował jego uwagę kpiącym wykrzywieniem ust. Wiedział jedno. Nie lubił go już w chwili, gdy ten nadgorliwiec naprawił poręcz na ganku Elizabeth. Teraz jego niechęć wyraźnie zyskała na intensywności.

Mada, żebyś ty widziała mój uśmiech Laughing Laughing znakomite zakończenie świetnego fragmentu. Dan nie docenił przeciwnika, panna Curtis jest na straconej pozycji. Czekam, co będzie dalej Very Happy
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 15 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin