|
www.bonanza.pl Forum miłośników serialu Bonanza
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:00, 24 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: |
- Ze względu na Michaela?
- Nie – odpowiedziała, uciekając wzrokiem. – Po prostu zaczęłam tu nowe życie i na razie nie chcę niczego zmieniać. |
Przynajmniej nie próbuje z niej wycisnąć prawdziwego powodu...uff...prawdziwy dżentelmen
Mada napisał: |
- Mam pewną propozycję – spojrzał na nią z namysłem. – Jeśli w ciągu roku jednak zmienisz zdanie, dasz mi znać, a ja po ciebie przyjadę.
- Nicholas …
- Będę czekał.
- Na coś, co nie nastąpi – powiedziała cichym głosem. |
...a ona uczciwa
Mada napisał: | - Nie mam szacunku dla osób, które szkalują czyjeś dobre imię – stanął w rozkroku, patrząc na nią wyzywająco. – Żądam, aby odwołała pani wszystko to, co powiedziała dziś rano swej przyjaciółce – pani White – na temat panny Curtis. |
Dan zdecydowany i konkretny, zaczął ostro
Mada napisał: | - Mogę je wznowić – zagroził zimnym tonem. |
A do tego potrafi w zawoalowany sposób zagroził
Mada napisał: |
- Ludzie, ratunku! – krzyknęła. – Ten człowiek mnie napadł! |
No nie! Tego się nie spodziewałam, a to wredna kłamczucha!
Mada napisał: |
- Pomocy … - wyszeptała Hilary i omdlała, przechylając się malowniczo przez ramię Boba Tachera. |
Gdyby nie chodziło o oskarżanie Dana to nawet by mnie to rozbawiło.... no dobra mimo wszystko ubawiła mnie ta scena.
Mada napisał: |
Wszyscy zamarli, patrząc na szeryfa szeroko otwartymi oczyma. Elizabeth zrobiła się blada jak papier. Wpatrywała się w Dana, wystraszona całą sytuacją. [i]Ani przez chwilę nie wątpiła w jego niewinność. |
No nie o to wdzięczność ludu. Dobrze, że Elizabeth nie ma wątpliwości.
Mada napisał: |
- Nie, to mistyfikacja – Dan niemal zgrzytał zębami. – Wszystko po to, żeby mnie pogrążyć. Nie doceniłem jej – przyznał niemal z podziwem. |
Nie dziwię się, że Dan jest wściekły...ja też jej nie doceniłam
Mada napisał: | – Jako szeryf bronię, a nie napadam. Jeśli ktoś w to wątpi, to moja kilkuletnia praca w tym mieście poszła na marne. |
Tak, tak....silmy się na spokój na pewno to pomoże.
Mada napisał: | - Ja tu zostanę – oświadczył Bob Tacher.
- Po co? – zdziwił się Joe.
- Na wszelki wypadek – wyjaśnił mężczyzna, stając przy ścianie i zakładając ręce.
Dan skwitował jego uwagę kpiącym wykrzywieniem ust. [i]Wiedział jedno. Nie lubił go już w chwili, gdy ten nadgorliwiec naprawił poręcz na ganku Elizabeth. Teraz jego niechęć wyraźnie zyskała na intensywności. |
Chwilowo nie mam nic przeciwko panu Bobowi...w końcu szeryf sam go poprosił o pomoc, a że Bob ambitnie podszedł do sprawy? Może chce podnieść Dana na duchu?
Jestem w pełni usatysfakcjonowana tarmoszeniem Dana i automatycznie panny Curtis...bo mniemam, że wewnętrznie cierpi...i zapowiada się ciąg dalszy...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pią 19:01, 24 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:36, 24 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
senszen napisał: | Szantaż… tego się po Danie nie spodziewałam Chociaż… co niby miał człowiek zrobić… |
Był zły, to i wyskoczył jak diabeł z pudełka. Nie przewidział jednak, że jego determinacja przyniesie odwrotny skutek.
Aga napisał: | Jestem w pełni usatysfakcjonowana tarmoszeniem Dana i automatycznie panny Curtis...bo mniemam, że wewnętrznie cierpi...i zapowiada się ciąg dalszy... |
Przemyślenia (cierpienia) panny Curtis jeszcze opiszę. Ciąg dalszy tarmoszenia będzie, tylko jeszcze nie wiem kiedy.
Dziękuję za komentarze. Cieszę się, że udało mi się Was zaskoczyć i zaciekawić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:55, 24 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mada rozpuszczasz nas....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:16, 25 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Zastanawiałam się, czy wkleić dziś czy może jutro rano. Znowu pewnie się zgram z ADĄ.
* * * * *
Dan przewrócił się na bok. Było mu jakoś dziwnie twardo i niewygodnie. Otworzył oczy i zmełł w ustach przekleństwo. Znajdował się w więziennej celi. Tu spędził ostatnią noc. Nie mógł w to uwierzyć, choć kraty i szarobure ściany były najlepszym dowodem jego poniżenia. Gdy wczoraj szedł do pani Irons rozmówić się w kwestii szkalowania Elizabeth, nigdy nie przypuszczał, że zostanie oskarżony o napaść i pobicie.
Kobieta złożyła na niego oficjalną skargę. Każde jej słowo było wierutnym kłamstwem. Po spisaniu jej zeznań Joe wrócił do biura wraz z burmistrzem, który oznajmił, że szeryf musi zostać potraktowany tak jak każdy inny obywatel miasta.
- Co pan ma na myśli? – chciał wiedzieć Dan.
- Gdyby jakaś kobieta złożyła pisemne zeznania i obciążyła winą dajmy na to pana Tachera, to co by pan zrobił? – zadał sprytne pytanie burmistrz.
- Aresztowałbym go do wyjaśnienia całej sprawy.
- Właśnie – podchwycił mężczyzna. – Będzie najlepiej, jeśli …
- To chyba jakieś kpiny – zaoponował Joe.
- Za dwa dni do naszego miasta przyjeżdża sędzia George Jackson – poinformował burmistrz. – Rozpatrzy sprawę.
- A ja myślę, że do tego czasu pani Irons się opamięta i wycofa skargę – wyraził nadzieję Joseph.
- Dlaczego miałaby to zrobić? – odezwał się milczący dotąd Bob Tacher.
- Choćby dlatego, żeby się nie pogrążać w tych kłamstwach – odparował zastępca szeryfa.
- Poczekamy, zobaczymy – powiedział, wydymając usta Bob.
- Szeryfie, dwie najbliższe noce będzie pan musiał spędzić w celi – powiedział ostrożnie burmistrz, niepewny reakcji Dana. – Tak będzie najbezpieczniej. Inaczej ludzie mogliby się zacząć burzyć, że prawo pana nie obowiązuje.
Stevenson myślał błyskawicznie. Mógł się nie zgodzić. Joe na pewno stanąłby po jego stronie. Tylko co dalej? Wróciłby do domu, a niezadowoleni mieszkańcy miasta, wierzący pani Irons, podburzyliby pozostałą część i mogłoby dojść do jakiejś nieciekawej sytuacji. Nie chciał do tego dopuścić. W końcu był niewinny, nie miał się czego obwiać. Stawianie oporu świadczyłoby przeciwko niemu, budziło podejrzenia. Potulne poddanie się i pozwolenie na zamknięcie w celi też nie było korzystne. Doszedł do wniosku, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Każda decyzja miała swoje plusy i minusy. Spojrzał na zebranych. Spoglądali na niego z wyczekiwaniem. Z miną pełną godności odpiął pas z bronią i położył na biurku. Joe zamknął go w celi z miną cierpiętnika. Absurdalność sytuacji sprawiała, że czuł się jak kompletny idiota.
Dan przewrócił się na plecy, bezmyślnie wpatrując się w sufit. Nigdy nie przypuszczał, że trafi za kratki. To nie było miłe uczucie. Wolał go nie doświadczać nigdy więcej. Teraz dopiero przekonał się, co czują ludzie niewinnie oskarżeni, zamknięci i odizolowani od społeczeństwa.
Kimberly przyszła do biura wczoraj, zaraz po wyjściu burmistrza i Boba Tachera. Była przerażona. O oskarżeniach dowiedziała się od Elizabeth, która przybiegła do niej po tym, jak panią Irons zaniesiono do doktora Martina.
- Co mam robić? – zapytała przygnębiona.
- Nic – uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. – O nic się nie martw. Pani Irons chce mnie tylko nastraszyć.
- A jeśli nie?
- Przecież to niedorzeczne. Zdenerwowała się i poniosło ją. Na pewno się opamięta.
- Naprawdę w to wierzysz?
- Pomyśl tylko, po co miałaby mi szkodzić?
- Może z powodu Elizabeth – podsunęła nieśmiało.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zmarszczył brwi.
- Może kieruje nią zwyczajna, ludzka zazdrość?
- Zazdrość? – Dan patrzył na nią z powątpiewaniem.
- Przyznaję, słabo znam mieszkańców tego miasta, ale pani Irons ma do ciebie słabość …
Brat bezwiednie parsknął śmiechem. Spostrzeżenie siostry wydało mu się absurdalne.
- Ta kobieta powiedziała, że jesteś przystojny – ciągnęła niezrażona Kimberly. – Gdybyś słyszał wtedy jej głos, wszystko byś zrozumiał... A może i nie – spojrzała na niego krytycznie. – Czasem kobiety widzą i słyszą lepiej.
Dan zaczął przyswajać usłyszane rewelacje. Najpierw zmarszczył brwi i zacisnął usta. Na jego twarzy odmalowało się tak ogromne zdumienie, że Kimberly postanowiła się ulitować.
- Zazdrość bywa groźna. Niektóre kobiety pod jej wpływem posuwają się do zaskakujących i podłych czynów – wyjaśniła. – Jeśli mam rację i o zazdrość tu chodzi, jesteś tego najlepszym przykładem.
- Dla mnie to niepojęte – wzruszył ramionami. – I mało prawdopodobne.
- Pójdę i porozmawiam z nią – zaproponowała.
- Trzymaj się od niej z daleka – Dan mocniej chwycił pręty oddzielające go od siostry. – Nie wiadomo, co ta zwariowana baba jeszcze wymyśli. Lepiej się do niej nie zbliżaj. Obiecaj mi! – zażądał, widząc wahanie na twarzy Kimberly.
- Dobrze – zgodziła z ociąganiem. – Coś ci przynieść z domu?
- Masz jakąś sztukę Szekspira? Najlepiej komedię – powiedział szybko. – Poczytałbym sobie.
- Na pewno coś znajdę – zauważyła zaskoczona, ale powstrzymała się od komentarza.
- Aha … i powiedz Elizabeth, że tego nie zrobiłem – poprosił nieswoim głosem.
- Ona to wie – uśmiechnęła się lekko. – Nie ma nawet cienia wątpliwości – uspokoiła go.
Gdy wyszła, położył się na pryczy, oddając się rozmyślaniom. Miał nadzieję, że gdy wreszcie skończy się ten żenujący skandal, uda mu się porozmawiać z Elizabeth. Chciał jej zadać pewne ważne pytanie...
Dan usłyszał głosy dobiegające z biura i po chwili zjawił się bracia Cartwrightowie. Joe przywitał się, podał mu śniadanie i zaraz się wycofał, zostawiając Adama z przyjacielem.
- Joe mi o wszystkim powiedział – zaczął. – Wpakowałeś się w niezłą kabałę.
- Gdybyś o tym nie wspomniał, to chyba bym nie zauważył – zakpił Dan.
- Widzę, że mimo nieciekawej sytuacji, humor ci dopisuje – stwierdził, unosząc brwi Adam.
- Pozory – przyznał się przyjaciel. – Najchętniej poszedłbym do tej baby i udusiłbym ją gołymi rękami.
- Hilary Irons … - Adam pokręcił głową. – Kto by przypuszczał, że to taka intrygantka? Do tej pory jakoś specjalnie się nie wybijała.
- Teraz ma swoje pięć minut sławy – powiedział z niechęcią.
- Porozmawiam z nią – zaproponował Cartwright.
- Nie idź sam – przestrzegł go szeryf.
- Wezmę Josepha. Niech się w końcu na coś przyda – powiedział to na tyle głośno, że młodszy brat usłyszał i pojawił się obok niego.
- Zgłaszam swoją przydatność do użycia – zripostował Joe.
- Idziemy – Adam kiwnął głową i lekko popchnął brata w kierunku wyjścia. Nagle Dan coś sobie przypomniał.
- Zapomniałbym… – zatrzymał na chwilę przyjaciela. – Powiedz Billy’emu, że … Kimberly nie wyjedzie. Zostaje w Virginia City.
- Nareszcie jakaś dobra wiadomość – stwierdził Adam, z trudem maskując zadowolenie. – Nie martw się, wyciągniemy cię stąd.
Niestety, jego pewność siebie nie znalazła potwierdzenia w czynach. Mimo dobrych chęci Cartwrightom nie udało się porozmawiać z panią Irons. Dotarli na miejsce z mocnym postanowieniem przyparcia do muru tej intrygantki, ale nikt nie wpuścił ich do środka. Stukali kilkakrotnie, zaglądali w okna. Wiedzieli, że w środku ktoś jest, ale nikt nie podszedł, aby im otworzyć, a drzwi były zamknięte od wewnątrz.
Pani Irons bawiła się z nimi w kotka i myszkę. Nie miała zamiaru dobrowolnie poddawać się przesłuchaniu. Wiedziała, że Adam Cartwright wziąłby ją w krzyżowy ogień pytań. Obserwowała go i jego brata ukryta za firanką. Właściwie … wszystko wymknęło się jej spod kontroli. Nie zaplanowała tej intrygi. Gdy szeryf ją odwiedził, myślała, że rozmowa będzie przebiegała inaczej. Dan jednak potraktował ją oschle i lekceważąco. Nie mogła tego znieść. Świadomość, że poniżył ją dla kogoś tak bezbarwnego i nieciekawego jak panna Curtis, zranił jej miłość własną. Gdy wyszedł, ze złości przygryzła wargę, aż do krwi. Spojrzała w lustro i pomyślała, że da szeryfowi nauczkę. Porwała rękaw swej bluzki, podrapała się paznokciami i wybiegła na zewnątrz. Później wszystko potoczyło się już samo. Z niesmakiem pomyślała o tych mieszkańcach miasta, którzy uwierzyli w jej oskarżenia. Cieszyło ją to, ale i napawało obrzydzeniem. Dan Stevenson niejednokrotnie udowodnił, że jest człowiekiem szlachetnym i niezłomnym. Wystarczyła jednak mała mistyfikacja i ludzie uwierzyli, że mógł posunąć się do przemocy. Doszła do wniosku, że głupota ludzka nie zna granic.
* * * * *
Elizabeth przepłakała pół nocy. Martwiła ją sytuacja Dana, a także plotki na jej temat. Gdy wczoraj wracała od Kimberly, miała wrażenie, że wszyscy patrzą na nią z potępieniem. Niektórzy mężczyźni spoglądali z dwuznacznymi uśmiechami. Czuła się okropnie. Nie zrobiła nic, co zasługiwałoby na naganę, a ludzie już ją osądzili - na podstawie plotek i pomówień. Nie miało dla nich znaczenia, że zawsze żyła skromnie i uczciwie. Niby ją znali, a uwierzyli w kłamstwo.
Obudziła się z potwornym bólem głowy. Najchętniej zostałaby w domu z zimnym okładem na czole i powiekach. Nie mogła jednak sobie na to pozwolić. Nie chciała wyjść na tchórza. Dużo ją kosztowało, aby z podniesioną głową pokonać drogę dzielącą jej mieszkanie od szkoły.
Weszła do sali i zatrzymała się zaskoczona. Ławki świeciły pustkami. Tylko troje dzieci siedziało na swoich krzesełkach, pozostałych nie było. Domyśliła się, że rodzice nie puścili swoich pociech. Niewiele brakowało, żeby się rozpłakała. Na szczęście rudowłosy Timothy Cranford podszedł do niej i zaglądając jej w oczy, powiedział:
- Niech się pani nie przejmuje. Oni wrócą.
Pogłaskała go po głowie i uśmiechnęła z przymusem. Nie było jej lekko. Miała wrażenie, jakby stalowe obręcze opasywały jej ciało i zaciskały się z całej siły, blokując dopływ powietrza. Na sztywnych nogach doszła do swego biurka i sięgnęła po kredę.
Podczas lekcji historii zajęła się wyprawą Krzysztofa Kolumba. Właśnie opowiadała o tym, jak w 1492 roku dotarł z wyprawą na plaże Portoryko, gdy nagle szyba rozbiła się brzękiem i do klasy wpadł kamień wielkości pięści. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc. Elizabeth podeszła ostrożnie do okna i wyjrzała. Nikogo nie zauważyła. Ktokolwiek to zrobił, uciekł niezauważony. Miała dosyć. Odesłała dzieci do domów, mówiąc im, że dziś już lekcji nie będzie. Zdenerwowana zaczęła uprzątać rozbite szkło. Wystarczyła chwila nieuwagi i jednym z kawałków przecięła skórę dłoni. Krew buchnęła obficie. Miała pod ręką chustkę, którą przykrywała ramiona. Oplotła nią zranioną dłoń, tamując krwawienie. Z emocji na chwilę zrobiło jej się słabo. Przytrzymała się biurka. Odczekała, aż zawroty głowy miną, następnie wolno poszła w kierunku gabinetu doktora Martina. W poczekalni siedziała pani Monroe z córeczką.
- Dzień dobry – powiedziała grzecznie dziewczynka na widok swej nauczycielki.
- Cicho bądź! – zbeształa ją matka i pociągnęła córkę na krzesełko, ostentacyjnie odwracając się od nowo przybyłej.
Po chwili z gabinetu doktora wyszedł pacjent i matka z córką weszły do środka. Elizabeth usiadła, opierając tył głowy o ścianę. Wciąż ściskała zranioną rękę. Nie była świadoma tego, że po jej policzkach spływają łzy. Nie wiedziała, jak długo czekała. Straciła rachubę czasu. Gdy w końcu przestąpiła próg gabinetu doktora Martina, było jej już wszystko jedno. Spojrzała na chustkę oplątaną wokół dłoni. Była cała we krwi. Zrobiło jej się ciemno przed oczami i zemdlała.
Gdy otworzyła oczy, zobaczyła pochylającego się nad nią lekarza.
- Już zaczynałem się niepokoić – poinformował ją doktor, marszcząc brwi. – Długo nie odzyskiwała pani przytomności.
Zorientowała się, że znajduje się na leżance, a na jej fachowo opatrzonej ręce nie ma ani kropli krwi. Odetchnęła z ulgą.
- Proszę jeszcze nie wstawać – zaoponował doktor Martin, widząc, że chce się podnieść. – Trzeba było wejść przed panią Monroe – powiedział z wyrzutem.
Elizabeth spojrzała mu w oczy i lekko się zaczerwieniła. Nie śmiała nawet prosić tej kobiety o taką przysługę po tym, jak została potraktowana w obecności dziecka. Doktor chyba się wszystkiego domyślił, bo nie drążył tematu. Zostawił ją na chwilę, a po upływie kilku minut wrócił z filiżanką gorącej czekolady.
- To panią wzmocni – powiedział z dobrodusznym uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech, ostrożnie usiadła i sięgnęła po napój. Piła małymi łykami, starając się uspokoić. Gdy wyszła na zewnątrz, zatrzymała się niepewna, co powinna w tej chwili zrobić. Postanowiła, że pójdzie do Kimberly. Nie chciała wracać do siebie. Bała się samotności i tego, co może się wydarzyć.
* * * * *
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
zorina13
Administrator
Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z San Eskobar Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:22, 25 Paź 2014 Temat postu: Koniec i początek |
|
|
Biedna Elizabeth ,biedny Dan.
Jak ludzie mogą być tacy podli ?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Camila
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 18:33, 25 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Tyle zła przez jedną głupią intrygę, a ludzie mają pożywkę z tego.
Plotka umie niszczyć
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
ADA
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 21:21, 25 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mada w kategorii synchronizacja wklejania odcinków opowiadań byłybyśmy niepokonane.
Mada napisał: | Doszedł do wniosku, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. Każda decyzja miała swoje plusy i minusy. Spojrzał na zebranych. Spoglądali na niego z wyczekiwaniem. Z miną pełną godności odpiął pas z bronią i położył na biurku. Joe zamknął go w celi z miną cierpiętnika. Absurdalność sytuacji sprawiała, że czuł się jak kompletny idiota. |
Niestety, to było najrozsądniejsze co mógł zrobić Dan. Trudno udowodnić, że nie jest się wielbłądem. Mogę sobie wyobrazić, co czuł Joe, gdy zamykał Dana w areszcie. Nie była to dla niego komfortowa sytuacja, zwłaszcza, że musiał aresztować przyjaciela.
Mada napisał: | Przyznaję, słabo znam mieszkańców tego miasta, ale pani Irons ma do ciebie słabość …
Brat bezwiednie parsknął śmiechem. Spostrzeżenie siostry wydało mu się absurdalne.
- Ta kobieta powiedziała, że jesteś przystojny – ciągnęła niezrażona Kimberly. – Gdybyś słyszał wtedy jej głos, wszystko byś zrozumiał... A może i nie – spojrzała na niego krytycznie. – Czasem kobiety widzą i słyszą lepiej. |
Dan, jak większość mężczyzn jest mało spostrzegawczy. Kim ma rację. Oczywiście, że kobiety widzą i słyszą lepiej, i nie tylko to.
Mada napisał: | - Zazdrość bywa groźna. Niektóre kobiety pod jej wpływem posuwają się do zaskakujących i podłych czynów – wyjaśniła. – Jeśli mam rację i o zazdrość tu chodzi, jesteś tego najlepszym przykładem. |
Zazdrość bywa szalenie niebezpieczna. Potrafi zniszczyć człowiekowi życie i wyzwolić z niego niego najgorsze instynkty
Mada napisał: | - Wezmę Josepha. Niech się w końcu na coś przyda – powiedział to na tyle głośno, że młodszy brat usłyszał i pojawił się obok niego.
- Zgłaszam swoją przydatność do użycia – zripostował Joe. |
Adam, jak zwykle uszczypliwy Nie byłby sobą gdyby choć w niewielkim stopniu nie dokuczył Joe
Mada napisał: | Nagle Dan coś sobie przypomniał.
- Zapomniałbym… – zatrzymał na chwilę przyjaciela. – Powiedz Billy’emu, że … Kimberly nie wyjedzie. Zostaje w Virginia City.
- Nareszcie jakaś dobra wiadomość – stwierdził Adam, z trudem maskując zadowolenie. |
To faktycznie wspaniała wiadomość. Adam musi być szczęśliwy
Mada napisał: | Z niesmakiem pomyślała o tych mieszkańcach miasta, którzy uwierzyli w jej oskarżenia. Cieszyło ją to, ale i napawało obrzydzeniem. Dan Stevenson niejednokrotnie udowodnił, że jest człowiekiem szlachetnym i niezłomnym. Wystarczyła jednak mała mistyfikacja i ludzie uwierzyli, że mógł posunąć się do przemocy. Doszła do wniosku, że głupota ludzka nie zna granic. |
Nie rozumiem pokręconej logiki tej kobiety. Ona jest szalenie niebezpieczna. W takiej sytuacji Adamowi i Joe ciężko będzie udowodnić niewinność Dana.
Mada napisał: | Elizabeth przepłakała pół nocy. Martwiła ją sytuacja Dana, a także plotki na jej temat. Gdy wczoraj wracała od Kimberly, miała wrażenie, że wszyscy patrzą na nią z potępieniem. Niektórzy mężczyźni spoglądali z dwuznacznymi uśmiechami. Czuła się okropnie. Nie zrobiła nic, co zasługiwałoby na naganę, a ludzie już ją osądzili - na podstawie plotek i pomówień. Nie miało dla nich znaczenia, że zawsze żyła skromnie i uczciwie. Niby ją znali, a uwierzyli w kłamstwo. |
Bardzo mi żal dziewczyny. Plotki, jak wiadomo mogą zniszczyć życie. Dla ludzi nie ma znaczenia, czy ktoś żyje uczciwie czy nie, za to znaczenie ma to co ktoś inny powiedział.
Mada napisał: | Gdy wyszła na zewnątrz, zatrzymała się niepewna, co powinna w tej chwili zrobić. Postanowiła, że pójdzie do Kimberly. Nie chciała wracać do siebie. Bała się samotności i tego, co może się wydarzyć. |
Dobra decyzja. Kim też będzie raźniej. Dziewczyny powinny trzymać się razem. Szczególnie w tak ciężkiej sytuacji
Mada odcinek jak zwykle bardzo dobrze poprowadzony. Trochę zaniepokojona jestem losem Dana. Wydaje mi się, że przeprawa z panią Irons będzie cięższa niż nam się to wydaje. Ale poczekamy - zobaczymy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Sob 23:10, 25 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Dzisiaj wiele osób się zsynchronizowało
ale faktem jest, że w tej materii idziecie łeb w łeb. To zostawię sobie na śniadanie.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Sob 23:54, 25 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 0:51, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Gdy wczoraj szedł do pani Irons rozmówić się w kwestii szkalowania Elizabeth, nigdy nie przypuszczał, że zostanie oskarżony o napaść i pobicie. |
Mało przewidujący jest ... powinien być przygotowany na każdą okoliczność
Cytat: | - Gdyby jakaś kobieta złożyła pisemne zeznania i obciążyła winą dajmy na to pana Tachera, to co by pan zrobił? |
Lepiej nie podsuwać panu Tacherowi takich pomysłów
Cytat: | - A ja myślę, że do tego czasu pani Irons się opamięta i wycofa skargę – wyraził nadzieję Joseph.
- Dlaczego miałaby to zrobić? – odezwał się milczący dotąd Bob Tacher. |
No właśnie! Dlaczego? I dlaczego Tacher o tym pomyślał?
Cytat: | Wróciłby do domu, a niezadowoleni mieszkańcy miasta, wierzący pani Irons, podburzyliby pozostałą część i mogłoby dojść do jakiejś nieciekawej sytuacji. Nie chciał do tego dopuścić. |
Dan chyba zwątpił w rozsądek mieszkańców miasta.
Cytat: | Z miną pełną godności odpiął pas z bronią i położył na biurku. Joe zamknął go w celi z miną cierpiętnika. Absurdalność sytuacji sprawiała, że czuł się jak kompletny idiota. |
Rzeczywiście, nieciekawa sytuacja. I to przez jedną podstępną babę.
Cytat: | - Pomyśl tylko, po co miałaby mi szkodzić?
- Może z powodu Elizabeth – podsunęła nieśmiało.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zmarszczył brwi.
- Może kieruje nią zwyczajna, ludzka zazdrość?
- Zazdrość? – Dan patrzył na nią z powątpiewaniem. |
Faceci jak zwykle ślepi. Nie dostrzegają tego, co oczywiste
Cytat: | Brat bezwiednie parsknął śmiechem. Spostrzeżenie siostry wydało mu się absurdalne.
- Ta kobieta powiedziała, że jesteś przystojny – ciągnęła niezrażona Kimberly. |
Nie takie absurdalne to jest. Kimberly dobrze słyszała ...
Cytat: | - Zazdrość bywa groźna. Niektóre kobiety pod jej wpływem posuwają się do zaskakujących i podłych czynów – wyjaśniła. – Jeśli mam rację i o zazdrość tu chodzi, jesteś tego najlepszym przykładem. |
Szeryf ma bardzo mądrą siostrę.
Cytat: | - Masz jakąś sztukę Szekspira? Najlepiej komedię – powiedział szybko. – Poczytałbym sobie.
- Na pewno coś znajdę – zauważyła zaskoczona,... |
Ciekawe, którą sztukę mu wybierze? "Romeo i Julia" czy "Otello"? A może "Poskromienie złośnicy"?
Cytat: | - Aha … i powiedz Elizabeth, że tego nie zrobiłem – poprosił nieswoim głosem.
- Ona to wie – uśmiechnęła się lekko. |
Pewnie, że wie. To mądra dziewczyna.
Cytat: | ... uda mu się porozmawiać z Elizabeth. Chciał jej zadać pewne ważne pytanie... |
Mam nadzieję, że nie będzie to pytanie "służbowe" dotyczące jakiegoś śledztwa
Cytat: | - Gdybyś o tym nie wspomniał, to chyba bym nie zauważył – zakpił Dan. |
Nie tylko Adam ma specyficzne poczucie humoru
Cytat: | - Pozory – przyznał się przyjaciel. – Najchętniej poszedłbym do tej baby i udusiłbym ją gołymi rękami. |
Mam nadzieję, że w międzyczasie nikt baby nie udusi, bo znów będzie na szeryfa. Biedak jest w areszcie, ale wszyscy sądzą, że dybie na nią ...
Cytat: | - Zgłaszam swoją przydatność do użycia – zripostował Joe. |
A temu też się dowcip wyostrzył ...
Cytat: | - Zapomniałbym… – zatrzymał na chwilę przyjaciela. – Powiedz Billy’emu, że … Kimberly nie wyjedzie. Zostaje w Virginia City.
- Nareszcie jakaś dobra wiadomość – stwierdził Adam, z trudem maskując zadowolenie. |
A najważniejszą wiadomość Dan zostawił na koniec i udaje, że prawie o niej zapomniał
Cytat: | Dotarli na miejsce z mocnym postanowieniem przyparcia do muru tej intrygantki, ale nikt nie wpuścił ich do środka. Stukali kilkakrotnie, zaglądali w okna. Wiedzieli, że w środku ktoś jest, ale nikt nie podszedł, aby im otworzyć, a drzwi były zamknięte od wewnątrz. |
Spryciula. Wie, że Adam prędko wyciągnąłby z niej prawdę ...
Cytat: | Z niesmakiem pomyślała o tych mieszkańcach miasta, którzy uwierzyli w jej oskarżenia. Cieszyło ją to, ale i napawało obrzydzeniem. Dan Stevenson niejednokrotnie udowodnił, że jest człowiekiem szlachetnym i niezłomnym. Wystarczyła jednak mała mistyfikacja i ludzie uwierzyli, że mógł posunąć się do przemocy. Doszła do wniosku, że głupota ludzka nie zna granic. |
No właśnie. Mieli obowiązkowego, dobrego szeryfa a uwierzyli w słowa intrygantki ... Przecież znali Dana od lat ..
Cytat: | Elizabeth przepłakała pół nocy. Martwiła ją sytuacja Dana, a także plotki na jej temat. |
I niewinnej nauczycielce też się oberwało ...
Cytat: | Czuła się okropnie. Nie zrobiła nic, co zasługiwałoby na naganę, a ludzie już ją osądzili - na podstawie plotek i pomówień. Nie miało dla nich znaczenia, że zawsze żyła skromnie i uczciwie. Niby ją znali, a uwierzyli w kłamstwo. |
A wszystko przez plotki i zazdrość ...
Cytat: | Weszła do sali i zatrzymała się zaskoczona. Ławki świeciły pustkami. Tylko troje dzieci siedziało na swoich krzesełkach, pozostałych nie było. Domyśliła się, że rodzice nie puścili swoich pociech. |
Nawet dzieci włączyli do bojkotu ...
Cytat: | Odczekała, aż zawroty głowy miną, następnie wolno poszła w kierunku gabinetu doktora Martina. W poczekalni siedziała pani Monroe z córeczką.
- Dzień dobry – powiedziała grzecznie dziewczynka na widok swej nauczycielki.
- Cicho bądź! – zbeształa ją matka i pociągnęła córkę na krzesełko, ostentacyjnie odwracając się od nowo przybyłej. |
Obrzydliwe. Niemiła i nierozsądna matka. Czego ona uczy swoje dziecko? A jakby ją ktoś tak niesprawiedliwie ocenił?
Cytat: | Trzeba było wejść przed panią Monroe – powiedział z wyrzutem.
Elizabeth spojrzała mu w oczy i lekko się zaczerwieniła. Nie śmiała nawet prosić tej kobiety o taką przysługę po tym, jak została potraktowana w obecności dziecka. Doktor chyba się wszystkiego domyślił, bo nie drążył tematu. Zostawił ją na chwilę, a po upływie kilku minut wrócił z filiżanką gorącej czekolady.
- To panią wzmocni – powiedział z dobrodusznym uśmiechem. |
Przynajmniej doktor Martin nie przyłączył się do kumoszek ...
Fajne opowiadanie. Sensacja goni sensację. Dobrzy na razie dostają w ... kość, intrygantki triumfują ... mam nadzieję, że do czasu ... a potem się z nimi policzą ...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 0:55, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Gość
|
Wysłany: Nie 1:20, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Dan przewrócił się na bok. Było mu jakoś dziwnie twardo i niewygodnie. Otworzył oczy i zmełł w ustach przekleństwo. Znajdował się w więziennej celi. |
Ciekawe, czy jak już wyjdzie z więzienia… co mam nadzieję, szybko nastąpi… to czy zadba chociaż o dodatkowy koc w celi?
Cytat: | A ja myślę, że do tego czasu pani Irons się opamięta i wycofa skargę – wyraził nadzieję Joseph.
- Dlaczego miałaby to zrobić? – odezwał się milczący dotąd Bob Tacher.
- Choćby dlatego, żeby się nie pogrążać w tych kłamstwach – odparował zastępca szeryfa. |
Joe jest optymistą I wierzy w dobro człowieka
Cytat: | W końcu był niewinny, nie miał się czego obwiać. Stawianie oporu świadczyłoby przeciwko niemu, budziło podejrzenia. Potulne poddanie się i pozwolenie na zamknięcie w celi też nie było korzystne. Doszedł do wniosku, że z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia. |
Bo i innego wyjścia nie miał w tej sytuacji…
Cytat: | Z miną pełną godności odpiął pas z bronią i położył na biurku. Joe zamknął go w celi z miną cierpiętnika. Absurdalność sytuacji sprawiała, że czuł się jak kompletny idiota. |
Ach, zobaczyć ich miny
Cytat: | Teraz dopiero przekonał się, co czują ludzie niewinnie oskarżeni, zamknięci i odizolowani od społeczeństwa. |
Dan jest przygnębiony… i jemu by się przydały jakieś fajerwerki Mada
Cytat: | Może kieruje nią zwyczajna, ludzka zazdrość?
- Zazdrość? – Dan patrzył na nią z powątpiewaniem.
- Przyznaję, słabo znam mieszkańców tego miasta, ale pani Irons ma do ciebie słabość …
Brat bezwiednie parsknął śmiechem. Spostrzeżenie siostry wydało mu się absurdalne.
- Ta kobieta powiedziała, że jesteś przystojny – ciągnęła niezrażona Kimberly. |
Jak dla mnie, brak tego rodzaju obserwacji świadczy o kompletnym braku zainteresowania daną osobą Nie jest to dobra informacja dla pani Irons…
Cytat: | Nie wiadomo, co ta zwariowana baba jeszcze wymyśli. Lepiej się do niej nie zbliżaj. Obiecaj mi! |
Słusznie, powinna się trzymać na odległość… pani Irons może wymyślić wszystko…
Cytat: | Gdybyś o tym nie wspomniał, to chyba bym nie zauważył – zakpił Dan.
- Widzę, że mimo nieciekawej sytuacji, humor ci dopisuje – stwierdził, unosząc brwi Adam.
- Pozory – przyznał się przyjaciel. – Najchętniej poszedłbym do tej baby i udusiłbym ją gołymi rękami. |
Dobrze, ze ma kogoś z kim może pożartować… ale i szczerze powiedzieć, co myśli o sytuacji
Cytat: | Wezmę Josepha. Niech się w końcu na coś przyda – powiedział to na tyle głośno, że młodszy brat usłyszał i pojawił się obok niego.
- Zgłaszam swoją przydatność do użycia – zripostował Joe. |
Cytat: | Cieszyło ją to, ale i napawało obrzydzeniem. Dan Stevenson niejednokrotnie udowodnił, że jest człowiekiem szlachetnym i niezłomnym. Wystarczyła jednak mała mistyfikacja i ludzie uwierzyli, że mógł posunąć się do przemocy. Doszła do wniosku, że głupota ludzka nie zna granic. |
Bardzo ciekawe i zaskakujące te rozmyślania… Może i ją sumienie ruszą?
Cytat: | Weszła do sali i zatrzymała się zaskoczona. Ławki świeciły pustkami. Tylko troje dzieci siedziało na swoich krzesełkach, pozostałych nie było. Domyśliła się, że rodzice nie puścili swoich pociech. Niewiele brakowało, żeby się rozpłakała. Na szczęście rudowłosy Timothy Cranford podszedł do niej i zaglądając jej w oczy, powiedział:
- Niech się pani nie przejmuje. Oni wrócą. |
No, tego się nie spodziewałam
Cytat: | gdy nagle szyba rozbiła się brzękiem i do klasy wpadł kamień wielkości pięści. Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc. Elizabeth podeszła ostrożnie do okna i wyjrzała. Nikogo nie zauważyła. |
Nie dziwię się, że dziewczyna miała dosyć.
Cytat: | Dzień dobry – powiedziała grzecznie dziewczynka na widok swej nauczycielki.
- Cicho bądź! – zbeształa ją matka i pociągnęła córkę na krzesełko, ostentacyjnie odwracając się od nowo przybyłej. |
Brak mi słów…
Cytat: | Doktor chyba się wszystkiego domyślił, bo nie drążył tematu. Zostawił ją na chwilę, a po upływie kilku minut wrócił z filiżanką gorącej czekolady. |
Doktor Martin to chyba w tym mieście już wszystko widział
Mada, bardzo ciekawy odcinek, świetnie opisałaś zmianę w mieszkańcach miasta, którzy z pozornie sympatycznej grupy ludzi zmienili się w pełnych oburzenia, zaciekłych ludzi. Bardzo mi się podoba jak rozwijasz poszczególne wątki; drobiazgowo, dokładnie, przemyślanie Czekam na ciąg dalszy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 11:02, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Mada napisał: | - To chyba jakieś kpiny – zaoponował Joe.
- Za dwa dni do naszego miasta przyjeżdża sędzia George Jackson – poinformował burmistrz. – Rozpatrzy sprawę.
- A ja myślę, że do tego czasu pani Irons się opamięta i wycofa skargę – wyraził nadzieję Joseph.
- Dlaczego miałaby to zrobić? – odezwał się milczący dotąd Bob Tacher. |
Po pierwsze... błogosławić niebiosa, że sędzia będzie za dwa dni... po drugie Bob Tacher mnie mocno zirytował. Jest zaskoczony, że pani Irons może kłamać? Gdzie wiara w szeryfa? Moim zdaniem po tym wszystkim Dan powinien ostentacyjnie zrezygnować z urzędu i poczekać aż przyjdą na kolanach
Mada napisał: | Z miną pełną godności odpiął pas z bronią i położył na biurku. Joe zamknął go w celi z miną cierpiętnika. Absurdalność sytuacji sprawiała, że czuł się jak kompletny idiota. |
Piękna scena...absurdalnie absurdalna, ale wyjścia w sumie innego nie było...idiotyzm
Mada napisał: |
Brat bezwiednie parsknął śmiechem. Spostrzeżenie siostry wydało mu się absurdalne. |
Dana nie nauczyła niczego ostatnia akcja? Powinien już wiedzieć, że z kobietami może nie być żartów.
Mada napisał: | - Aha … i powiedz Elizabeth, że tego nie zrobiłem – poprosił nieswoim głosem.
- Ona to wie – uśmiechnęła się lekko. – Nie ma nawet cienia wątpliwości – uspokoiła go. |
Na pewno te słowa go pokrzepiły
Mada napisał: | - Zapomniałbym… – zatrzymał na chwilę przyjaciela. – Powiedz Billy’emu, że … Kimberly nie wyjedzie. Zostaje w Virginia City. |
Ależ to przekazywanie informacji musi być zawsze po tajniacku. Wszyscy wiemy o co chodzi, ale ....
Mada napisał: |
Elizabeth przepłakała pół nocy. Martwiła ją sytuacja Dana, a także plotki na jej temat. Gdy wczoraj wracała od Kimberly, miała wrażenie, że wszyscy patrzą na nią z potępieniem. Niektórzy mężczyźni spoglądali z dwuznacznymi uśmiechami. Czuła się okropnie. |
O to jak ludzie potrafią stanąć murem za człowiekiem. Wszystko fajnie, lubimy się, ale wystarczy mała iskra zapalna i ludzie jak zwierzęta potrafią zaszczuć, zniszczyć reputację, zatruć życie...po prostu brak słów.
Mada napisał: | W poczekalni siedziała pani Monroe z córeczką.
- Dzień dobry – powiedziała grzecznie dziewczynka na widok swej nauczycielki.
- Cicho bądź! – zbeształa ją matka i pociągnęła córkę na krzesełko, ostentacyjnie odwracając się od nowo przybyłej. |
Czekam na moment kiedy te wszystkie matrony od siedmiu boleści, będą przepraszać Elizabeth i Dana...o ile doczekam
Mada napisał: | Gdy wyszła na zewnątrz, zatrzymała się niepewna, co powinna w tej chwili zrobić. Postanowiła, że pójdzie do Kimberly. Nie chciała wracać do siebie. Bała się samotności i tego, co może się wydarzyć. |
To najlepszy pomysł, dziewczyny powinny się wspierać, zwłaszcza, że panna Curtis będzie miała trudności z powodu rannej dłoni.
Dan będzie wściekły kiedy dowie się jak potraktowano Elizabeth. Mam nadzieję, że o tym przeczytam... (jęczę sobie a co )
Świetny fragment, chociaż prawie nabawiłam się wrzodów przy śniadaniu z powodu "kochanych" mieszkańców Wirginia City. Ciekawi mnie czy pani Irons będzie w stanie kłamać publicznie, kiedy bała się konfrontacji tylko/aż z dwoma Cartwrights? Jakby nie patrząc oczerniła Dana pod wpływem impulsu i emocji, a dwa dni to dużo by zacząć myśleć i zastanawiać się czy oskarżenie nie kuleje w jakiś miejscach. Cały czas mnie zastanawia Bob Tacher i nieobecność duchowa męża-safanduły...
Mada jadłam Ci ja sobie śniadanie i czytałam mając nadzieję, że wszystko zmierza ku wyjaśnieniu sytuacji, a Ty podkręciłaś temperaturę i eskalacja negatywnych emocji niemal już sięga zenitu....no w każdym razie, jak dostanę "wrzoda" przyślę Ci receptę
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 12:53, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
ADA napisał: | Dan, jak większość mężczyzn jest mało spostrzegawczy. |
Ba! Gdyby porozmawiał z panią Irons w tonie romansowo-uwodzicielskim, pewnie zyskałby o wiele więcej. Nie przyszło mu to jednak do głowy.
Ewelina napisał: | Przynajmniej doktor Martin nie przyłączył się do kumoszek ... |
Doktor Martin zawsze mi wyglądał na człowieka rozsądnego, który nie zajmuje się plotkami. Jest ponad to.
senszen napisał: | Dan jest przygnębiony… i jemu by się przydały jakieś fajerwerki Mada |
Zapamiętałaś? Jestem pod wrażeniem. Zobaczę, co da się zrobić.
Aga napisał: | Dan będzie wściekły kiedy dowie się jak potraktowano Elizabeth. Mam nadzieję, że o tym przeczytam... |
Też mam taką nadzieję.
Aga napisał: | Mada jadłam Ci ja sobie śniadanie i czytałam mając nadzieję, że wszystko zmierza ku wyjaśnieniu sytuacji... |
Tak szybko? Miałam ich przecież potarmosić, a Ty mnie tu wrzodami straszysz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aga
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 13:07, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Tarmoś, tarmoś ile wlezie... ...myślałam, że sytuacja zacznie się klarować niekoniecznie zakańczać i tarmoszenie będzie jednostajnie umiarkowane .....a Ty zasunęłaś kartofla między oczy...fajnego kartofla
p.s. następnym razem proszę o notkę....podczas czytania jedzenie niewskazane
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 13:08, 26 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Mada
Bonanzowe forum to mój dom
Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:18, 26 Paź 2014 Temat postu: |
|
|
Aga napisał: | p.s. następnym razem proszę o notkę....podczas czytania jedzenie niewskazane |
Będę pamiętać. Przynajmniej mam taką nadzieję.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|