Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Koniec i początek
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 94, 95, 96  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:44, 27 Paź 2014    Temat postu:

Aga, może lepiej nic nie jedz w trakcie czytania - tak na wszelki wypadek. Wink

* * * * *

Po tym, jak pani Irons nie wpuściła ich do środka, Adam postanowił zatrzymać się w różnych punktach miasta i zorientować się w nastrojach mieszkańców. Rozdzielili się z Joe, idąc w różnych kierunkach. W saloonie, w banku, w sklepach, na poczcie, dosłownie wszędzie, mówiono tylko o jednym – o jutrzejszej rozprawie i sytuacji szeryfa Stevensona. Wiele osób nie wierzyło w jego winę. Powątpiewali w słowa pani Irons. Byli nawet tacy, którzy śmiechem kwitowali całą sytuację, mówiąc, że Hilary nudzi się u boku męża safanduły i wymyśliła bajeczkę, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Ckni się kobiecie do prawdziwego mężczyzny – zauważył z uśmiechem postawny kowboj, w znaczący sposób podciągając portki. – Może trza jej dogodzić?
- Zamknij się, bydlaku! – wrzasnął Bob Tacher i rzucił się na posiadacza obszernych spodni.
Adam, opierający się o kontuar w saloonie, nie spiesząc się, nałożył kapelusz i wyszedł na zewnątrz. Nie miał zamiaru mieszać się w rozdzielanie walczących. Nie tym razem. To zamieszanie było mu nawet na rękę. Świadczyło o tym, że ludzie wątpili w winę szeryfa, a to oznaczało, że pozycja pani Irons nie była znowu taka niezachwiana. Zastanowiło go zaangażowanie Tachera w całą tę sprawę. Jego zachowanie było podejrzane, nawet bardzo…
Przed bankiem, w którym pracował mąż „pokrzywdzonej” kobiety, skupili się jego sojusznicy, ciasno otaczając milczącego mężczyznę. Pan Irons, mimo dystyngowanego wyglądu, był człowiekiem bez charakteru. Nigdy nikomu się nie sprzeciwiał, nie miał swego zdania. Przyjmował to, co przyniesie mu los. Błogosławił dzień, w którym los zesłał mu tak piękną istotę, jaką była jego urodziwa żona – Hilary. Starał się nie dostrzegać jej wad i ustępował we wszystkim. Teraz też nic nie mówił, uparcie wpatrując się w czubki swoich wyglansowanych butów. Trzech mężczyzn poklepywało go i dodawało otuchy, mówiąc, że jutro cała sprawa się wyjaśni i sprawiedliwość na pewno zatriumfuje. Zamilkli, gdy zobaczyli Adama Cartwrighta, który przypatrywał się im bacznie z kpiącym skrzywieniem ust. Jego spojrzenie było na tyle lekceważące, że panowie poczuli się jakoś niepewnie i nieswojo. Zaczęli się rozchodzić. Adam szybko podszedł do Ironsa, zanim ten zdążył wejść do banku.
- Jedno pytanie – zatrzymał go, opierając prawą dłoń na drzwiach. – Naprawdę wierzy pan w to, że Dan Stevenson napadł i pobił pańską żonę?
- Kocham Hilary – powiedział spokojnie, nie patrząc mu w oczy.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – zauważył Cartwright.
- Innej pan nie otrzyma – odparł lekko zdenerwowany mężczyzna.
Adam po chwili wahania zabrał rękę, umożliwiając Ironsowi wejście do banku. Był zły na tego łamagę, ale także na siebie, bo nie udało mu się nic osiągnąć. Z drugiej strony - na co liczył? Na to, że mężczyzna zapatrzony bezgranicznie w swoją żonę, przestanie jej ufać? Jeśli tak, to się przeliczył. Nie chciał wracać do biura szeryfa, bo niby co miał powiedzieć Danowi? Joe gdzieś się zawieruszył. Wobec tego sam poszedł do domu pani Irons, ale – jak było do przewidzenia – jego wizyta skończyła się na ganku. Mógł jedynie kontemplować gładko wyheblowane deski pięknie wyrobionych drzwi oraz mosiężną, fantazyjnie wykręconą kołatkę. Sytuacja zaczynała go irytować. Postanowił jakoś zaradzić narastającemu uczuciu frustracji. Podjął decyzję, nie zdając sobie sprawy, że już się uśmiecha. Sam nie wiedział, kiedy znalazł się przed białymi drzwiami innego, zdecydowanie milszego domu.
- Adam – ucieszyła się Kimberly, wpuszczając go do środka i kładąc palec na ustach. – Elizabeth jest u mnie – wyjaśniła szeptem. – Właśnie zasnęła.
Przeszli do kuchni. Kim czuła się dziwnie skrępowana w towarzystwie tego mężczyzny. Gdy zobaczyła go na ganku, w pierwszym odruchu chciała mu się rzucić na szyję. Teraz wolała, aby siadając obok niej przy stole, nie przysunął tak blisko krzesła. Miała wrażenie, że za chwilę zrobi z siebie kompletną idiotkę i zemdleje w jego obecności. Zupełnie bez powodu. Przejechała palcami po serwecie, wygładzając niewielką zmarszczkę.
- Zrobię kawę – powiedziała, zrywając się z miejsca.
- Zaczekaj – Adam chwycił jej lewą dłoń i stanowczo przytrzymał. Pod wpływem jego wzroku usiadła. Mężczyzna nie wypuszczał jej ręki ze swojej. Przejechał delikatnie kciukiem wzdłuż jej serdecznego palca. Poczuła, że robi jej się gorąco. Miała nadzieję, że Adam nie słyszy, jak szybko bije jej serce. Nie mógł nie widzieć jej rumieńców i to już wystarczało, że była zażenowana reakcją swego ciała na dotyk tego mężczyzny. Przy Michaelu nigdy tak się nie czuła. Bardzo go kochała, ale nie reagowała tak emocjonalnie na jego bliskość. Jego pocałunki były miłe, ale nie omdlewała pod jego spojrzeniem, nie brakowało jej tchu. Adam Cartwright działał na nią w zadziwiający sposób. To była dla niej nowość. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła.
- Dan mówił, że zostajesz w Virginia City – powiedział wolno, nie spuszczając z niej wzroku. – Cieszę się… - z leniwym uśmiechem przesuwał kciukiem po kolejnych palcach jej ręki.
- Billy już wie? – zapytała słabym głosem.
- Jeszcze nie… On też się ucieszy – stwierdził z uśmiechem, od którego zmiękły jej kolana. Miała szczęście, że wcześniej usiadła.
- Chciałabym go zobaczyć – przyznała miękko. – Stęskniłam się za jego uroczymi uwagami.
- Jak to wszystko się skończy, wybierzemy się na piknik. Tylko we troje – zaproponował. - Zgoda?
Pokiwała głową, wpatrując się w jego usta. Zamknęła oczy, gdy uświadomiła sobie, że on na pewno to zauważył. Zaczerwieniła się jeszcze bardziej.
- Nasz pocałunek … - zaczął Adam, jakby czytając w jej myślach.
- Nie mówmy o tym – zerwała się z miejsca, omal nie wywracając krzesła.
- Pospieszyłem się? – zapytał, wolno się podnosząc i podchodząc bliżej, niż była w stanie to znieść.
- Nie, tylko … - zastanawiała się, jak mu wytłumaczyć to, że jego bliskość jednocześnie ją fascynuje i przeraża. Cofnęła się i natrafiła rękoma na szafkę. Oparła się, szukając ratunku dla swych drżących dłoni. Adam postąpił krok do przodu.
- Powinniśmy to powtórzyć – zdecydował z miną człowieka, który marzy tylko o jednym.
Bez protestu poddała się jego spragnionym wargom, które sprawiły, że po chwili wahania zaczęła nieśmiało oddawać pocałunki, układając swe ręce na jego szyi. Cieszyła się, że Adam trzyma ją tak mocno, bo chwilowo nie miała kontroli nad swoimi nogami, które dziwnym trafem przybrały konsystencję waty. Oderwał się na sekundę od niej i dzięki temu z bliska zobaczyła jego pociemniałe pożądaniem oczy. Chciał coś powiedzieć, ale głuchy trzask w sąsiednim pokoju sprawił, że tylko westchnął i z żalem odsunął ją od siebie. Kimberly spojrzała na niego spłoniona, poprawiła włosy i poszła do Elizabeth, która wstając, niechcący zrzuciła ze stolika książkę.

* * * * *

Dan obudził się o świcie. Leżał na plecach z rękoma pod głową, wpatrując się w grube pręty celi. Po jakimś czasie przestał je zauważać. Oddał się rozmyślaniom. Dziś sędzia George Jackson miał zdecydować o jego losie. Po jednej stronie kobieta idąca w zaparte i trzymająca się swojej kłamliwej wersji, po drugiej – on, szeryf o nieskazitelnej do tej pory opinii. Niby wszystko wskazywało na to, że tak naprawdę nic mu nie grozi, ale czuł uzasadniony niepokój. Zwłaszcza po wczorajszej wizycie Kimberly, która z oporami, ale opowiedziała mu o sytuacji, w jakiej znalazła się Elizabeth. Słuchał jej najpierw z niedowierzaniem, później z coraz większą złością, która zamieniła się w pogardę dla tych, którzy wyrządzili tyle zła niewinnej dziewczynie. Siebie też obwiniał. Też, … a może przede wszystkim? Gdyby tamtego wieczoru nie wszedł do domu Elizabeth, nie naraziłby jej na plotki i pomówienia. Cała ta absurdalne sytuacja nie miałaby miejsca. Sam przyczynił się do lawiny wydarzeń, które sprawiły, że trafił za kratki, a bezbronna kobieta została upokorzona przez mieszkańców, którzy na co dzień uchodzili za porządnych i spokojnych. Ciężko westchnął. Jego wzrok padł na ładnie oprawiony egzemplarz komedii Szekspira „Wiele hałasu o nic”, w której miłosną idyllę Claudia i Hero z satysfakcją niszczy intrygant. Wczoraj wieczorem skończył czytać tę opowieść o dwóch zakochanych parach. Siostra dobrze dobrała lekturę do jego sytuacji. Musiał w duchu przyznać, że była nie tylko mądra, ale i spostrzegawcza. Przyniosła mu ciekawą książkę, o której będzie mógł porozmawiać z Elizabeth, gdy nareszcie stąd wyjdzie. Jeśli wyjdzie – poprawił się w myślach. Zaczynał mieć wątpliwości…

* * * * *

Na sali rozpraw wrzało jak w ulu. Sędzia uderzył młotkiem, aby zaprowadzić porządek. Groźnym wzrokiem potoczył po zebranych, domagając się uwagi i posłuchu.
- Pani Irons – zwrócił się do kobiety, która ubrana w nad wyraz skromną sukienkę, prezentowała minę uciśnionej niewinności. – Więc twierdzi pani, iż szeryf Stevenson użył wobec pani przemocy?
- Tak właśnie twierdzę – przyznała zbolałym głosem.
- Proszę nam o tym opowiedzieć – zażądał sędzia, świdrując ją swym stalowym wzrokiem.
- Szeryf przyszedł do mnie dwa dni temu – zerknęła na Dana, ciekawa jego reakcji. Stevenson siedział z miną pokerzysty, wpatrując się w nią nieruchomym wzrokiem.
- W jakim celu szeryf panią odwiedził?
- Mówił coś o jakichś plotkach na temat panny Elizabeth Curtis, które to niby ja miałam rozpowszechniać.
Na sali zrobił się szum. Oczy większości zebranych skierowały się na nauczycielkę, która siedziała obok Kimberly. Przyjaciółka ścisnęła jej rękę, starając się w ten sposób dodać otuchy. Jakaś matrona dwa rzędy dalej zaczęła coś mówić ściszonym głosem na temat braku moralności, ale Adam i Hoss jak na komendę odwrócili się i zmierzyli ją takim wzrokiem, że słowa zamarły na jej ustach. Odchrząknęła tylko i udała, że szuka chusteczki. Adam poprawił się na krześle i zmrużył oczy, spoglądając wyzywająco na panią Irons. Niestety, kobieta unikała jego wzroku jak ognia. Nie miał więc sposobności przekazania swym spojrzeniem tego, co o niej sądzi.
- Czego dotyczyły te plotki? – zainteresował się sędzia.
- Nie mam pojęcia – wyparła się kobieta. – Panna Curtis i jej życie mnie nie interesuje.
- Dobrze – mężczyzna westchnął lekko poirytowany brakiem powietrza na sali rozpraw. Ilość zebranych osób sprawiała, że nie było czym oddychać. – Co było dalej?
- Szeryf Stevenson zaczął mi grozić, że mnie zniszczy – powiedziała, przykładając chusteczkę do oczu.
- Bzdury! – krzyknął ktoś z końcowego rzędu.
- Cisza! – wrzasnął sędzia. – Proszę kontynuować – zwrócił się zdenerwowany do poszkodowanej.
- Kiedy zażądałam, aby wyszedł, szarpnął mnie za rękę i uderzył w twarz – rozpłakała się rzewnie. – Co ja mu takiego zrobiłam, że tak się na mnie mści? – łkała zza chusteczki.
- Jak panu nie wstyd?! – krzyknął Bob Tacher, zrywając się z miejsca i rzucając się w stronę szeryfa.
Powstało zamieszanie. W ostatniej chwili rozgorączkowanego Tachera pochwycił Hoss i zamknął w stalowym uścisku swych potężnych ramion. Adam usiadł na swoim miejscu, patrząc na Boba. Widząc wyraz jego twarzy, domyślił się, że tego mężczyznę łączy coś z panią Irons. I to więcej niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać. Stąd jego wiara w niewinność tej kobiety i chęć do jej obrony. Tacher został wyprowadzony na zewnątrz z miną człowieka, który zdradził się ze swym sekretem. Wychodząc, nie omieszkał zerknąć na pana Ironsa, który siedział w trzecim rzędzie nieruchomy i blady jak trup. Sędzia znów posłużył się młotkiem. Zapanowała cisza. Pani White wzięła pod ramię słaniającą się panią Irons i odprowadziła ją do męża, obok którego było jedno puste krzesło. Następnie sędzia wezwał szeryfa, który zajął miejsce dla świadków. Dan, mimo doskonałego przedstawienia Hilary, nie wyglądał na pokonanego.
- Szeryfie, co może pan powiedzieć w tej sprawie? – sędzia zmierzył go spojrzeniem swych szarych oczu.
- To prawda, że dwa dni temu poszedłem do pani Irons. Prawdą jest również to, iż zażądałem, aby odwołała oszczerstwa na temat panny Curtis. I na tym kończy się prawda w zeznaniach pani Irons. Nie dotknąłem jej ani tym bardziej nie uderzyłem. Po tym, jak zapewniła mnie, że załatwi polubownie sprawę, opuściłem jej mieszkanie. I zaręczam, że pani Irons wyglądała wówczas kwitnąco.
Po sali znowu przeleciał szmer, ale ustał, zanim George Jackson sięgnął po młotek.
- Czyli nie użył pan przemocy wobec pani Irons? – upewnił się sędzia.
- W żadnym wypadku – potwierdził Dan stanowczym głosem.
- To kłamstwo! – Hilary wstała i potoczyła wzrokiem wokoło. – Żądam sprawiedliwości! Szeryf nie może stać ponad prawem! Skrzywdził mnie, a teraz chce się wykręcić! Nie wierzcie mu! – krzyknęła rozdzierająco i osunęła się w stronę męża, który oszołomiony jej wybuchem złapał ją w ostatniej chwili, chroniąc przed upadkiem.
Dan zerwał się z miejsca. Za jego przykładem poszli inni. Wszyscy naraz zaczęli mówić i się przekrzykiwać. Purpurowy na twarzy sędzia z wściekłością uderzał młotkiem, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Wrzawa narastała. Pobladła Elizabeth wpatrywała się w Dana przerażonym wzrokiem. Nadal wierzyła w jego niewinność, ale straciła już nadzieję na triumf sprawiedliwości. Kimberly spojrzała bezradnie na Adama, który ledwo się powstrzymał, aby nie otoczyć jej ramieniem. Ukradkiem ścisnął jej rękę.
- Będzie dobrze – szepnął jej do ucha.
Patrzyła na jego pokrzepiający uśmiech, ale widziała, że on też jest zdenerwowany. Niepokój o los brata szarpał jej sercem. Nie przypuszczała, że kłamstwo może rozpętać takie piekło. Dziś się przekonała, że miało siłę i nośność dynamitu.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:48, 27 Paź 2014    Temat postu:

Nie, nie...nie teraz ojej Co robić, co robić? Pójdę pozmywać, a potem skupię się na historyjce obrazkowej powinno pomóc mi odwrócić uwagę.

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Pon 21:49, 27 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:50, 27 Paź 2014    Temat postu: Koniec i początek

Nie wiadomo ,do czego by doszło ,gdyby Elizabeth nie straciła książki.
Biedny Dan ,jego sytuacja nie wygląda wesoło..


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:56, 27 Paź 2014    Temat postu:

Aga napisał:
Nie, nie...nie teraz ojej Co robić, co robić?

Aga, bawisz mnie niepomiernie. Laughing Laughing Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:02, 27 Paź 2014    Temat postu:

Pani Irons jest bardzo upara w dążeniu do zniszczenia Dana, ale chyba ktoś ją w końcu powstrzyma

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:04, 27 Paź 2014    Temat postu:

Mada napisał:
Aga napisał:
Nie, nie...nie teraz ojej Co robić, co robić?

Aga, bawisz mnie niepomiernie. Laughing Laughing Laughing


Śmiech to zdrowie.... idę zmywać


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:15, 27 Paź 2014    Temat postu:

Jak dobrze, że nie muszę przeżywać takich rozterek jak Aga

Mada napisał:
W saloonie, w banku, w sklepach, na poczcie, dosłownie wszędzie, mówiono tylko o jednym – o jutrzejszej rozprawie i sytuacji szeryfa Stevensona. Wiele osób nie wierzyło w jego winę. Powątpiewali w słowa pani Irons. Byli nawet tacy, którzy śmiechem kwitowali całą sytuację, mówiąc, że Hilary nudzi się u boku męża safanduły i wymyśliła bajeczkę, aby zwrócić na siebie uwagę.

Niby większość mieszkańców VC nie wierzy w winę Dana, ale tak naprawdę oprócz Adama, Joe i Hossa nikt nie próbuje dociec prawdy. Przykre to bardzo. Kolejny raz mieszkańcy miasteczka nie potrafią stanąć na wysokości zadania
Mada napisał:
Pan Irons, mimo dystyngowanego wyglądu, był człowiekiem bez charakteru. Nigdy nikomu się nie sprzeciwiał, nie miał swego zdania. Przyjmował to, co przyniesie mu los. Błogosławił dzień, w którym los zesłał mu tak piękną istotę, jaką była jego urodziwa żona – Hilary.

Biedny safanduła. Myśli, że jak złapał taką boginkę za żonę, to powinien znosić wszystkie jej wybryki. Pan Iros wzbudza na równi litość i irytację.
Mada napisał:
Zamilkli, gdy zobaczyli Adama Cartwrighta, który przypatrywał się im bacznie z kpiącym skrzywieniem ust. Jego spojrzenie było na tyle lekceważące, że panowie poczuli się jakoś niepewnie i nieswojo. Zaczęli się rozchodzić.

Wiadomo. To przecież Adam.
Mada napisał:
Sam nie wiedział, kiedy znalazł się przed białymi drzwiami innego, zdecydowanie milszego domu.

Tak, tak. Akurat uwierzę
Mada napisał:
- Zaczekaj – Adam chwycił jej lewą dłoń i stanowczo przytrzymał. Pod wpływem jego wzroku usiadła. Mężczyzna nie wypuszczał jej ręki ze swojej. Przejechał delikatnie kciukiem wzdłuż jej serdecznego palca. Poczuła, że robi jej się gorąco.

Fajne uczucie. Kim robi się gorąco od trzymania za rączkę, a co będzie jak Adam rozwinie przed nią cały wachlarz swoich możliwości?
Mada napisał:
Przy Michaelu nigdy tak się nie czuła. Bardzo go kochała, ale nie reagowała tak emocjonalnie na jego bliskość. Jego pocałunki były miłe, ale nie omdlewała pod jego spojrzeniem, nie brakowało jej tchu. Adam Cartwright działał na nią w zadziwiający sposób. To była dla niej nowość. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła.

Odpowiedź jest prosta: Adam Cartwright prawdziwym mężczyzną jest
Mada napisał:
Adam postąpił krok do przodu.
- Powinniśmy to powtórzyć – zdecydował z miną człowieka, który marzy tylko o jednym.
Bez protestu poddała się jego spragnionym wargom, które sprawiły, że po chwili wahania zaczęła nieśmiało oddawać pocałunki, układając swe ręce na jego szyi. Cieszyła się, że Adam trzyma ją tak mocno, bo chwilowo nie miała kontroli nad swoimi nogami, które dziwnym trafem przybrały konsystencję waty. Oderwał się na sekundę od niej i dzięki temu z bliska zobaczyła jego pociemniałe pożądaniem oczy.

Adam w akcji. A Kim jaka posłuszna.
Mada napisał:
Jego wzrok padł na ładnie oprawiony egzemplarz komedii Szekspira „Wiele hałasu o nic”, w której miłosną idyllę Claudia i Hero z satysfakcją niszczy intrygant. Wczoraj wieczorem skończył czytać tę opowieść o dwóch zakochanych parach. Siostra dobrze dobrała lekturę do jego sytuacji. Musiał w duchu przyznać, że była nie tylko mądra, ale i spostrzegawcza

Brat dostrzegł zalety siostry. Lepiej późno niż wcale
Mada napisał:
Adam usiadł na swoim miejscu, patrząc na Boba. Widząc wyraz jego twarzy, domyślił się, że tego mężczyznę łączy coś z panią Irons. I to więcej niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać. Stąd jego wiara w niewinność tej kobiety i chęć do jej obrony.

No, proszę, kto by pomyślał.
Mada napisał:
Patrzyła na jego pokrzepiający uśmiech, ale widziała, że on też jest zdenerwowany. Niepokój o los brata szarpał jej sercem. Nie przypuszczała, że kłamstwo może rozpętać takie piekło. Dziś się przekonała, że miało siłę i nośność dynamitu.

Zdenerwowany Adam - nie jest dobrze. Dan może naprawdę wpaść w ogromne tarapaty. Kim to doskonale wie. Faktycznie kłamstwo ma siłę dynamitu.

Mada cały odcinek od początku do końca świetnie napisany. Czytałam z prawdziwą przyjemnością (zwłaszcza scena z Adamem i Kim przypadła mi do gustu ). Opis procesu wyszedł Ci bardzo przekonująco. Tę intrygantkę powinno wysmarować się smołą i wytarzać w pierzu


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:36, 28 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
Zastanowiło go zaangażowanie Tachera w całą tę sprawę. Jego zachowanie było podejrzane, nawet bardzo…

Zgadzam się ... musi mieć jakieś powody, żeby tak ostro występować w obronie obcej kobiety ... ona od tego ma męża!

Cytat:
Pan Irons, mimo dystyngowanego wyglądu, był człowiekiem bez charakteru. Nigdy nikomu się nie sprzeciwiał, nie miał swego zdania. Przyjmował to, co przyniesie mu los. Błogosławił dzień, w którym los zesłał mu tak piękną istotę, jaką była jego urodziwa żona – Hilary. Starał się nie dostrzegać jej wad i ustępował we wszystkim.

Teoretycznie. Jak widać mąż jest zdecydowanie ... zbyt uległy i niechętny ostrym wystąpieniom. Może jakby mu zona kazała Mad Przykład tzw. pantoflarza.

Cytat:
Adam Cartwright działał na nią w zadziwiający sposób. To była dla niej nowość. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła.

Normalna reakcja na działanie A.C. Rolling Eyes

Cytat:
. Adam poprawił się na krześle i zmrużył oczy, spoglądając wyzywająco na panią Irons. Niestety, kobieta unikała jego wzroku jak ognia. Nie miał więc sposobności przekazania swym spojrzeniem tego, co o niej sądzi.

Jeśli Adam zmrużył oczęta patrząc na nią, to ... baba ma przechlapane ...

Cytat:
W ostatniej chwili rozgorączkowanego Tachera pochwycił Hoss i zamknął w stalowym uścisku swych potężnych ramion. Adam usiadł na swoim miejscu, patrząc na Boba. Widząc wyraz jego twarzy, domyślił się, że tego mężczyznę łączy coś z panią Irons. I to więcej niż ktokolwiek śmiałby przypuszczać. Stąd jego wiara w niewinność tej kobiety i chęć do jej obrony.

Adam jest już na tropie! Hoss jak zwykle wie, kiedy ma interweniować. Wychodzi na to, że pan Irons jest nie tylko pantoflarzem, ale i rogaczem!

Całe szczęście, że ta książka spadła, bo doszłyby nowe plotki o siostrze rozpustnego szeryfa Very Happy
Pani Irons wyjątkowo przebiegła, sprytna, ale ... chyba jej wybranek nie jest zbyt bystry ... podejrzewam, że to słaby punkt w jej intrydze i Adam w niego trafi ... chociaż koleżanka może jeszcze sporo namieszać ku uciesze czytelniczek fanfików. Całość intrygująca i dobrze się czyta Very Happy No i ten dreszczyk oczekiwania na dalsze wydarzenia w sali sądowej ... i nie tylko Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:21, 28 Paź 2014    Temat postu:

Mada dzisiaj miałam pecha, bo w drodze do pracy spotkałam dwie takie niby- znajome w różnym czasie, więc przerywałam dwukrotnie czytanie, a kiedy jedna koleżanka wysiadła czytałam od początku żeby wczuć się w klimat....wsiadła druga i znowu musiałam przerwać i to na scenie dobierania się Adama do Kim Mad....dlaczego o tym piszę...w związku z tym początek czytałam trzy razy i cały dzień miałam przed oczami tę o to scenę.
Mada napisał:
- Ckni się kobiecie do prawdziwego mężczyzny – zauważył z uśmiechem postawny kowboj, w znaczący sposób podciągając portki. – Może trza jej dogodzić?
- Zamknij się, bydlaku! – wrzasnął Bob Tacher i rzucił się na posiadacza obszernych spodni.

I właśnie dlatego Mada mam ochotę wirtualnie Cię zamordować No ale nic nie poradzisz, że tak plastycznie oddałaś....eee...pana pragnącego wspomóc kobietę w potrzebie Wink
Mada napisał:
Adam szybko podszedł do Ironsa, zanim ten zdążył wejść do banku.
- Jedno pytanie – zatrzymał go, opierając prawą dłoń na drzwiach. – Naprawdę wierzy pan w to, że Dan Stevenson napadł i pobił pańską żonę?
- Kocham Hilary – powiedział spokojnie, nie patrząc mu w oczy.

No tak...ta odpowiedź mówi sama za siebie.
Mada napisał:
Mógł jedynie kontemplować gładko wyheblowane deski pięknie wyrobionych drzwi oraz mosiężną, fantazyjnie wykręconą kołatkę.

Tu mnie coś tknęło. Wyheblowane pięknie drzwi! Aha...ciekawe w jakiej formie pan Tacher odebrał zapłatę? Cool
Mada napisał:
Jego pocałunki były miłe, ale nie omdlewała pod jego spojrzeniem, nie brakowało jej tchu. Adam Cartwright działał na nią w zadziwiający sposób. To była dla niej nowość. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie doświadczyła. [/i]....

Tu mniej więcej dotarłam po jakiś siedmiu minutach czytania Mad kiedy wsiadła znajoma. Bardzo to irytujące tak słuchać jednym uchem, zastanawiać się co TU się dzieje jednocześnie liczyć przystanki Mad
Mada napisał:
Oderwał się na sekundę od niej i dzięki temu z bliska zobaczyła jego pociemniałe pożądaniem oczy.

Ależ się rozmarzyłam...Cała scena delikatna a jednocześnie pożądliwa.

Cieszę się, że Dan wie, że Elizabeth ma pod górkę....ma czas żeby pomyśleć jak jej to wszystko wynagrodzić
Mada napisał:

- Czego dotyczyły te plotki? – zainteresował się sędzia.
- Nie mam pojęcia – wyparła się kobieta. – Panna Curtis i jej życie mnie nie interesuje.

A jednak idzie w zaparte. Nie doceniłam baby. Shocked Adam może do końca świata ściągać ją wzrokiem, ale niestety, pani Irons nie jest nastawiona na odbiór tego mężczyzny....
Mada napisał:

- Będzie dobrze – szepnął jej do ucha.

Nie, nie, nie wierzę, toż to szopka, świetne przedstawienie...brawa dla pani Irons Mad Mam nadzieję, że Adaś wpadł na trop i coś wymyśli.
Fajny moment kiedy Adam i Hoss odwracają się równocześnie i wymownie patrzą na szepczące plotkary

Mieszkańcy podchodzą z humorem do sytuacji, a jeśli sędzia wyda wyrok skazujący? Ciekawe co zrobią wtedy mieszkańcy? Pójdą do saloonu na piwko...przedstawienie skończone? Ot znieczulica....

A teraz pojęczę....chwilowo brak mi pomysłów, ale zastanowię się jak by tu pogrymasić....


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Wto 18:25, 28 Paź 2014, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Wto 19:02, 28 Paź 2014    Temat postu:

Cytat:
- Ckni się kobiecie do prawdziwego mężczyzny – zauważył z uśmiechem postawny kowboj, w znaczący sposób podciągając portki. – Może trza jej dogodzić?

Subtelne i takie pełne niedopowiedzeń…
Cytat:
- Zamknij się, bydlaku! – wrzasnął Bob Tacher i rzucił się na posiadacza obszernych spodni.

A ten co taki zdenerwowany?
Cytat:
Zastanowiło go zaangażowanie Tachera w całą tę sprawę. Jego zachowanie było podejrzane, nawet bardzo…

Nie da się ukryć…
Cytat:
Pan Irons, mimo dystyngowanego wyglądu, był człowiekiem bez charakteru. Nigdy nikomu się nie sprzeciwiał, nie miał swego zdania. Przyjmował to, co przyniesie mu los. Błogosławił dzień, w którym los zesłał mu tak piękną istotę, jaką była jego urodziwa żona – Hilary.

W sumie to mi go żal. Sad
Cytat:
Kocham Hilary – powiedział spokojnie, nie patrząc mu w oczy.

Gdyby spojrzał mu w oczy, to bym powiedziała, że ma facet charakter
Cytat:
Mógł jedynie kontemplować gładko wyheblowane deski pięknie wyrobionych drzwi oraz mosiężną, fantazyjnie wykręconą kołatkę.

Ciekawe jak wyglądał w środku ich dom… połyskująca boazeria, rzeźbiona toaletka w buduarze… ozdobny stołeczek… drewniana rzeźba adonisa…
Cytat:
Gdy zobaczyła go na ganku, w pierwszym odruchu chciała mu się rzucić na szyję.

Pewnie by się ucieszył
Cytat:
Miała wrażenie, że za chwilę zrobi z siebie kompletną idiotkę i zemdleje w jego obecności.

To już chyba mniej by go ucieszyło
Cytat:
Powinniśmy to powtórzyć – zdecydował z miną człowieka, który marzy tylko o jednym.
Bez protestu poddała się jego spragnionym wargom, które sprawiły, że po chwili wahania zaczęła nieśmiało oddawać pocałunki, układając swe ręce na jego szyi.

Bardzo namiętna scena. Adam jak widać nie traci czasu
Cytat:
Nie mam pojęcia – wyparła się kobieta. – Panna Curtis i jej życie mnie nie interesuje.

Jej życie może i nie… prywatne życie szeryfa jak najbardziej Very Happy
Cytat:
Szeryf Stevenson zaczął mi grozić, że mnie zniszczy – powiedziała, przykładając chusteczkę do oczu.
- Bzdury! – krzyknął ktoś z końcowego rzędu.

Ciekawe, kto krzyknął?
Cytat:
- Jak panu nie wstyd?! – krzyknął Bob Tacher, zrywając się z miejsca i rzucając się w stronę szeryfa.

On jest naprawdę bardzo nerwowy Shocked Chyba Hilary nie była z nim zbyt szczera…
Cytat:
Wychodząc, nie omieszkał zerknąć na pana Ironsa, który siedział w trzecim rzędzie nieruchomy i blady jak trup.

Biedak…
Cytat:
- To kłamstwo! – Hilary wstała i potoczyła wzrokiem wokoło. – Żądam sprawiedliwości! Szeryf nie może stać ponad prawem! Skrzywdził mnie, a teraz chce się wykręcić! Nie wierzcie mu! – krzyknęła rozdzierająco i osunęła się w stronę męża, który oszołomiony jej wybuchem złapał ją w ostatniej chwili, chroniąc przed upadkiem.

W Wirginia City trzeba by założyć przykościelny teatr… tyle talentów się marnuje!
Cytat:
Dziś się przekonała, że miało siłę i nośność dynamitu.

Oj, zanosi się na kolejne wybuchy…
Mada, bardzo ciekawy odcinek, ciekawa jestem, co będzie dalej. Jesteś w swoich opisach bardzo drobiazgowa, szczegółowa, akcja jest przemyślana i dopracowana…. Czekam na dalszy ciąg Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:44, 28 Paź 2014    Temat postu:

Zorino!
zorina13 napisał:
Nie wiadomo ,do czego by doszło ,gdyby Elizabeth nie straciła książki.
Oboje wiedzieli, że nie są sami w domu, więc za wiele to by tam się nie wydarzyło... Rolling Eyes


ADA!
ADA napisał:
Kim robi się gorąco od trzymania za rączkę, a co będzie jak Adam rozwinie przed nią cały wachlarz swoich możliwości?
On rzeczywiście ma co rozwijać. Pewnie od razu tak jej wszystkiego nie pokaże … Embarassed


Senszen!
senszen napisał:
Bardzo namiętna scena. Adam jak widać nie traci czasu
On dobrze wie, czego chce i co czuje. Wink


Aga!
Aga napisał:
Cieszę się, że Dan wie, że Elizabeth ma pod górkę....ma czas żeby pomyśleć jak jej to wszystko wynagrodzić
Zaręczam, że Dan myśli o rekompensacie. Smile A co z tego będzie, zobaczymy.


Cieszę się, że odcinek wyzwolił tyle skrajnych emocji. Miałam nadzieję, że spodoba się Wam scena z udziałem Adama i Kimberly. Dziękuję za wnikliwe komentarze. Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:02, 29 Paź 2014    Temat postu:

Mam przeczucie, że znowu nastąpi synchronizacja. Senszen? ADA? Laughing

* * * * *

Sędzia zarządził przerwę po tym, jak wreszcie udało mu się przekrzyczeć zdenerwowanych mieszkańców zgromadzonych w sali rozpraw. Nie obyło się bez uderzeń młotka, w które to włożył całą swoją siłę. Z ulgą opuścił duszne pomieszczenie, marząc o szklance lemoniady. Adam przeprosił Kimberly i szybko przepchnął się ku wyjściu. W ostatniej chwili udało mu się zatrzymać pana Ironsa, który ze zdziwieniem zarejestrował, że nie może się ruszyć. Poła jego marynarki tkwiła w garści Adama Cartwrighta. Ten wysoki brunet zawsze napawał go lękiem, zwłaszcza jego pewność siebie robiły na nim duże wrażenie. Teraz patrzył na niego tak groźnie, że ze strachu zaschło mu w gardle.
- Czego pan chce? – zdołał wykrztusić.
- Pańska żona bez żadnego powodu chce zniszczyć uczciwego człowieka, a pan jej na to pozwala – powiedział ściszonym tonem, ledwie panując nad emocjami.
- Ale … – Irons wyglądał, jakby miał za chwilę wyzionąć ducha.
- Będzie pan mógł spać spokojnie po tym wszystkim? – Adam odwołał się do jego poczucia etyki. – Jest coś takiego jak wyrzuty sumienia… - przypomniał.
- Nie chcę … - zaczął mężczyzna.
- Nie interesuje mnie w tej chwili, czego pan chce, tylko jak powinien pan postąpić – powiedział władczym tonem.
Irons nerwowo przełknął ślinę i z oporami, ale wreszcie spojrzał w roziskrzone oczy Cartwrighta.
- Dobrze, porozmawiam z żoną – wyszeptał zbielałymi ustami.
- Niech przestanie kłamać – zażądał Adam, po czym rozluźnił pięść, tym samym uwalniając z potrzasku męża Hilary. Mężczyzna czym prędzej wyszedł na zewnątrz.
- Chyba cię poniosło – usłyszał za sobą głos Hossa.
- Tylko trochę – odwrócił się z przebiegłym uśmiechem.
- Irons o mało się nie … hm … - odchrząknął zażenowany brat.
- Siła perswazji ma swoją moc – powiedział sentencjonalnie.
- Irons bał się, że użyjesz raczej siły swej pięści – zauważył Joe, stając przed nim. – Musiałbym cię wtedy zamknąć za pobicie.
- Joe, nie bredź – Adam popatrzył na niego ciężkim wzrokiem. – I usuń się z przejścia.
Wyminął braci i podszedł do Kimberly. Siedziała na krzesełku obok Elizabeth, pochylała się w jej stronę i coś mówiła. Gdy na nią patrzył, robiło mu się ciepło na sercu. Chciał się nią opiekować i trzymać w swoich ramionach. To drugie pragnienie wyzwalało w nim pokłady uśpionych emocji. Chwilowo jednak wolał nie oddawać się tego typu pragnieniom. Teraz nie mógł sobie pozwolić na dekoncentrację. Musiał się zająć także Elizabeth. Obie wyglądały na zmartwione i przejęte.
- Drogie panie, służę ramieniem – powiedział, biorąc się pod boki.
Przerwały rozmowę. Kimberly odwróciła się w jego stronę i uśmiechnęła ciepło. Doznała czegoś na kształt objawienia. Nareszcie wszystko stało się jasne i oczywiste. Nie powinna się dłużej bronić przed tym uczuciem. Zrozumiała, że jej miejsce jest i będzie przy boku Adama Cartwrighta.

* * * * *

Po przerwie miało nastąpić ogłoszenie wyroku. Sędzia, pokrzepiony dwoma szklankami orzeźwiającego napoju, znowu pałał chęcią wyjaśnienia całej sprawy. Rozejrzał się po sali, omiatając wzrokiem twarze mieszkańców miasteczka. Widział na nich malujące się napięcie, zaciekawienie, oburzenie, złość, niedowierzanie, a nawet współczucie.
- Wysłuchałem obu stron – zaczął, poprawiając leżące przed sobą papiery. – Poszkodowana twierdzi, że została napadnięta i pobita. Szeryf zaprzecza, jakoby użył wobec niej siły. Słowo przeciwko słowu.
Popatrzył na zainteresowane strony i zwrócił się najpierw do Dana Stevensona:
- Szeryfie, czy chciałby pan coś dodać?
- Owszem – mężczyzna wstał i ogarnął wzrokiem zebranych. – Szeryfem jestem od niedawna, ale funkcję zastępcy pełniłem kilka lat. Pracowałem uczciwie i sumiennie. Sądziłem, że wszyscy w Virginia City dobrze mnie znają i mi ufają. Cóż, pomyliłem się … - powiedział z goryczą i usiadł na swoim miejscu. Po tych słowach zapadła grobowa cisza. Nikt się nie odezwał ani nie poruszył. Wszyscy poczuli się jakoś dziwnie nieswojo.
- Pani Irons – sędzia zwrócił się do poszkodowanej. – Czy podtrzymuje pani swoje zeznania?
- Oczywiście – potwierdziła kobieta, dumnie unosząc głowę.
- W takim razie jestem zmuszony …
- Nie! – usłyszeli zduszony okrzyk.
- Słucham? – sędzia powiódł zdumionym wzrokiem po obecnych, szukając tego, kto mu przerwał.
- Nie zgadzam się – powiedział tym razem wyraźnie pan Irons, wstając ze swego miejsca.
- Ale na co się pan nie zgadza? – brwi sędziego odjechały aż na kraniec czoła.
- Szeryf jest niewinny – stwierdził, zamykając na chwilę oczy.
- Tony, co ty mówisz?! – oburzyła się czerwona na twarzy Hilary.
- Przestań … - poprosił mąż, wytrzymując jej spojrzenie. – Przestań wreszcie kłamać.
Wszyscy wstrzymali oddech, ciekawi tego, co się dalej wydarzy.
- Wysoki sądzie, kocham swoją żonę i dlatego do tej pory nie zrobiłem nic, aby przerwać tę farsę – wyjaśnił zbolałym tonem. – Ktoś mi jednak uświadomił, … że gdybym zataił prawdę, wyrzuty sumienia nie dałyby mi żyć… Szeryf nie uderzył mojej żony ani w żaden sposób jej nie skrzywdził.
- Skąd pan o tym wie? – zadał rzeczowe pytanie sędzia.
- Byłem wtedy w domu, zupełnie przypadkiem. Wszedłem drugim wejściem. Słyszałem ich rozmowę. Widziałem, co zrobiła …
Policzki pani Irons płonęły żywym ogniem. Nie wiedziała, gdzie podziać oczy, tym bardziej, że wszyscy patrzyli właśnie na nią.
- Szeryf był zdenerwowany – kontynuował pan Irons - bo moja żona i pani White sfabrykowały plotki na temat panny Curtis i pana Stevensona. Bardzo krzywdzące i całkowicie wyssane z palca – dodał i ciężko usiadł na krześle.
Ciszę przerwał głośny kaszel. To pan White zachłysnął się wiadomością, że jego żona brała udział w tej paskudnej sprawie. Sędzia spojrzał na Hilary z całą surowością swego urzędu.
- To nie do pojęcia! – wybuchnął nagromadzoną złością. – Poświęcam czas sprawie, która jest jakąś babską mistyfikacją! Toż to jakieś kpiny! Co ma pani na swoje usprawiedliwienie?!
- Ja … - pani Irons wstała, oddychając spazmatycznie i zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji. – Ja …
- Tylko proszę mi tu nie mdleć – przestrzegł ją sędzia surowym tonem. – Nie zrobi to na mnie żadnego wrażenia.
- Ja nie mam zamiaru niczego wyjaśniać – oznajmiła kobieta, siadając sztywno na swoim miejscu.
Sędzia posapał chwilę ze złości oraz niezadowolenia, spowodowanego uporem i bezczelnością kobiety, po czym głosem jak dzwon stwierdził:
- Za zmarnowany czas i fałszywe zeznania nakładam na panią karę grzywny w wysokości 100 dolarów* – huknął młotkiem i potoczył triumfującym wzrokiem po sali.
Ktoś zaczął klaskać, a za jego przykładem poszli inni. Uszczęśliwiona Elizabeth miała łzy w oczach. Nie tylko Dan został oczyszczony z zarzutów, ale także ona nie powinna już mieć problemów z powodu pomówień i podejrzeń. Kimberly przedarła się do brata, który przytulił ją do siebie z wyrazem ulgi na twarzy. Adam, Hoss i Joe podeszli do niego, poklepując go po ramionach i plecach. Zaczęli zbliżać się też inni, chcący pogratulować szeryfowi. Dan przyjmował te objawy sympatii z rezerwą i spokojem. Nie mógł zapomnieć, że przed procesem tylko Cartwrightowie stali za nim murem. Pozostali nie okazali mu swego wsparcia.
Powoli zaczęło się przerzedzać. Ludzie rozchodzili się do domów, żywo gestykulując i dyskutując. Adam nawet nie zauważył, kiedy wyszli Ironsowie. Jakoś przestało go to interesować. Wołał patrzeć na Kimberly, która promieniała szczęściem. Z dużym zainteresowanie przyglądał się też przyjacielowi, który zawsze odważny i bezpośredni, jakoś stracił rezon w towarzystwie panny Curtis. Ona również zachowywała się jak osoba cierpiąca istne katusze. Doszedł do wniosku, że ci dwoje powinni jak najszybciej porozmawiać na osobności. Obecność osób trzecich wyraźnie im nie służyła.
Wyszli na zewnątrz. Hoss i Joe mieli zamiar wstąpić do saloonu. Namawiali Adama i Dana, aby im towarzyszyli. Kimberly i Elizabeth spojrzały po sobie. Każda z nich pałała chęcią zwierzeń. Obecność mężczyzn w tym przypadku nie była wskazana. Nikt nie zauważył, że w ich kierunku zbliża się Bob Tacher. Nie był obecny podczas ogłoszenia wyroku. Postanowił poczekać na zewnątrz. Obawiał się, że po raz kolejny da się ponieść emocjom, a przecież nie chciał zaszkodzić opinii Hilary. Nikt nie powinien się domyślić, że ta kobieta stała się sensem jego życia. Gdy zobaczył, że opuszcza budynek cała czerwona i ledwie żywa z przejęcia, domyślił się, co się stało. Sędzia stanął po stronie szeryfa. Krzywda nie została ukarana. Nie mógł na to pozwolić. Podszedł szybko i uniósł broń w kierunku Dana Stevensona. Ręce mu drżały i zwilgotniały. Lewą wytarł o spodnie.
- Tacher, co ty wyprawiasz?! – Hoss, który stał przodem do napastnika, jako pierwszy go zauważył.
Adam odwrócił się i stanął tak, że zasłonił sobą Kimberly. W napięciu obserwował palce mężczyzny zaciśnięte na starym, mało używanym rewolwerze. Nie podobał mu się wyraz oczu Tachera. Tak mógł patrzeć tylko ktoś zdecydowany na wszystko
- Czego ty chcesz, człowieku? – zapytał zdumiony Dan.
- Sprawiedliwości – rzucił krótko zduszonym głosem.
- Odłóż broń, zanim będzie za późno – zaapelował Adam, śledząc jego rozbiegane oczy.
- Jeśli pociągniesz za spust, nie wyjdziesz z tego żywy – zagroził Joe.
- To już nie ma znaczenia – usłyszeli w odpowiedzi.
- Pomyśl o swojej babce – przypomniał mu Adam. – Kto się nią zajmie? Jak sobie bez ciebie poradzi?
Tacher spojrzał na Cartwrighta jakby nieco przytomniej. Słowa Adama go zastanowiły. Starowinka była na jego utrzymaniu, nie miała innych krewnych. Nie wstawała już z łóżka i potrzebowała stałej opieki. Mężczyzna się zawahał.
- Oddaj mi broń – powiedział spokojnie szeryf, robiąc krok w jego kierunku.
Tacher bał się poruszyć. Ramię mu zdrętwiało. Obawiał się, że rewolwer wysunie mu się z wilgotnej dłoni. Przytrzymał go lewą ręką. Huk wystrzału spowodował, że wszyscy drgnęli zaskoczeni. Dan zachwiał się i w zwolnionym tempie osunął się na kolana.


* Pomysł z grzywną na potrzeby fanfiku. Wink

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:14, 29 Paź 2014    Temat postu:

No nie, sprawa z panią Irons się wyjaśniła, a tu jakiś horror i ranny Dan.
Ale chyba wyjdzie z tego?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 22:21, 29 Paź 2014    Temat postu:

Hm...Mówisz Mada, że istnieje prawdopodobieństwo synchronizacji...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 1:20, 30 Paź 2014    Temat postu:

Aga, ty śpisz, a na forum dochodzi do pełnej synchronizacji

Mada, przeczytałam i chyba będę miała problemy z zaśnięciem, oczywiście przez Dana. Mam nadzieję, że nie będziesz nam długo kazała czekać, bo inaczej Dan się wykrwawi Jutro skomentuję obszerniej


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 94, 95, 96  Następny
Strona 17 z 96

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin