Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawdziwy przyjaciel
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 28, 29, 30  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:52, 10 Lip 2014    Temat postu:

Aga, czuję się zaszczycona tym, że pół dnia myślałaś o moim fanfiku. Smile
Rozbawił Cię fragment opisujący zbliżenie Adama i Alison? Shocked Tego się nie spodziewałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:54, 10 Lip 2014    Temat postu:

Rozbawiła sytuacja przed zbliżeniem....fakt, że Adasiowi wszystko się układa Laughing reszta to poezja Very Happy
A w pracy....dlatego, że rano czytałam w tramwaju Twój fragment i tkwił mi w głowie Laughing


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 20:18, 10 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kola
Szeryf z Wirginia City



Dołączył: 02 Paź 2013
Posty: 871
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kielce
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:01, 11 Lip 2014    Temat postu:

Mada napisał:
To wystarczyło. Adam zaniósł ją do sypialni, obiecując sobie w duchu, że uczyni ją swoją żoną najszybciej, jak to będzie możliwe. Oboje pragnęli siebie tak bardzo, że nie chcieli już dłużej czekać. Pomyślał, że to miłosne spełnienie przypieczętuje ich związek na zawsze. …………. …………………… …………………. …………………… ………………….. ………………… …………………… …………………… …………………. ………………….. …………………. ……………………. ……………………. …………………. ……………………. ……………… ……………………. …………………….. …………………….. ………………… ……………... ……………………. ……………………. …………………. ……………………. ……………… ……………………. …………………….. …………………….. ………………… ……………. Alison leżała z głową na ramieniu Adama. Lewą ręką przesuwała po jego zanadrzu, zastanawiając się nad uczuciami, które przepełniały jej serce. Wolała koncentrować się na tych przyjemnych, w głąb swej świadomości spychając niepokój i obawę o przyszłość. Teraz była bajecznie szczęśliwa. Mężczyzna, którego kochała ponad życie, znajdował się obok niej i dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Był tak niewiarygodnie doskonały, męski i sprawny, że gdyby to tylko od niej zależało, mogłaby całe życie spędzić z nim w łóżku. Była jednak realistką. Nadszedł czas powrotu na ziemię. I tak mieli szczęście, że do tej pory nikt nie zastukał do drzwi gabinetu. Pozwolili sobie na wyjątkowo długą chwilę zapomnienia.



Bardzo, bardzo, bardzo obrazowa, emocjonująca i podniecająca scena.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:54, 11 Lip 2014    Temat postu:

* * * * *

Następnego dnia Adam od samego rana ćwiczył strzelanie do puszek. Kibicowali mu Hoss i Joe, którzy wzięli na siebie ciężar ustawiania rekwizytów. Rozłożyli się w pobliżu domu, więc ich głośniejsze komentarze dolatywały do uszu Bena, który w jadalni dopijał drugą filiżankę kawy. Okno było otwarte, jednakże nie zapewniało pełnej inwigilacji. Nie widział i nie słyszał Adama, jeśli nie liczyć oczywiście huku wystrzałów. W końcu nie wytrzymał i wyszedł na zewnątrz. Stanął przy ogrodzeniu, patrząc na wyprostowaną sylwetkę najstarszego syna. Zastanawiał się, czy panna Cottrell dotrzymała obietnicy. Jeśli tak, od godziny powinna być w dyliżansie zmierzającym w kierunku San Francisco. Do tej pory nigdy nie ingerował w osobiste sprawy syna, a przynajmniej nie robił tego w sposób tak bezwzględny i kategoryczny. Żal mu było dziewczyny, ale swego pierworodnego żałował jeszcze bardziej. Za nic w świecie nie chciał go stracić. W tym momencie najbardziej niepokoiło go to, jak zareaguje Adam, gdy dowie się, że Alison zniknęła. Przypomniał sobie jednak sprawę Ruth i doszedł do wniosku, że i tym razem uda mu się przekonać syna, aby pogodził się ze stratą.
Gdy zaczęła się zbliżać pora pojedynku, Adam osiodłał konia i jeszcze raz dokładnie sprawdził broń. Joe i Hoss uparli się, że pojadą razem z nim. Tak naprawdę nie miał nic przeciwko temu, wręcz przeciwnie, potrzebował ich wsparcia. Ben, który siedział na zewnątrz i palił fajkę, podszedł szybko do syna.
- Zaczekam na ciebie w domu – powiedział, kładąc mu rękę na ramieniu.
Dziwny wyraz oczu Adama wystarczył za odpowiedź. Syn raczej nie brał pod uwagę możliwości powrotu, dlatego zaskoczyły go słowa ojca. Gdy wszyscy trzej zniknęli mu z oczu, Ben wszedł do domu i ciężko usiadł w fotelu. Naraz przyszło mu do głowy, że Alison nie wyjechała, że w ostatniej chwili zmieniła zdanie. Wyobraził sobie, że Adam zastanie w umówionym miejscu Brada z bronią gotową do strzału. Wzdrygnął się, bo nagle fala chłodu objęła go od stóp do głów. Ledwo się opanował, aby nie osiodłać konia. Żeby się uspokoić, zaczął sobie przypominać szczegóły wczorajszej rozmowy z panną Cottrell. Odtworzył w swojej głowie każdą jej wypowiedź, przywołał jej wyraz twarzy, ton głosu. Odetchnął z ulgą. Nie, ta kobieta naprawdę kocha jego syna, dlatego na pewno poświęciła się w imię miłości i wyjechała. Z pewnością jest teraz daleko stąd.
W tym czasie Adam, Hoss i Joe dojechali na miejsce, które dawniej było świadkiem tajemnych spotkań Adama i Brada. Gdy nie chcieli, aby ktoś podsłuchał ich rozmowę, zazwyczaj umawiali się właśnie tutaj, z dala od wszędobylskich spojrzeń i ciekawskich uszu. Drzewo Jozuego było w fazie rozkwitu i produkowało białe kwiaty, wydzielające słodki zapach, przypominający aromat orzecha kokosowego. Cartwrightowie zsiedli z koni i zajęli się ich uwiązaniem. Adam rozejrzał się, bynajmniej niezaskoczony tym, że Brada jeszcze nie ma. To było stałe zagranie Gandertona. Zazwyczaj zjawiał się w ostatniej chwili, tym samym wyprowadzając przeciwnika z równowagi. Wyjął manierkę z wodą i zwilżył spierzchnięte gardło. Aby zapanować nad zdenerwowaniem, zaczął myśleć o Alison. O jej miękkiej, aksamitnej skórze, błyszczących oczach, kuszących ustach, o jej doskonałym ciele i słodkim, niepowtarzalnym zapachu. Gdyby jakimś cudem udało mu się przeżyć, jeszcze dziś poprosi ją o rękę. Pobiorą się najszybciej, jak to będzie możliwe. „Alison Cartwright” – powtarzał w myślach i wyobrażał sobie, jak cudownie będzie każdej nocy trzymać ją w ramionach i każdego dnia budzić się u jej boku. Pochłonięty marzeniami w pierwszej chwili nie usłyszał słów Hossa. Z opóźnieniem dotarła do niego informacja, że słońce znalazło się w najwyższym punkcie nad horyzontem. Brad powinien już być. Spóźniał się, a to do niego niepodobne. Adam wspiął się na Sporta i potoczył wokoło wzrokiem. Nigdzie nie było widać jeźdźca pędzącego na złamanie karku. Hoss i Joe patrzyli na niego wyczekująco.
- Zaczekajmy kwadrans – powiedział spokojnym tonem. – Widocznie coś go zatrzymało.
- Może zrezygnował – podsunął ucieszony Joe.
- Wątpię – zaprzeczył Adam. – Był wściekły i zdecydowany na wszystko.
- Nigdy nie widziałem go w takim stanie – zauważył Hoss, nawiązując do sytuacji, gdy wytrącił mu broń z ręki.
- Poczekajmy – powtórzył Adam.
Po dwóch kwadransach stało się jasne, że Ganderton nie przyjedzie. Adam nie wiedział, co o tym myśleć. Postanowił jak najszybciej pojechać do Virginia City i wyjaśnić zaistniałą sytuację. Oczywiście, Hoss i Joe nie zamierzali wracać do domu, ale Adamowi udało się przekonać Josepha, aby powiadomił ojca o tym, że do pojedynku nie doszło.
Adam popędzał Sporta, tknięty jakimś dziwnym przeczuciem. Drogę do miasta pokonali w ekspresowym tempie. Wyhamował przed domem Brada i rzucił lejce Hossowi. Kilkoma krokami pokonał dzielącą go odległość od drzwi. Zastukał pięścią, nie zważając na efekt akustyczny. Odpowiedziała mu głucha cisza. Obszedł budynek, zaglądając w okna. Były szczelnie zasłonięte. Jeszcze raz zapukał, pilnie nasłuchując. Ten pusty dom wzmógł jego niepokój. Wiedział, że coś się stało. Coś złego. Wsiadł na konia i skierował do domku doktora Martina. Hoss mu towarzyszył. Gdy dojechali na miejsce, Adam nie spieszył się z uwiązywaniem Sporta do barierki. Nie umiał tego wytłumaczyć, ale poczuł jakiś dziwny ciężar na swoich barkach. Stanął na ganku, patrząc na drzwi. Hoss przyglądał mu się z zastanowieniem, w końcu wyręczył go w pukaniu. Po chwili pojawił się doktor. Jego twarz ściągnęła się na ich widok.
- Wejdźcie – zaprosił ich bez uśmiechu.
- Muszę porozmawiać z Alison – powiedział Adam, rozglądając się po salonie.
- Wyjechała.
- Dokąd?
- Do San Francisco.
- Kiedy?
- Dziś rano.
Adam patrzył na niego, nie wierząc w to, co usłyszał.
- Zostawiła dla ciebie list – dodał doktor Martin. – Leży w jej pokoju.
Zanim zdążył zrobić krok, Cartwright go wyprzedził. Wszedł do sypialni Alison i przymknął drzwi. Na toaletce stała koperta z napisem ADAM. Szybko wyjął złożony arkusik papieru.

Ukochany!
Podjęłam decyzję, która zmieni naszą przyszłość – moją i twoją. Brad zgodził się zrezygnować z pojedynku, jeśli z nim wyjadę.
Wolę nigdy więcej Cię nie zobaczyć, niż żyć ze świadomością, że nie ma Cię na tym świecie - przeze mnie. To jedyne rozwiązanie.
Mam nadzieję, że zrozumiesz i mi wybaczysz. Zawsze będę Cię kochać.
Alison


Adam szybko złożył list i wyszedł z pokoju, rzucając w kierunku Hossa jedno słowo: „Jedziemy”. Wypadł przed dom i dosiadł konia w przyśpieszonym tempie. Brat ledwo za nim nadążał. Zanim miał okazję zapytać, dokąd zmierzają, Adam wyprzedził go o kilkanaście metrów. Po jakimś czasie Hoss zorientował się, że zmierzają do Ponderosy. Adam wpadł jak błyskawica do domu i rzucił się w kierunku kuchni. Ben spojrzał pytająco na Hossa, ale ten wzruszył tylko ramionami. Nie miał pojęcia, co zamierza jego starszy brat. Tymczasem Adam pojawił się w salonie.
- Wyjeżdżam – poinformował.
- Dokąd? – zapytał zaskoczony ojciec.
- Alison wyjechała z Bradem do San Francisco. Dogonię ich.
- Nie rób tego – poprosił Ben, chwytając go za rękę. – To nie ma sensu.
- Już raz cię posłuchałem. Pamiętasz? – wyrzucił mu Adam. - Nie szukałem Ruth.
- Pewne sprawy lepiej zostawić swemu biegowi – filozoficznie stwierdził Ben.
- Nie tym razem – zaprzeczył stanowczo syn.
- Nie rozumiesz, że ta dziewczyna wyświadczyła nam wszystkich przysługę? – zdenerwował się Pa.
- O czym ty mówisz? – syn spojrzał na niego jak na półgłówka.
- Uratowała ci życie! – przypomniał mu, sapiąc jak rozzłoszczony niedźwiedź.
- A co to za życie? – żachnął się zniecierpliwiony Adam. – Nie zatrzymasz mnie. Już podjąłem decyzję – wziął z rąk Hop Singa prowiant i wyszedł na zewnątrz.
- Jedź za nim – powiedział po namyśle Ben, patrząc na Hossa, który mrugnął porozumiewawczo do kucharza.
- A ja? – upomniał się milczący do tej pory Joe.
- Ty zostaniesz w domu – zadecydował Pa. – Ktoś musi mi pomóc na ranczu. I tak zmarnowaliśmy już sporo czasu.
- Dlaczego zawsze musi paść na mnie? – marudził niezadowolony Joe.
- Jesteś najmłodszy – przypomniał mu Ben.
- Pa, nie zapominaj, że nie mam już dziesięciu lat – zastrzegł.
- Staram się o tym pamiętać, ale czasem twoje zachowanie …
- Dobrze – przerwał mu Joe, podnosząc ręce w obronnym geście. – Nie musisz kończyć. Poddaję się.

* * * * *

Adam i Hoss byli już dziesięć mil od Ponderosy, gdy niespodziewany strzał zmiótł z głowy Adama kapelusz. Mężczyzna zeskoczył z konia, chowając się za najbliższym głazem. Hoss poszedł za jego przykładem. Przez dłuższy czas w ogóle nie mogli się wychylić, bo świszczące kule odłupywały kawałki skały niemal przy ich twarzach. Siedzieli skuleni i zaniepokojeni. Adam był dodatkowo poirytowany, bo ten incydent zabierał mu czas, którego nie miał. Z każdą chwilą odległość pomiędzy nim a Alison niebezpiecznie się powiększała.
- Co robimy? – zapytał w pewnej chwili Hoss.
- Osłaniaj mnie, spróbuję się przemknąć na drugą stronę – podjął decyzję Adam.
Zanim zdołał uczynić jakikolwiek ruch, za ich plecami pojawili się dwaj mężczyźni z bronią gotową do strzału. Mieli na sobie znoszone, przepocone koszule i spłowiałe bandany na szyi. Zaskoczyli ich. Ten, który strzelał, skoncentrował ich uwagę na sobie i dali się podejść. Adam zmełł w ustach przekleństwo. Z ociąganiem rzucił rewolwer. Nie zauważył leżącej na ziemi gałęzi i potknął się. Mężczyzna w niebieskiej koszuli odebrał to jako atak i zdzielił Adama w głowę kolbą swej strzelby. Cartwright stracił przytomność. Obudził się przywiązany do drzewa z głową pulsującą dotkliwym bólem. Domyślał się, że urósł mu guz wielkości dorodnej śliwki. Tuż obok siedział skrępowany Hoss. Wyraźnie się ucieszył, że brat odzyskał w końcu przytomność. Napastnicy znajdowali się przy ognisku i przeglądali rzeczy Cartwrightów. Portfel z pieniędzmi wzbudził ich największy entuzjazm.
- Czego chcecie? – zapytał Adam, gdyż nie lubił niejasnych sytuacji.
- Już prawie niczego – ten, który go uderzył, podszedł bliżej, trzymając w ręku jego portfel. Wyglądał na przywódcę. – Mamy wasze konie, żywność, wodę i pieniądze.
- Jedziemy do Meksyku – powiedział niski i krępy, ubrany w zieloną koszulę.
- Za dużo gadasz, Luke – zbeształ go blondyn w kurtce z frędzlami.
Adam przyjrzał się im uważnie. Nieraz już widział tego typu osobników. Zmieniały się twarze, ale miny wciąż pozostawały te same. Miał przed sobą ludzi ściganych przez prawo, którzy zrobią wszystko, aby przeżyć. Nie zawahają się zabić, okraść, okaleczyć.
- Przed świtem ruszymy – poinformował ich przywódca. – Pojedziecie z nami jako zakładnicy.
Adam tak mocno zacisnął pięści, że odczuł ból. Droga do Meksyku biegła w zupełnie innym kierunku niż ten, do którego zmierzał. Miał ochotę na porządną bójkę, taką z połamanymi żebrami i wybitymi zębami, ale skrępowane ręce mocno ograniczały jego możliwości. Doszedł do wniosku, że zanim wsiądą na konie, ci bandyci będą musieli ich rozwiązać. Wtedy spróbuje coś zdziałać.
Godziny płynęły leniwie. Ciemną noc rozświetlał nikły płomień ogniska, przy którym czuwał puszysty Luke. Powieki opadały mu na nieprzytomne z niewyspania oczy, więc mrugał, aby odpędzić sen. Kilkakrotnie omal się nie przewrócił. Grawitacja wyraźnie dawała o sobie znać. W końcu, nie zdając sobie z tego sprawy, usnął na siedząco. W tej samej chwili Adam usłyszał cichy szelest w pobliżu, następnie poczuł, że ktoś przeciął krępujące go więzy. Odwrócił się i zobaczył przyczajonego Josepha, który oswobadzał właśnie Hossa. Uniósł się ostrożnie, starając się nie narobić hałasu. Joe podał mu zapasową broń. Adam podszedł cicho i bez problemu wyciągnął rewolwer Luke’a z kabury. Tym razem to Carwrightowie zaskoczyli bandytów, którzy po kwadransie skrępowali jak barany leżeli przy ognisku.
- Joe, co ty tutaj robisz? – zapytał w końcu Adam.
- Postanowiłem was dogonić – wyjaśnił roześmiany chłopak. – Miałem przeczucie, że będę potrzebny.
- Pa wie o twoim wyjeździe? – dochodził Hoss.
- Nie – przyznał się Joe i mina mu zrzedła. – Wymknąłem się, gdy zasnął.
- Będzie wściekły, jak odkryje, że cię nie ma – stwierdził Adam, wyobrażając sobie minę ojca.
- Trudno – przyznał mężnie Joseph. – Jadę z wami.
- Nie tak prędko – przystopował go najstarszy brat. – Co z nimi? – wskazał brodą na skrępowaną trójkę. – Nie możemy ich tu zostawić. Nie możemy też ciągnąć ze sobą.
- Trzeba odstawić tych padalców do Virginia City i oddać w ręce szeryfa – zdecydował Hoss.
- Właśnie – zgodził się Adam. – Musicie ich tam zawieźć.
- A ty? – chciał wiedzieć Joe.
- Ja pojadę sam – powiedział spokojnym tonem.
- Adamie … - Hoss położył dłoń na ramieniu brata. – Wiesz, że nie dogonisz dyliżansu.
- Wiem – musiał przyznać z ciężkim sercem. – Ale może znajdę ich w San Francisco, zanim się pobiorą.
Hoss pokiwał ze zrozumieniem głową i nic już więcej nie powiedział. Adam pożegnał się z braćmi i pozostałą część drogi odbył samotnie. Na szczęście bez przeszkód i niepotrzebnych przygód. Na stacji dyliżansów dowiedział się, że Alison i Brad rzeczywiście przyjechali do San Francisco. Woźnica ich zapamiętał, bo dziewczyna płakała, gdy wsiadała w Virginia City, a towarzyszący jej mężczyzna udawał, że tego nie widzi. Adam podziękował za informacje i rozpoczął poszukiwania. Odwiedził wszystkie znane mu hotele. Stracił cały dzień, a nie trafił na żaden ślad. Spędził tydzień w San Francisco. Po tym czasie wracał do Ponderosy. Wiedział dwie rzeczy. Po pierwsze Alison i Brad pobrali się w ratuszu, zaraz po przyjeździe. Po drugie wyjechali tego samego dnia w nieznanym dla niego kierunku.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Pią 22:55, 11 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 23:16, 11 Lip 2014    Temat postu:

Adam stracił Alison z oczu, ciekawe kiedy się spotkają ponownie? Interesujące jest też to, jak Adam potraktuje ojca po powrocie do domu...

Bardzo ciekawy fragment, dużo się działo - przygotowanie do pojedynku (panowie nerwy mają jak postronki Smile ), pojmanie przez bandytów, pojmanie bandytów Smile
Joe nie zachowuje się jakoś szczególnie dziecinnie, widać tutaj rodzinne przyzwyczajenia.


ostatnia rzecz - Hop Sing tyle lat mieszkając z Cartwrightami jest przygotowany na każde okoliczności przyrody Smile Co jeszcze ma zawsze pod ręką oprócz prowiantu? Smile Zakładam, że sprawuje piecze nad apteczką domową...
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:03, 12 Lip 2014    Temat postu: Prawdziwy przyjaciel

Dobrze ,że Joe się pojawił ,zrobiło się rodzinnie i bonanzowo.
Ciekawa jestem czy Adam znajdzie Alison ?
Jeśli wyszła za Brada ,to klamka już zapadła i nie ma odwołania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 7:49, 12 Lip 2014    Temat postu:

Mada, a to mi lekturę do śniadania na wsi sprawiłaś Smile piszę z komórki więc później się uzewnętrznię Very Happy na tę chwilę powiem tylko, że fragment pełen napięcia i spodziewanej determinacji Adama. Cieszę się, że Adam zdaje sobie sprawę z poświęcenia Alison bo to oznacza jak bardzo go kocha. Zastanawia mnie, że Adam nie zajarzył jeszcze iż Ben wyjątkowo zorientowany był w sytuacji. (scytuję ten fragment, który zwrócił moją uwagę jak będę mogła bo komórka....wiesz....) i czy rozwiniesz ten wątek? A Brad zawsze może za rok wypaść z okna Laughing dzisiaj będę wyrywać chwasty w ogrodzie z uśmiechem na ustach Very Happy (a nie znoszę robót w ogródku Evil or Very Mad)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Nie 8:33, 13 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:08, 12 Lip 2014    Temat postu:

Kolejny bardzo ciekawy, trzymający w napięciu fragment.
Początkowa scena przygotowań do pojedynku, szczególnie niepokój Bena podgrzewa nastrój.
Mada napisał:
Zastanawiał się, czy panna Cottrell dotrzymała obietnicy. ... Do tej pory nigdy nie ingerował w osobiste sprawy syna, a przynajmniej nie robił tego w sposób tak bezwzględny i kategoryczny. Żal mu było dziewczyny, ale swego pierworodnego żałował jeszcze bardziej. Za nic w świecie nie chciał go stracić. W tym momencie najbardziej niepokoiło go to, jak zareaguje Adam, gdy dowie się, że Alison zniknęła. Przypomniał sobie jednak sprawę Ruth i doszedł do wniosku, że i tym razem uda mu się przekonać syna, aby pogodził się ze stratą.

Ten fragment świadczy o tym jak dużo kosztowała Bena decyzja o ingerencji w życie Adama. Oczywiście mogę zrozumieć jego obawy i strach o życie syna. Myślę, jednak, że gdy Adam wreszcie się dowie, kto był sprawcą wyjazdu Alison i kto w efekcie wepchnął ją w ramiona Brada będzie miał ogromne pretensje do ojca. Wcale nie zdziwiłabym się gdyby Adam wyprowadził się z domu. W tej chwili żal mi na równi Alison, Adama i Bena.
Mada napisał:
- Wyjeżdżam – poinformował.
- Dokąd? – zapytał zaskoczony ojciec.
- Alison wyjechała z Bradem do San Francisco. Dogonię ich.
- Nie rób tego – poprosił Ben, chwytając go za rękę. – To nie ma sensu.
- Już raz cię posłuchałem. Pamiętasz? – wyrzucił mu Adam. - Nie szukałem Ruth.
- Pewne sprawy lepiej zostawić swemu biegowi – filozoficznie stwierdził Ben.

Widać, że Adam wciąż pamięta Ruth. Tym razem nie zamierza posłuchać ojca i dobrze, bo powinien iść za głosem serca. Ta rozmowa powinna dać Adamowi trochę do myślenia, może wtedy domyśliłby się jaką rolę w tej sprawie odegrał jego własny ojciec.

Napad na Adama i Hossa bardzo mnie zaniepokoił i wiedziałam już, że nie pozwolisz Adamowi dogonić Alison i Brada, którzy ku mojej rozpaczy Crying or Very sad wzięli jednak ślub. Adam wrócił do domu i teraz mogą być następujące rozwiązania tej sytuacji:
1. Adam siedzi w domu, nic nie robi i rozpacza.
2. Adam rusza na poszukiwania, działa i nie ma czasu na rozpacz.
3. Adam rzuca się w wir życia, próbuje zapomnieć wychodząc z założenia, że jeśli nie ta to inna ( mało prawdopodobne Confused )
4. Adam siedzi w domu, trochę rozpacza, ale poznaje inna dziewczynę, żeni się, żyje długo i szczęśliwie, zapomina o Alison (czy aby na pewno?).
A, jak będzie to zobaczymy. To tylko Mada wie! Mam nadzieję, że już wkrótce wkleisz kolejny odcinek, na który czekam z niecierpliwością Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:52, 12 Lip 2014    Temat postu:

Obstawiam, ze Adam w końcu odpuści, kiedy np. Alison urodzi dziecko niby Brada Adam będzie wkurzony i zwiąże się z jakąś babeczką ....iiiii ....nie wiem ....podczas kopania ziemi tyle sobie wyobrażałam, natomiast co Mada wymyśli ???? Nie wiem, ale czekam z niecierpliwością Very Happy (jakimś cudem mam net na dworze ...Very Happy )

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:56, 12 Lip 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Adam stracił Alison z oczu, ciekawe kiedy się spotkają ponownie?

Spotkają się – tyle mogę zdradzić.

zorina13 napisał:
Ciekawa jestem czy Adam znajdzie Alison ?

Adam nie ma pojęcia, gdzie jej szukać. W San Francisco nie trafił na żaden ślad. Są tysiące możliwych kierunków.

Aga napisał:
A Brad zawsze może za rok wypaść z okna Laughing dzisiaj będę wyrywać chwasty w ogrodzie z uśmiechem na ustach Very Happy (a nie znoszę robót w ogródku Evil or Very Mad)

Aga, ten uśmiech to z powodu tego, co może stać się z Bradem?
Też nie cierpię wyrywać chwastów.

ADA, ile ciekawych wariantów dalszego rozwoju akcji!
ADA napisał:
Mam nadzieję, że już wkrótce wkleisz kolejny odcinek, na który czekam z niecierpliwością Smile

Planuję jutro wieczorem.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Sob 13:58, 12 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:00, 12 Lip 2014    Temat postu:

Mada dzięki niebiosom nie wyrywam chwastów, kopię w ziemi Very Happy i myślę co tam kombinujesz....Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:31, 12 Lip 2014    Temat postu:

Jeśli wyszła za Brada, to ... jak określa nasza koleżanka "po ptokach" ... Adam unika mężatek ... koniec związku ... chyba, że coś się jeszcze wydarzy ... ale co? To wie tylko autorka fanfika Sad My możemy jedynie czekać i mieć nadzieję ...

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Nie 12:59, 13 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:52, 13 Lip 2014    Temat postu:

Mada napisał:
- Nie rozumiesz, że ta dziewczyna wyświadczyła nam wszystkich przysługę? – zdenerwował się Pa.
- O czym ty mówisz? – syn spojrzał na niego jak na półgłówka.
- Uratowała ci życie! – przypomniał mu, sapiąc jak rozzłoszczony niedźwiedź.
- A co to za życie? – żachnął się zniecierpliwiony Adam. – Nie zatrzymasz mnie. Już podjąłem decyzję – wziął z rąk Hop Singa prowiant i wyszedł na zewnątrz.

O! o ten fragment mi chodziło... Ben nie był zaskoczony wyjazdem Alison, a powinien zasypać Adama pytaniami typu gdzie? z kim? a poza tym zadać najważniejsze pytanie o Brada....wszak chłopina mógł się schlać w saloonie i nie dojechać na pojedynek...
Mada napisał:
Wiedział dwie rzeczy. Po pierwsze Alison i Brad pobrali się w ratuszu, zaraz po przyjeździe. Po drugie wyjechali tego samego dnia w nieznanym dla niego kierunku.

Upieram się, mam nadzieję, wierzę, łudzę się, że ślub to nie jest ostateczność, mniemam, że Mada po wielotygodniowym/wielomiesięcznym/wieloletnim tarmoszeniu bohaterów w końcu ich połączy, ale....tak ich tarmoś Mada, że im w pięty pójdzie Very Happy obudź demony miotające swoim jestestwem Evil or Very Mad Rolling Eyes

p.s. mam maleńkie pytanko...tyci....Rolling Eyes mogę?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:28, 13 Lip 2014    Temat postu:

Aga napisał:
p.s. mam maleńkie pytanko...tyci....Rolling Eyes mogę?

Dziś wieczorem wkleję kolejny fragment. MOŻE WARTO POCZEKAĆ? Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:32, 13 Lip 2014    Temat postu:

....testujesz mą cierpliwość Mada....Rolling Eyes muszę czymś zająć myśli....wyjazd do teściowej, wyjazd do teściowej, wyjazd....ok, już mi przechodzi...Rolling Eyes poczekam niecierpliwie do wieczora....Rolling Eyes

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 28, 29, 30  Następny
Strona 6 z 30

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin