Forum www.bonanza.pl Strona Główna www.bonanza.pl
Forum miłośników serialu Bonanza
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Grom z jasnego nieba
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24, 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:27, 11 Cze 2014    Temat postu:

* * * * *

Bracia Cranfordowie wrócili do swoich obowiązków. Suzanne została w Ponderosie. Za trzy tygodnie miała pojechać do San Francisco i zamieszkać z Davidem. Teraz zajmowali się nią Melissa i … Joe, który aż się palił, aby towarzyszyć pannie Suzy na każdym kroku. Adam postanowił przystopować jego nadmierny entuzjazm. Wziął brata na bok i przypomniał mu, że siostra Meli ma dopiero 16 lat, więc powinien ograniczyć swój zapał do trzymania dziewczęcia za rękę. Joe patrzył Adamowi w oczy, kiwał głową ze zrozumieniem, ale w głowie już układał plan, jakby tu skraść kilka całusów tak pięknej pannie. Gdy tylko starszy brat zniknął z pola widzenia, osiodłał dwa konie i zabrał Suzanne na przejażdżkę. Pragnął pokazać jej jezioro Tahoe. Dziewczyna trzymała się w siodle pewnie i nie zostawała w tyle. Lazurowe wody lśniły przepięknie, roztaczając swój niezaprzeczalny urok. Joe pomógł zsiąść z konia pannie Suzy i nachylił się nad jej twarzą, trzymając ręce na kusząco szczupłej talii. Dziewczyna zdecydowanym ruchem położyła mu rękę na ustach i lekko odepchnęła jego głowę.
- Jeśli mnie pocałujesz … - urwała i lekko się zarumieniła.
- To co? – chciał wiedzieć Joseph.
- Będziesz musiał się ze mną ożenić – oświadczyła cicho Suzy.
Joe oniemiał i puścił dziewczynę. Poprawił fryzurę, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć, a przede wszystkim, co zrobić z rękoma. Podobała mu się ta panna, ale za słabo ją znał, aby myśleć o ślubie. Przyszło mu do głowy, że Adam miał rację, mówiąc o trzymaniu Suzanne za rękę. Powinien był go posłuchać. Gdyby to zrobił, nie czułby się tak idiotycznie jak teraz. Nie bardzo wiedział, jak się zachować po tym, co usłyszał. Dziewczyna patrzyła na niego wyczekująco.
- Pocałunek nie oznacza oświadczyn – starał się jej wytłumaczyć swoje zapatrywanie na tę sprawę. – Może być przyjemny sam w sobie, bez żadnych zobowiązań.
Suzanne przypatrywała się mu z rosnącym zdumieniem. Zmarszczyła brwi niezadowolona.
- Chcesz mnie całować, ale nie masz zamiaru się ze mną żenić? – chciała mieć pewność co do jego intencji.
- Eee…, tak…, to znaczy…, to jest… – plątał się w odpowiedzi.
- Już rozumiem – pokiwała z powagą głową. – W Londynie jest mnóstwo mężczyzn, którzy zachowują się tak jak ty. W towarzystwie mówi się o tego typu młodzieńcach: fircyk, lekkoduch, balowicz, podrywacz.
Joe otworzył usta ze zdumienia. Niektóre z tych określeń słyszał już w połączeniu ze swoją osobą. Zazwyczaj jednak używali ich jego bracia lub ojciec, nigdy młoda i ładna dziewczyna. Poczuł się jak nicpoń. Nie było to miłe uczucie.
- Suzy … - zaczął zmieszany - Ja po prostu myślałem, że miło spędzimy czas …
- Nie odpowiada mi twój sposób spędzania wolnego czasu – wyznała, odwracając głowę i prezentując swój idealny profil.
- Wydawało mi się, że mnie lubisz – powiedział na swą obronę.
- Lubię…, to znaczy lubiłam … - sprostowała - … dopóki nie przekonałam się, że traktujesz mnie jak zabawkę.
- Co?
- Nowość cię pociąga, ale boisz się ustatkować, więc … nie zawracaj mi głowy – zażądała stanowczym tonem, o który jej nawet nie podejrzewał.
- Gniewasz się?
- Owszem – przyznała. – Chcę już wracać. Twoje towarzystwo przestało mi odpowiadać.
Wsiadła na konia bez jego pomocy i pomknęła we właściwym kierunku. Joe czuł w ustach gorycz. Zupełnie tak, jakby się napił piołunu.

* * * * *

Wieczorem Adam zauważył kiepski humor swego najmłodszego brata. Zapytał oczywiście o powód, ale Joe wykręcił się bólem głowy i szybko poszedł spać. Przez kolejne dni chłopak chodził nachmurzony, a jego zapał ulotnił się bezpowrotnie. Unikał Suzanne, ona też trzymała się od niego z daleka.
- Dlaczego nie spędzasz już czasu z siostrą Melissy? – zagadnął go Adam, gdy siodłali konie.
- Jest nudna i zarozumiała – wypalił bez zastanowienia Joe.
- Hmmm … – Adam zamyślił się. – Czyli Suzy powiedziała coś, co cię ubodło do żywego. Czyżby zraniła twoje poczucie własnej wartości? – zapytał, uśmiechając się domyślnie. Nie doczekał się jednak odpowiedzi, bo Joe zaciął się tak, że następne słowo najstarszy brat usłyszał dopiero po dwóch godzinach. I nie dotyczyło ono interesującego go tematu, tylko miało związek z krową, która odłączyła się od stada i zaplatała porożem w krzakach.
W tym samym czasie Mela jadła drugie śniadanie z Suzy.
- Pokłóciłaś się z Joe? – zapytała bez wstępu.
- To utracjusz – stwierdziła dziewczyna, sięgając po biszkopty.
- Joe bywa niepoważny – przyznała z uśmiechem Mela. – Ale utracjusz? Wydaje mi się, że źle go oceniasz.
- Być może – powiedziała, wzruszając ramionami. – Nie interesuje mnie jednak jego towarzystwo, dlatego chciałabym jak najprędzej jechać do San Francisco.
Zaskoczona Melissa uważnie przyjrzała się siostrze i kiwnęła przyzwalająco głową. Nie chciała zatrzymywać Suzanne wbrew jej woli, ale zrobiło jej się przykro, że dziewczyna tak szybko rezygnuje również z jej towarzystwa. Miała tylko nadzieję, że David poradzi sobie lepiej i uda mu się nawiązać z Suzy nić sympatii.
Siostra wyjechała po dwóch dniach. Melissa pożegnała ją i poczekała, aż dyliżans odjedzie. Postanowiła zostać w Virginia City i złożyć kilka wizyt, między innymi odwiedzić ciotkę, z którą koniecznie chciała porozmawiać, nie tylko o zachowaniu Suzanne. Od jakiegoś czasu czuła się dosyć dziwnie. Na początku myślała, że to skutki porwania, niedostatki w jedzeniu, stres. Teraz miała nadzieję, że nosi w sobie nowe życie. Musiała tylko pójść do doktora Martina i upewnić się, zanim wiadomość o dziecku zakomunikuje Adamowi.

* * * * *

Adam leżał w łóżku, z rękoma założonymi za głową. Z leniwym uśmiechem i ukontentowaniem spoglądał na Melissę, która siedziała przed lustrem i przed snem szczotkowała swe włosy. Od tygodnia był szczęśliwy jak nigdy w życiu. Świadomość, że za kilka miesięcy zostanie ojcem sprawiała, że rozpierała go duma i przepełniała miłość do żony i nienarodzonego dziecka. Mela tak długo rozczesywała lśniące pasma, że w końcu się podniósł, stanął za jej plecami, kładąc ręce na jej ramionach i delikatnie je masując.
- Skarbie, czas do łóżka – uśmiechnął się zachęcająco.
- Może powinniśmy … zacząć się ograniczać? – głośno zastanawiała się Melissa, patrząc wymownie na ich małżeńskie łoże.
- Doktor powiedział, że nie ma przeciwwskazań – wyrwało się Adamowi.
- Rozmawiałeś z nim o …? – spłonęła rumieńcem. - Dobrze, że nie zaprosiłeś go do naszej sypialni – odparła z przekąsem.
- A chciałabyś? – zapytał z miną niewiniątka.
- Błazen – rzuciła, udając obrażoną.
- Cóż … kobiety przy nadziei bywają … drażliwe. Miewają humory i zachcianki…
- Przeraża cię to? – zapytała, odczuwając dziwną satysfakcję.
- Ani trochę. Będę cię rozpieszczał, nosił na rękach …
- Możesz zacząć już teraz.
- Rozpieszczać czy nosić na rękach?
- Jedno i drugie. Zanieś mnie do łóżka i tam mnie rozpieszczaj - zażądała.
- Wedle życzenia – Adam uniósł Melissę do góry, jednocześnie przyglądając się jej nowej koszulce. Jego żonie było w niej tak pięknie. „Jaka szkoda…” – pomyślał, ale chwilę później przypomniał sobie o dziecku i doszedł do wniosku, że nocna bielizna Meli już tak bardzo nie ucierpi.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mada dnia Czw 21:19, 12 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:41, 11 Cze 2014    Temat postu:

Joe utarła nosa Suzanne.
Fajnie, że Adam zostanie tatą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:00, 11 Cze 2014    Temat postu: Grom z jasnego nieba

Sama nie wiem co o tej dziewczynie myśleć.
Naprawdę podchodzi do życia tak poważnie czy to też jakaś gra ,manipulacja z jej strony ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ewelina
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 03 Cze 2012
Posty: 25205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:12, 11 Cze 2014    Temat postu:

Susan jednak poznała się na Joe. Co prawda utracjuszem to on nie był, bo pa przezornie nie dawał mu zbyt dużo pieniędzy, ale za to często zmieniał obiekty uczuć Very Happy Powinna jeszcze dodać bawidamek i lowelas Very Happy
Fajnie, że Adam będzie odpowiedzialnym tatą Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 17:13, 11 Cze 2014    Temat postu:

Zastanawiające jest to, jak Susan szybko oceniła Joe. Czyżby wiadomości zbierane przez jej rodziców były bardzo szczegółowe i dotyczyły też otoczenia ich dzieci? Czy po prostu jest młoda?

Fragment bardzo ciepły, miły, przyjemnie napisany tylko... trochę krótki Sad Czekam więc na dalsze fragmenty Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:40, 11 Cze 2014    Temat postu:

senszen napisał:
Fragment ... trochę krótki Sad

I kto to mówi? Laughing Senszen, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale Twoje fragmenty nie są dłuższe od moich. Ty je po prostu inaczej członujesz i dlatego wyglądają na obszerniejsze. Niemniej jednak przyznaję, że nie potrafię pisać obszernie, ale krótko i zwięźle. Rolling Eyes Tak już mam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ADA
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 11 Lut 2014
Posty: 9155
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:46, 11 Cze 2014    Temat postu:

Susan niezwykle szybko, jak na 16-latkę rozszyfrowała Małego Joe.
Cytat:
- Jeśli mnie pocałujesz … - urwała i lekko się zarumieniła.
- To co? – chciał wiedzieć Joseph.
- Będziesz musiał się ze mną ożenić – oświadczyła cicho Suzy.

Taka młoda, a warunki stawia, jak wytrawny gracz Rolling Eyes
Zastanawia mnie, czy faktycznie Joe był prawdziwym powodem wyjazdu Susan z Ponderosy Rolling Eyes Ta siostrzyczka Meli wydaje mi się podejrzana. Czy powinnam się niepokoić?
Cytat:
Adam leżał w łóżku, z rękoma założonymi za głową. Z leniwym uśmiechem i ukontentowaniem spoglądał na Melissę ... Świadomość, że za kilka miesięcy zostanie ojcem sprawiała, że rozpierała go duma i przepełniała miłość do żony i nienarodzonego dziecka.

No jakże by inaczej. To wreszcie Adam ... musi być dumny ... Very Happy
Cytat:
Adam uniósł Melissę do góry, jednocześnie przyglądając się jej nowej koszulce. Jego żonie było w niej tak pięknie. „Jaka szkoda…” – pomyślał, ale chwilę później przypomniał sobie o dziecku i doszedł do wniosku, że nocna bielizna Meli już tak bardzo nie ucierpi.

Obawiam się, że zysk sklepu w którym Mela kupuje koszulki gwałtownie spadnie Rolling Eyes Laughing
Fragment ciepły, bardzo dobrze poprowadzony. Rozmowa małżonków błyskotliwa, urocza, fajna Very Happy Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ADA dnia Śro 21:01, 11 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 18:52, 11 Cze 2014    Temat postu:

Mada, ja wiem, że moje fragmenty nie są długie Smile Po prostu zwykle twoje są obszerniejsze i dzisiejszy się jakoś za szybko skończył Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:58, 11 Cze 2014    Temat postu:

W Wordzie fragment zajął dwie i pół strony, więc w moim przypadku to standard. Smile Rzadko dobijam do trzech.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Śro 21:05, 11 Cze 2014    Temat postu:

Wygląda na to, że po prostu wyjątkowo dobrze się mi dzisiaj czytało Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Aga
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 29 Paź 2013
Posty: 19929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:12, 11 Cze 2014    Temat postu:

Mada napisał:
I nie dotyczyło ono interesującego go tematu, tylko miało związek z krową, która odłączyła się od stada i zaplatała porożem w krzakach.


Laughing Ubawiło mnie to zdanie Laughing Joeemu musiało naprawdę w pięty pójść...

Mada napisał:
Teraz miała nadzieję, że nosi w sobie nowe życie. Musiała tylko pójść do doktora Martina i upewnić się, zanim wiadomość o dziecku zakomunikuje Adamowi.


Aż się uśmiechnęłam na tę myśl...no ale cóż się dziwić po tym co wyczyniali....Rolling Eyes

Mada napisał:
- Ani trochę. Będę cię rozpieszczał, nosił na rękach … "


Och pomarzyć można Very Happy

Mada napisał:
- Rozpieszczać czy nosić na rękach?
- Jedno i drugie. Zanieś mnie do łóżka i tam mnie rozpieszczaj - zażądała.
- Wedle życzenia – Adam uniósł Melissę do góry...


Kurczę przed nocą niebezpiecznie takie rzeczy czytać Rolling Eyes

...i nie bardzo nie rozumiem co Adam miał zrobić z koszulką Melki Wink

Ciekawe co z Suzanne dalej będzie....z Joe? Czy nie? Hm... sama nie wiem co jako czytelnik chcę przeczytać w związku z nią/nimi....więc poczekam cierpliwie.

* Fragment w sam raz Very Happy


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Aga dnia Czw 6:08, 12 Cze 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mada
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 28 Wrz 2013
Posty: 7477
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:57, 13 Cze 2014    Temat postu:

* * * * *

Pół roku później
Melissa czuła się wyjątkowo dobrze. Za jakiś tydzień, może dziesięć dni miał się pojawić na tym świecie mały Cartwright – syn lub córka. Mimo jej znakomitego samopoczucia, doktor Martin zalecił, aby dużo wypoczywała i absolutnie się nie przemęczała. Adam nie mógł już się doczekać potomka i za każdym razem, gdy wracał do domu, miał nadzieję, iż usłyszy magiczne: „Zaczęło się”. Ciocia Melissy – pani Cranford od dwóch dni mieszkała w Ponderosie, aby w razie czego służyć swą pomocą i doświadczeniem. Adam przed wyjściem do pracy przyniósł żonie tacę ze śniadaniem, które wyglądało niczym róg obfitości.
- Wrócę na obiad – powiedział, składając na jej ustach delikatny pocałunek. – Gdyby się zaczęło, pamiętaj, żeby ktoś po mnie przyjechał.
- Pamiętam – uśmiechnęła się do niego promiennie. – Nie wiem tylko, czy nasze dziecko jest tego świadome i zechce na ciebie poczekać.
- Jestem pewien, że przynajmniej w tej kwestii nasz maluch będzie wyjątkowo posłuszny – stwierdził z przekonaniem.
- Bredzisz, kotku – zauważyła przymilnie. – Ale i tak cię kocham.
- Ja też cię kocham, nawet wtedy, gdy masz upaćkaną buzię – starł z jej nosa kroplę dżemu i oblizał palec. – Pyszny … w połączeniu z tobą.
Melissie zrobiło się gorąco. Jak on to robił, że będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, wciąż pragnęła jego bliskości? Jego dotyk sprawiał, że przyspieszało jej serce. Stał, wpatrując się w nią jak w ósmy cud świata.
- Lepiej już idź – powiedziała, uśmiechając się słodko. – Gdzie będziesz?
- Jadę do Hollowaya, więc gdyby coś…, to tam ślij wici – zażartował.
W otwartych drzwiach pojawiła się pani Cranford.
- Joe na ciebie czeka – poinformowała, przewracając oczyma. – Zaczyna się już lekko … niecierpliwić.
- W takim razie jadę – pocałował przelotnie Melissę i po chwili już go nie było.
Ciocia postanowiła dotrzymać towarzystwa Meli jedzącej śniadanie. Rozmawiały o córeczce Jasona i Amy, maleńkiej Felicji, która urodziła się dwa miesiące temu. Jason przysłał list, w którym opisał wygląd dziewczynki oraz uczucia, jakie wzbudza w obojgu rodzicach. Widać było jak na dłoni, że Felicja stała się jego oczkiem w głowie. Szczęście Jasona cieszyło Melissę, zwłaszcza, że dobrze układało mu się z Amy. Gdy wyczerpały temat, przeszły do drugiego listu, który Mela dostała od Davida. Jej najstarszy brat, ze względu na przyszłość Suzanne, przeniósł się do Nob Hill – dzielnicy luksusowych domków. Nie zamierzał jednak rezygnować ze swej pracy i innych przyzwyczajeń. Wraz z Suzy wybierał do Ponderosy za dwa miesiące i przy okazji chciał odwiedzić Jasona i Erica.
Gdy ciocia zabrała pustą tacę i zeszła na dół, Melissa postanowiła się zdrzemnąć. Obudziła się z dziwnym uczuciem niepokoju, a nawet strachu. Jej serce biło wyjątkowo szybko. Miała wrażenie, że śniło się jej coś złego, ale nie wiedziała, co to było i jakoś nie miała ochoty sobie tego przypominać. Zerknęła na zegar. Spała prawie trzy godziny. Pora obiadu dawno już minęła, a nikt jej nie obudził. Zdziwiona podniosła się i założyła szlafrok. Zaczęła wolno pokonywać schody. Zobaczyła, że przy stole siedzi Ben, chowając twarz w dłoniach, a jej ciocia mówi coś do niego, trzymając rękę na jego ramieniu.
- Co się stało? – zapytała pełna złych przeczuć.
Ben i Anette poderwali głowy na dźwięk jej głosu.
- Myślałam, że jeszcze śpisz – usprawiedliwiała się ciocia, patrząc na nią ze współczuciem.
- Co się stało? – powtórzyła Mela.
- Tylko się nie denerwuj … - zaczął Ben i szybko do niej podszedł.
- Czyli stało się coś złego – stwierdziła, zauważalnie blednąc.
- W kopalni był wypadek – szybko powiedział Ben, uważnie ją obserwując. – Zawaliła się konstrukcja wzmacniająca stropy.
- Adam? – zapytała, wstrzymując oddech.
- Został w środku – wyznał zgnębionym głosem Ben. – Na razie nic więcej nie wiemy.
Melissa poczuła dziwną słabość w nogach i gdyby nie przytomność Bena, pewnie by klapnęła o podłogę. Posadził ja na krześle, patrząc na nią wzrokiem pełnym niepokoju.
- Nic mi nie jest – szybko go uspokoiła. – On żyje, prawda? – chciała się upewnić.
- Mam taką nadzieję – przyznał zmartwiony Ben.
- Na pewno – próbowała uspokoić ją ciotka. – Odkopią ich i za kilka godzin Adam wróci do domu.
- Taaak – stwierdził bez przekonania Ben, ale spojrzał na Melissę i szybko się poprawił. – Tak będzie.
- Gdzie Joe? – zapytała, nerwowo się rozglądając. – Przecież wyjechał z Adamem.
- Nic mu nie jest – zapewnił Ben, przelotnie się uśmiechając. – Był tu dwie godziny temu. Wziął ze sobą Hossa i pojechali do kopalni. Zrobią wszystko, żeby wyciągnąć stamtąd Adama – zapewnił.
- Wiem – pokiwała głową.
Minuty wlokły się jedna za drugą, wskazówki zegara przesuwały się niespiesznie, nic sobie nie robiąc ze zdenerwowania ludzi, którzy co i rusz sprawdzali godzinę. Ponieważ Melissa nie chciała wrócić do sypialni, ciocia kazała jej się położyć na sofie w salonie i żeby skrócić czas oczekiwania, głośno czytała „Wielkie nadzieje” Karola Dickensa. Po trzech godzinach dał się słyszeć tętent końskich kopyt. Mela podniosła się i wstała, mimo iż ciocia radziła jej, aby tego nie robiła. Ben podbiegł do drzwi i otworzył je szeroko. Na jego twarzy odmalowało się rozczarowanie. Do domu wszedł Clem Foster. Po jego minie widać było, że nie ma dobrych wiadomości. Spojrzał na bladą Melissę i się zawahał.
- Co chcesz nam powiedzieć? – zapytał spięty do granic możliwości Ben.
- Co z Adamem? – wyszeptała Mela, czując, że brakuje jej powietrza.
- Nie wiem – przyznał uczciwie. – Nie mogą się do nich dostać.
- Jak to nie mogą?! – zdenerwował się Ben.
- Żeby się do nich dokopać, muszą postawić dodatkowe wsporniki – wyjaśnił. – Teraz każde ruszenie jakiegoś elementu grozi zawaleniem całego szybu.
- Ile to potrwa? – chciał wiedzieć Ben.
- Ludzie będą pracować całą noc. Jutro będzie można odwalać gruz – zapewnił z przekonaniem.
- Dopiero jutro? – jęknęła Melissa i chwyciła się za brzuch.
Pani Cranford pomogła jej usiąść. Clem zamarł przerażony. Ben szybko podszedł do synowej, przyglądając się jej badawczo.
- Zaczęło się – powiedziała Mela, głęboko oddychając.
- Doktor Martin … – spojrzał na Clema, oczekując pomocy z jego strony.
- Pojadę po niego – zaoferował się od razu zastępca szeryfa, szybko założył kapelusz i wypadł na zewnątrz.
Ben wziął Melissę na ręce i asekurowany przez panią Cranford zaniósł ją do sypialni. Cieszył się, że wkrótce zostanie dziadkiem, ale potwornie martwił się o swego syna, który tak bardzo chciał być obecny przy narodzinach swego dziecka, a teraz nie wiadomo było, kiedy i czy w ogóle je zobaczy.

* * * * *

Świtało. Ben oparł się barkiem o framugę okna i zapatrzył na szczyty gór. Tak naprawdę nie podziwiał widoków, ale myślał o Adamie. Jego serce przepełniały sprzeczne uczucia – ból i radość. Godzinę temu Melissa powiła ślicznego chłopczyka. Gdy Ben ujrzał tę maleńką istotkę, pomyślał, że wygląda dokładnie tak samo jak kiedyś Adam. Jego syn tak bardzo się cieszył, że wkrótce weźmie na ręce upragnione dziecko. Niestety, nie było go teraz przy Melissie. Nawet nie wiedział, że został ojcem.
Ben pomyślał, że nad kopalnią Hollowaya ciąży jakieś fatum. Już kiedyś nastąpił tam wybuch. Szyb się zawalił, Adam został przygnieciony balem, a jego najlepszy przyjaciel - Gil Fenton – zginął i to w dniu swoich zaręczyn z piękną Heleną. Później jego syn pracował razem z inżynierem Philipem Diedesheimerem nad wynalazkiem – konstrukcją wzmacniającą stropy. Pan Andrew Holloway zgodził się na wprowadzenie udogodnień w kopalni. Prosił Adama o radę w kwestii nowego szybu. Adam zjechał na dół, aby go obejrzeć i … do tej pory nie wrócił. Ben chciał wierzyć, że wszystko będzie dobrze, ale wyobraźnia wciąż podsuwała mu straszne obrazy, które przyprawiały go o dreszcze i wywoływały uczucie paniki.

* * * * *


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: Pią 16:03, 13 Cze 2014    Temat postu:

A można było mieć nadzieję, że nowe stropy jednak zapobiegną takim wypadkom... Biedny Adam, mam nadzieję, że uda się go wkrótce uratować. Na pewno ma silną motywację.

Bardzo ciekawy, emocjonujący fragment z nagłym skokiem napięcia.Smile

Jeszcze tylko powiem, że mam nadzieję, na powrót braci Melissy Smile
Powrót do góry
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Camila
Bonanzowe forum to mój dom



Dołączył: 15 Sie 2013
Posty: 4515
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:23, 13 Cze 2014    Temat postu:

Oj niedobrze z Adamem, ale nic mu nie jest i się stamtąd wydostanie.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
zorina13
Administrator



Dołączył: 18 Sty 2012
Posty: 18575
Przeczytał: 2 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z San Eskobar
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 16:50, 13 Cze 2014    Temat postu: Grom z jasnego nieba

Że też Adam musiał w takim momencie jechać do kopalni.
Ciekawe co będzie dalej ,kiedy go odnajdą i w jakim jest stanie ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.bonanza.pl Strona Główna -> Bonanza forum / Fanfiction / Opowiadania Mady Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 22, 23, 24, 25, 26, 27  Następny
Strona 23 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin